Rozdział 2 Mam troje rodziców

405 33 1
                                    

W następnym miesiącu nauczyłam się w miarę strzelać z łuku. Niestety, żeby dobrze strzelać trzeba ćwiczyć i parę lat, a ja nie miałam paru lat. Prawdę mówiąc tak się nieszczęśliwie złożyło, że nastał czerwiec a wraz z nim zakończenie roku szkolnego. Mówię wam, pierwszy raz myślałam o zakończeniu roku z niechęcią. Oznaczało to bowiem koniec lekcji wuefu, który od poznania Terminatora stał się moim ulubionym przedmiotem.

Rano wstałam i doprowadziłam się do porządku. Trochę to trwało bo rano zawsze wyglądam jak zombie a ponadto wczoraj miałam wyjątkowo ciężki trening i zarobiłam parę nowych siniaków i zadrapań bo kilka razy wylądowałam na ziemi.

Kiedy w końcu byłam gotowa, z magicznym paskiem do spodni na swoim miejscu, tata zaproponował, że mnie podwiezie co było miłą niespodzianką. W samochodzie zaczął rozmowę:

-Co byś powiedziała na obóz letni?

-Obóz letni?- powtórzyłam. Do tej pory wyjechałam gdzieś na wakacje dwa, może trzy razy. Nigdy nie skończyły się dobrze.

-Tak, dla ludzi aktywnych- potwierdził tata.- Trwa dwa miesiące.

Rozważałam propozycję. Mogłabym poznać mnóstwo ludzi a szczerze mówiąc brakowało mi towarzystwa. Jednak dwa miesiące to kupa czasu... chociaż z drugiej strony pewnie zleci bardzo szybko.

-Cóż- zaczęłam.- Byłoby fajnie, ale nie wiem czy mamy pieniądze.

-O pieniądze się nie martw. Od tego jestem ja- uśmiechnął się.

-Skoro tak, to zgoda. Kiedy wyjeżdżam?

-Nie powiedzieli. Zaznaczyli tylko, że to oni przyślą transport.

To już było lekko dziwne.

-Jak to? Pod sam dom?

-Pod sam dom- potwierdził tata.- Ale najlepiej spakuj się już dziś po powrocie.

Pokiwałam głową. W sumie fajnie byłoby dokądś pojechać.

Zakończenie roku przebiegło sprawnie. Odśpiewaliśmy hymn narodowy, otrzymaliśmy nagrody oraz świadectwa i mogliśmy rozpocząć wakacje. Pożegnałam si

ę z paroma znajomymi, życzyłam im miłych wakacji i wróciłam do domu.

Niestety, ja nigdy nie potrafiłam usiedzieć w miejscu dłużej niż dwie godziny, więc gdy tylko zjadłam obiad i odpoczęłam zarzuciłam na plecy łuk i kołczan, a potem poszłam do Terminatora zapytać się czy moglibyśmy trochę poćwiczyć. Gdy byłam pod drzwiami uniosłam rękę, żeby zapukać, ale zawahałam się bo usłyszałam jak Terminator z kimś rozmawia.

-Ma bardzo silny zapach, Chejronie- mówił.- Dziwię się, że jeszcze jej nie wyczuli, pewnie to przez tę pustynię.

Usłyszałam drugi głos, ale był na tyle niewyraźny, ze nie zrozumiałam pytania.

-Piętnaście, no, prawie szesnaście- odparł Terminator.

Znów odezwał się Właściciel Niezrozumiałego Głosu.

-Tak, byłbym wdzięczny gdybyście szybko przysłali Willa.

Zapukałam. W środku zapadła cisza a potem otworzył Terminator.

-Czego chcesz?- zapytał.

-Z kim rozmawiałeś?- odparłam pytaniem na pytanie. Byłam w osiemdziesięciu procentach pewna, że konwersacja była o mnie.

-Nie twoja sprawa- burknął, ale widziałam, że kłamał.

-Tak?- nasrożyłam się.- Kto inny na tym pustkowiu ma prawie szesnaście lat? A poza tym powiedziałeś „jej". Chodziło o dziewczynę, więc pytam się: kto mnie jeszcze nie wyczuł?!

Inna [zakończone]Where stories live. Discover now