Zatoczył się do tyłu, ale nie upadł. Joe pomyślał, że jednak musi popracować nad techniką ciosu.

-Wydaje mi się, że z tobą temat Christine wyjaśniłem sobie ostatnio. Nie moja wina, że jesteś uparty jak osioł. Mam nadzieję, że za jakiś czas zmienisz zdanie o Christine, bo jest inna niż myślisz- powiedział spokojnie.

-Bardzo możliwe- przytaknął Jake, masując szczękę.

-Póki co, odpierdol się od nas- dodał Joe.

-Amen, bracie- wymamrotała Beth.

Jake popatrzył na nią poirytowany.

-Musisz tu być?- zapytał. -To męska rozmowa.

-Sorki, ale mam opuchnięte nogi i nie dam rady dojść nigdzie indziej- odparła  z przesłodkim uśmiechem.

James podniósł się niespodziewanie, przerywając ich konwersację.

Joe popatrzył na niego badawczo. Najstarszy z braci, po śmierci ich rodziców, pełnił rolę ojca dla całego rodzeństwa. Między nim, a Valerie nie ma dużej różnicy wieku, ale ona także często  zwracała się do niego po radę, kiedy nie była czegoś pewna.

Jednak teraz Joe nie chciał słuchać jego rad. Chciał być wreszcie uznany za dorosłego mężczyznę, bo takim jest. I potrafi podejmować własne decyzje, których konsekwencje przyjmie na klatę.

James położył dłonie na ramionach Joe i spojrzał bratu prosto w oczy.

-Rób co chcesz. Nas to powinno gówno obchodzić- powiedział.

Beth wybuchła śmiechem, Jack jej zawtórował, a Jake zachichotał.

Joe popatrzył na każdego z  nich i pokręcił głową, nie mogąc uwierzyć w tę bandę świrów jaka go otacza. Już nawet przestał chcieć ich zrozumieć.

Ale zdał sobie sprawę, że teraz wszystko będzie w porządku. Być może przez kilka kolejnych tygodni pojawi się jeszcze kilka sytuacji, gdzie Joe będzie musiał "wyjaśnić" z Jake'm to i owo, ale to będą raczej zabiegi kosmetyczne.

Po kilku chwilach do domu weszły dziewczyny. Joe poczuł ogromną chęć, żeby podejść do Christine i mocno ją przytulić. I tak zrobił.

Objęła go i odetchnęła głęboko. Wyglądało na to, że jej rozmowa z dziewczynami też nie poszła najgorzej.

Christine zgodziła się zostać na noc i dopiero, kiedy to zrobiła, Joe wpadł w panikę. Zobaczy jego pokój, który nie do końca wiedział, w jakim jest stanie. Tyle się działo przez ostatni czas, że nie zwracał uwagi na porządek.

Otwierająz drzwi, trzymał kciuki, żeby wszystko wyglądało jak najlepiej.

-Joe, rozluźnij się- usłyszał za sobą szept Christine. -Przecież wiem, jak wyglądają twoje bokserki.

Ścisnęła jego pośladek, aż zamruczał.

Na szczęście nie było tak źle. Owszem, na fotelu przy biurku z komputerem, wisiała bluza, a na łóżku leżała para spodni, ale ogólnie wszystko wyglądało całkiem całkiem. I Joe dyskretnie odetchnął z ulgą.

Usiadł na łóżku, dając Christine możliwość rozejrzenia się wokół. Nie miał zbyt wiele rzeczy, bo nie przywiązywał uwagi do gadżetów.

Ale Christine skupiła się na zdjęciach, o których Joe całkiem zapomniał. Stały za zdjęciami, przedstawiającymi jego i jego rodzinę, i był na nich Joe ze swoimi znajomymi ze szkoły. Także z dziewczynami.

O ja pierdolę

On dawno nie zwracał na nie uwagi. Tymczasem przykuły wzrok Chrissy.

-Nie wiem dlaczego jeszcze je tam trzymam- odchrząknął.

Kobieta spojrzała na niego, unosząc w górę jedną brew.

-Nie musisz mi się tłumaczyć- odparła i usiadła obok niego.

Nie musiał. Zresztą nawet nie miał z czego. Ale wydawało mu się, że tak trzeba.

-Joe, to co się działo zanim, tak naprawdę, się poznaliśmy, mnie nie interesuje. To twoja sprawa- powiedziała, biorąc go za rękę.

-Ale?- zapytał, bo od razu wyczuł, że coś jest nie tak.

-Ale widać jak wielka jest między nami różnica wieku...

Co? Chyba nie mówisz poważnie?

-Nie przerywaj mi- uniosła palec w górę.

Uśmiechnął się szatańsko, bo lubił ją taką dominującą.

-Chodzi mi o to, że ja nie potrafię i nawet nie mogę się już  tak bawić- odetchnęła. -Mam trzydzieści pięć lat i choć nie jestem jeszcze stara, to mam taką pozycję, że muszę zachować twarz.

-Wiem!- zapewnił ją od razu gorączkowo, kiedy tylko dała mu szansę. -Nie oczekuję, że będziemy chodzić na dzikie domówki, albo biegać dookoła ratusza nago w środku nocy.

-Że jak?!

Joe zachichotał, przypominając sobie jak kiedyś, z kolegami, wypił stanowczo za dużo i we czwórkę rozebrali się i każdy obiegł ratusz dookoła. Na szczęście był środek nocy, więc plac był pusty, a monitoring przechodził serwis.

-Nieważne- machnął ręką. -Też już nie mam ochoty na takie imprezy- dodał. -Oczywiście od czasu do czasu lubię zrobić coś idiotycznego, ale nie w każdy weekend.

Christine uśmiechnęła się i pocałowała go prosto w usta. Joe dotknął jej twarzy i, kciukiem gładząc jej policzek, pogłębił pocałunek. Poczuł przyjemne mrowienie całego ciała, szybko kumulujące się w okolicach jego krocza.

Kiedy już myślał o tym, żeby powoli połoźyć Christine na łóżku, ona oderwała się od niego.

-Joe, chciałabym dzisiaj po prostu iść spać. Jestem zmęczona.

Zamknął na moment oczy i westchnął zdesperowany.

-Dla ciebie wszystko, skarbie- jęknął.

Christine popatrzyła na niego ze współczuciem i cicho zachichotała.

Tego wieczoru dał jej to, czego potrzebowała. Komfort. Otoczył ją ramionami i przytulił do siebie, aż zasnęła.

Później powoli wysunął się z łóżka i zszedł do kuchni po butelkę wody.

Ku jego zaskoczeniu, przy stole siedział Patrick.

-Nie możesz spać, bracie?- zapytał Joe.

Wokół Patricka emanowała aura spokoju. Jest ogromny i nieczęsto się denerwuje. Najgorzej jest jednak właśnie wtedy, kiedy ktoś lub coś bardzo mu się nie podoba.

-Charlie dopiero bierze prysznic. Czekam na nią- odparł Patrick swoim tubalnym głosem. -A ty?

-Christine zasnęła. Zaraz do niej wracam.

Joe dobrze wiedział, że Patrick dokładnie go obserwuje, kiedy sięga po wodę.

-Wiesz, że masz moje pełne poparcie- odezwał się.

Joe spojrzał na niego i pokiwał głową.

-Wiem. Ale nawet jakbyś mnie nie popierał, to miałbym to w głębokim poważaniu- podszedł do Patricka i oparł dłonie na blacie stołu.

Patrick uśmiechnął się szeroko i przybili sobie żółwika.

Nie byli braćmi przez krew, ale rozumieli się jak nikt inny.

Uśmiechnięty Joe poszedł z powrotem do swojego pokoju, gdzie w jego łóżku spała najpięknięjsza kobieta na świecie.

Bez wątpienia.





Inny (Seria White cz. 6)Where stories live. Discover now