7.

1.9K 127 82
                                    

Czułam się jak ptak. Na moich plecach wyrosła para białych skrzydeł, które uniosły mnie w przestworza. Tak być nie powinno.

Odsunęłam się od Andreasa spoglądając prosto w jego oczy. Uniósł kącik ust do góry oblizując wargi, które jeszcze sekundę temu czułam na swoich ustach. Przybliżył się do mnie, a ja zastygłam w bezruchu. Złożył pocałunek na moim policzku i bez słowa ruszył w kierunku swojego samochodu.

Nie potrafiłam się poruszyć. Ze wzrokiem wbitym w drewnianą kondygnację domku, stojącego naprzeciwko mnie, analizowałam to, co przed momentem doprowadziło mnie do utraty tchu w piersiach. Czułam jak drzazgi, które wystają z hebanowych belek, wbijają się w moje złamane serce. Miałam nadzieję, że wyleczyłam się z Andreasa. Najwyraźniej to były tylko i wyłącznie moje marzenia. Mój nos zaczerwienił się od zimna, a palce zamarzły mimo, że były schowane w grubych rękawiczkach.

Chyba każdy z nas w przeszłości zrobił jakąś rzecz, której żałował do końca życia. Demony, które zrodziły się na skutek tego zdarzenia, nierzadko towarzyszą nam każdego dnia, wyniszczając nas jeszcze bardziej. Andreas był moim demonem z przeszłości. A ja, mimo, że powinnam się go bać, ponownie zatraciłam się w jego czarnych skrzydłach.

Po krótkiej chwili zorientowałam się, że nie mam jak wrócić do hotelu. Cedric odjechał z chłopakami, a Andreas przed momentem walcząc z wielką zaspą śniegu, próbował ich dogonić. Ze zrezygnowaniem ruszyłam w kierunku przystanku autobusowego, który znajdował się nieopodal skoczni. Spojrzałam na rozkład autobusów, a następnie na zegarek. Szlak! Najbliższy autobus powinien przyjechać za dwie godziny. Ze zrezygnowaniem usiadłam na zamarzniętej ławce chuchając w dłonie. Nie wytrzymam w tym zimnie tyle czasu.

- Nie zabrałaś się z chłopakami? - uniosłam wzrok i zobaczyłam Karla, który wystawiał głowę przez szybę swojego samochodu. Spojrzałam w niebo dziękując losowi, że zesłał mi Geigera, gdy omal całe moje ciało zaczęło się odmrażać. Bez słowa otworzyłam drzwi pasażera wskakując do rozgrzanego auta. Przyłożyłam dłonie do nawiewu, czując, jak przyjemne ciepło rozprowadza się po moim ciele.

- Przepraszam, siedziałam na zimnie sporo czasu - uśmiechnęłam się pod nosem, a Karl zaśmiał się głośno. Zerknęłam na niego kątem oka, marszcząc czoło - Co cię tak bawi? - uniosłam brew próbując majstrować przy przyciskach na kokpicie, aby zmienić nawiew na nogi.

- Nic, jesteś zabawna - Karl uśmiechnął się po czym wcisnął pedał gazu - Domyśliłem się, że siedziałaś sporo czasu na mrozie. Twój nos mógłby wskazywać drogę Mikołajowi. Mogłabyś nawet prowadzić orszak reniferów i stać przed Rudolfem.

Zaśmiałam się pod nosem po czym wywróciłam oczami. Karl był osobą, przy której czułam się bezpiecznie. Był tajemniczy, ale wiedziałam, że nigdy nie zrobiłby mi żadnej krzywdy.

- Składałam CV do zaprzęgu Mikołaja, ale niestety, kompletnie się nie nadaję. NIe toleruję takich mrozów. Przemarzłabym sobie tyłek.

- Sprzeciw. Myślę, że byś się nadawała - Karl ze skupieniem patrząc w dal uniósł kącik ust do góry - Renifery Świętego Mikołaja robią wszystko, żeby dowieźć prezenty na czas. Mają zatem dobre serce. Ty również wyglądasz na dziewczynę, która ma szlachetne serce.

Zagryzłam wargę chowając kosmyk włosów za ucho. Karl uśmiechnął się do mnie ciepło kładąc dłoń na moim udzie i pogłaskał je delikatnie. Odchrząknął zabierając rękę po czym skręciliśmy w uliczkę, na której stał nasz hotel.

- Czy kiedykolwiek byłaś z kimś szczera? - zapytał Karl, gdy wcisnął hamulec i wyłączył samochód wyciągając klucze ze stacyjki. Zwrócił się w moim kierunku spoglądając w moje oczy. Przełknęłam ślinę ze zdenerwowaniem.

- Tak, oczywiście. Staram się być prawdomównym człowiekiem.

- Co łączy ciebie i Andreasa?

- Karl, proszę.... nie chcę wracać do przeszłości.

- Może uda mi się wam pomóc. Martwię się o Andreasa. Odkąd się tu pojawiłaś, dziwnie się zachowuje.

- Nie uda ci się pomóc, Karl. Sami musimy to wszystko rozwiązać - westchnęłam ciężko otwierając drzwi pasażera i zeskakując na skrzypiący pod moimi butami śnieg. Przysięgam, że będę miała go chyba dość do końca życia.

- Więc co się wydarzyło między wami? Wiesz, że możesz mi zaufać - Karl szepnął chwytając moją dłoń. Westchnęłam ciężko. Nawet jeśli bardzo chciałam, to Andreas musiał opowiedzieć swojemu przyjacielowi, co niegdyś nas połączyło. I zarazem podzieliło.

- To nie ja powinnam ci o tym powiedzieć. Andreas był złym człowiekiem - zacisnęłam pięści próbując powstrzymać łzy cisnące się do moich oczu. Nie potrafiłam jednak z nimi walczyć. Karl otarł kroplę smutku spływająca po moim policzku. Jego dłoń była ciepła i miękka. Dotykał mnie zupełnie inaczej niż Cedric czy Andreas.

Karl nic nie odpowiedział. Odprowadził mnie do pokoju po czym odszedł zamyślony w swoją stronę.

Wsunęłam się pod kołdrę wyglądając za okno. Białe płatki śniegu powoli spadały z nieba, wirując ze sobą w tańcu. Tak bardzo chciałam powiedzieć Karlowi co leży mi na sercu. Zrzuciłabym wtedy ogromny ciężar z siebie. Jednak nie mogłam. NIe mogłam sprawić, by ludzie nienawidzili Andreasa za to, jaki był kiedyś.

Rozległo się głośne pukanie do drzwi. Bez pozwolenia Andreas wparował do pokoju. Jego oczy były pełne furii.

- Wróciłaś dzisiaj z Karlem? - trzasnął drzwiami krzyżując ramiona na piersi.

- Tak, wróciłam z Karlem. Chłopaki odjechali jako pierwsi, a ty zostawiłeś mnie samą na mrozie. Co niby miałam zrobić? - wzruszyłam ramionami siadając na łóżku - Zresztą po co ja ci się tłumaczę.

- Powiedziałaś mu? - uniósł brew i przybliżył się do mnie. Odsunęłam się do oparcia łóżka, które niespodziewanie wbiło się w moje plecy. Nie miałam gdzie uciec.

- Nie, nie zrobiłabym tego. Ty powinieneś to zrobić.

- Nikt się o tym nie dowie - Andreas wzruszył ramionami i spojrzał na mnie z pogardą. Gdzie był Andreas, który jeszcze kilka godzin temu patrzył na mnie z tym uczuciem, które towarzyszyło nam dawniej? Z miłością... - Karl zaczął zadawać dziwne pytania. Myślałem, że coś powiedziałaś.

- Nie, nie mam nawet takiego zamiaru.

- I dobrze - warknął po czym zniknął za drzwiami.

Dlaczego miałabym trzymać to wszystko w sobie? Chyba pora na chwilę prawdy.

Alt er love || Andreas WellingerWhere stories live. Discover now