3.

2.4K 156 26
                                    

Niewielki tłum chłopaków spoglądał raz na mnie raz na Andreasa. Jego dłoń zawisła w powietrzu, a mój rozum krzyczał, bym trzymała się od niego z daleka. Mimo to uścisnęłam jego rękę, nie zdradzając emocji, które mną targały. Skóra jego dłoni parzyła moją, więc odsunęłam się gwałtownie. Andreas patrzył na mnie zdziwiony, jednak gdy uważniej mi się przypatrzył, na jego twarz wpełzł arogancki uśmieszek.

Cedric był w siódmym niebie. Rozprawiał z chłopakami na temat konkursów, wrażeń w powietrzu i wszystkich technicznych aspektów w skokach narciarskich. Gdy wszyscy ruszyli w kierunku wyciągu, złapałam Cedrica za ramię.

- Nie dam rady - szepnęłam ze łzami w oczach. Cedric ujął moją twarz w dłonie, ogrzewając zamarzniętą skórę swoim ciepłem.

- Ann, już tyle osiągnęłaś. Nie sądzisz, że to najgłupszy moment na wycofanie się? - Cedric spojrzał głęboko w moje oczy, a każdemu słowu towarzyszyła para wydobywająca się z jego spierzchniętych ust. Moje serce zaczęło szybciej bić. Miałam ochotę całować te usta, wpaść w masywne ramiona i zapomnieć o wszystkim, co nie daje mi spać po nocach. Ale wtedy zniszczyłabym tą więź, która idealnie nas spaja.

- Nie mogę być tutaj, wiedząc, że na każdym kroku będę go widzieć - westchnęłam zagryzając wargę. Cedric pokiwał głową z poirytowaniem, po czym splótł palce naszych dłoni.


- Powinnaś tu zostać - Cedric objął mnie ramieniem spoglądając na pierwszego skoczka zsuwającego się po szynach zjazdowych jak po ślizgawce. - Nie możesz dać mu tej satysfakcji. Ann, jesteś już o wiele silniejsza niż kiedyś - brunet obdarował skaczącego Karla gromkimi brawami po czym przybliżył swoją twarz do mojej. Dłonie zaczęły mi się pocić, mimo, że były lodowate. - Znam cię już tyle lat i wiem, że rany się już zrosły. Nie pozwól z powrotem im się otworzyć.

Cedric miał rację. Zawsze ją miał. Był moim głosem rozsądku, który u mnie chyba nigdy nie działał. Kiedyś bałabym się spojrzeć Andreasowi w oczy. Już się tego nie obawiałam. Był dla mnie powietrzem.

- Niech się wypcha- wzruszyłam ramionami rozśmieszając Cedrica. Złożył pocałunek na czubku mojej głowy i poczochrał mi włosy.

- Zuch dziewczynka. Muszę zapalić. Walczę już ze sobą od jakichś czterech godzin - brunet nerwowo przetrzepał kieszenie w poszukiwaniu zapalniczki. Gdy tylko ją znalazł zniknął z mojego pola widzenia.

Przyglądałam się skoczkom z zafascynowaniem. Sama niegdyś prosiłam rodziców o narty, na których będę mogła wzbić się w przestworza. Zawsze zbywali mnie, gdy tylko choć słowem wspomniałam o byciu skoczkinią narciarską. Martwili się o mnie. Chronili mnie również przed Andreasem, który zasiadał właśnie na belce. Słońce odbijało się od jego kasku tworząc łunę światła, która rozpościerała się wokół niego jak aureola.

- Andreas to obiecujący skoczek - Schuster stanął obok mnie opierając się łokciami o bandę. Do moich oczu napłynęły łzy. Byłam z niego cholernie dumna, mimo tego, co kiedyś przeszliśmy.

- Fakt, ale nie ląduje dokładnie z telemarkiem. Jego sylwetka w locie też nie zachwyca - wzruszyłam ramionami rozglądając się za Cedriciem. Zaciągał się papierosem w miejscu przeznaczonym na palenie. Pomachał niedbale dłonią i odwrócił się plecami spoglądając na szczyty gór.

- Musi nad tym popracować, jeśli chce coś osiągnąć. Dobrze, że zauważasz takie rzeczy. Masz u mnie plusa - mężczyzna uśmiechnął się ciepło, po czym dłonią przywołał Andreasa, który cieszył się z dalekiego skoku. Nie wiedział, że czeka go niezła lekcja. Złapał narty w dłonie niedbale idąc w naszym kierunku. Nie raczył nawet na mnie spojrzeć.

- Słucham, trenerze - Andreas ściągnął kask przeczesując ciemne blond włosy.

- Ann twierdzi, że nie lądujesz dokładnym telemarkiem - zamarłam, spoglądając na trenera. Grdyka Andreasa zadrżała. - Nie podoba jej się twoja sylwetka w locie.

- Jej nie musi się podobać - Andreas przełknął nerwowo ślinę, by pozbyć się guli w gardle. Odwrócił się do trenera plecami ruszając w kierunku wioski skoczków.

- Uważaj na swoje słowa! - Schuster podniósł głos. Ściągnął czapkę z głowy masując swoje skronie - Dziewczyna ma rację. Zwracałem ci już na to uwagę.

Andreas głuchy na słowa trenera nawet nie odwrócił się w jego stronę. Spojrzałam z troską na mężczyznę. Sprawiał wrażenie bardzo zmęczonego tą posadą.

- Przepraszam. Nie chciałam sprawić kłopotu.

- Andreas zawsze reaguje tak na konstruktywną krytykę. Zdążyłem się przyzwyczaić - Schuster zaśmiał się pod nosem po czym ruszył w kierunku grupki skoczków. Poczułam, że muszę poszukać łazienki. Przyglądałam się każdemu domku, by znaleźć choć charakterystyczne rysunki, które zaprowadziłyby mnie do celu.

- Dlaczego nie podoba ci się jak latam? - usłyszałam za plecami. Odwrociłam się z przerażeniem, zapominając o potrzebie fizjologicznej, która zaprowadziła mnie aż tutaj. Andreas opierał się o drewnianą ścianę domku ze skrzyżowanymi rękoma na piersiach.

- Nie wiem, nie latasz jak mistrz - wzruszyłam ramionami nie patrząc na chłopaka. Mogłam sobie jedynie wyobrazić jego urażoną minę. - Czasami za mocno przysiadasz na nogach, gdy lądujesz. A w powietrzu wyglądasz jak marionetka, a nie osoba, która kocha ten sport.

- Co ty możesz o tym wiedzieć - chłopak prychnął wbijając we mnie swój wzrok.

- Potrafię obserwować i wysnuwać wnioski, proste.

- Nie wiesz co czuję, gdy lecę nad zeskokiem - Andreas podniósł głos, a moje ciało zadrżało. Wszystkie wspomnienia, które wymazałam tak dawno temu, powoli zaczęły do mnie powracać. - Ludzie potrafią tylko oceniać, nie będąc nigdy w tej samej sytuacji.

Mój oddech przyspieszył, oparłam plecy o ścianę sąsiedniego domku. Po chwili dłoń Andreasa wylądowała tuż obok mojej twarzy, wydając głuchy dźwięk. Zamknęłam oczy z przerażenia, a moje ciało skurczyło się. Nie mogłam pokazać mu swojej słabości. Wyprostowałam się jak struna mimo strachu, który mną władał.

- Po prostu nie potrafisz pogodzić się z tym, że nie jesteś najlepszy - spojrzałam w jego oczy, które wyrażały chęć mordu.

- Bo się boję - blondyn szepnął zagryzając wargi aż do krwi. Usiadł na śniegu kuląc się. Stanęłam jak wryta. Nigdy w życiu nie sądziłam, że Andreas Wellinger może się czegoś bać. Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że Andreas Wellinger może mieć... uczucia. Nie wiedziałam jak się zachować. Gdyby taka sytuacja przytrafiła nam się kilka lat temu, odeszłabym nie spoglądając za siebie. W tamtym momencie byłam już pogodzona z przeszłością. Usiadłam obok skoczka spoglądając tępo w dal. - Za każdym razem boję się, że nie skoczę wystarczająco dobrze. Zawiodę oczekiwania rodziców i ludzi, którzy na mnie liczą. Nie myślę wtedy o głupiej sylwetce czy lądowaniu telemarkiem. Myślę o tym, by wylądować bez kraksy i wystarczająco daleko.

Westchnęłam cicho. Andreas schował głowę między kolana nerwowo ciągnąc swoje włosy. Wyciągnęłam dłoń, by dotknąć jego karku, lecz szybko ją cofnęłam. Nie mogłam znowu pozwolić sobie na zbliżenie się do niego.

- Wszyscy mamy jakieś wady - szepnęłam przykuwając uwagę Andreasa. Spojrzał na mnie ukradkiem, ponaglając dłonią, bym mówiła dalej - Andreas, nie możesz myśleć o marzeniach innych. Spełniaj swoje... lataj jak chcesz, pracuj nad niedoskonałościami, ale tylko wtedy, jeśli wiesz, że dążenie do perfekcji da ci radość. Niech to nie będzie obowiązkiem.

- Wiesz, że zawsze starałem się uszczęśliwiać moich rodziców - blondyn szepnął cicho po czym spojrzał na mnie. Jego oczy zalśniły, a kąciki ust uniosły się w uśmiechu.

- Proszę, nie wracajmy...
- Do przeszłości. Bo możemy zbudować nową przyszłość.

Alt er love || Andreas WellingerWhere stories live. Discover now