10.

200 14 13
                                    

Po pocałunku z Andreasem nie miałam odwagi zrezygnować ze stażu. Nie potrafiłam tego zrobić, ale również skoczek dosadnie dał mi do zrozumienia, że nie chce, abym przez niego straciła taką szansę. Wiedziałam, że miał rację. To, co było między nami kiedyś, nie miało związku z teraźniejszością. Byliśmy już dorośli i pisaliśmy własne scenariusze. Mogliśmy wyrwać się z okrutnych szponów zamierzchłych czasów i być może stworzyć... prawdziwy związek. Oboje się zmieniliśmy i chcieliśmy stworzyć naszą historię od nowa. Ale jak wiadomo - początki bywają trudne. A niektóre historie nigdy nie powinny zostać napisane. 

Staliśmy przy kontenerach razem ze sztabem i z uwagą spoglądaliśmy w stronę rozbiegu Rukatunturi. Skocznia w Kuusamo wyglądała magicznie. Potężna budowla wyłaniała się spośród ośnieżonych koron drzew, a zachodzące za pasmami gór rozgrzane słońce oświetlało jej tory najazdowe. Schowałam czerwony nos w szaliku drepcząc w miejscu. Było chyba z minus dziesięć stopni, ale to nie zrażało nas przed kibicowaniem skoczkom. Kilka z nich oddało już świetne skoki. Gdy spiker wypowiedział znane mi imię i nazwisko, po moim kręgosłupie przeszedł dreszcz. Stanęłam na palcach, aby lepiej ujrzeć siedzącego na belce Andreasa. Ze skupieniem poprawiał gogle, po czym odepchnął się i odbił. 

Zachwiana w locie sylwetka Andreasa nie wróżyła nic dobrego. Jego ciało niczym kukła przesuwała się w dół po zaśnieżonym igelicie. Niewiele myśląc przedarłam się przez tłum ludzi wbiegając na dojazd skoczni, by jak najszybciej znaleźć się obok Wellingera. Ciepłą dłoń położyłam na jego policzku gładząc go delikatnie. Twarz Andreasa pokryta była licznymi ranami, z których sączyła się ciemnobordowa krew. Uniósł powieki wydając cichy jęk bólu.

- Spokojnie Andi. Wszystko będzie dobrze - szepnęłam próbując sama uwierzyć w swoje słowa. Na twarzy skoczka pojawił się cień uśmiechu. Pomimo cierpienia Andreas robił wszystko, by pokazać, że jest twardy.

- Stracił przytomność! - jedna z ratowniczek, która podtrzymywała głowę Andreasa na swoich kolanach próbowała go ocucić. Bez skutku. Dwóch rosłych mężczyzn zwinnym ruchem przerzuciło bezwładne ciało na nosze biegnąc w kierunku karetki pogotowia.

Stałam w miejscu nie rozumiejąc co się przed chwilą wydarzyło. Strach o Andreasa sparaliżował mnie do tego stopnia, że nie poczułam objęć Geigera, który zamknął mnie w swoich ramionach i przetransportował moje zastygłe ciało w bezpieczne miejsce. Przyjaciel z kadry Andreasa próbował ze mną porozmawiać, jednak ja nie słyszałam jego słów. Patrzyłam jedynie na jego poruszające się wargi trzęsąc się niemiłosiernie.

Kochałam skoki narciarskie. W tamtym momencie ich nienawidziłam. Wbiłam wzrok w narty stojące nieopodal Karla. To one były przyczyną cierpienia. One, pieprzona skocznia i ludzie, którzy stwierdzili, że warunki są odpowiednie, by wypuścić skoczka. Andreas walczył z wiatrem o wygraną. Z góry ta walka jednak była przegrana.

- Chodź, pojedziemy do szpitala. Martwię się o ciebie - mój towarzysz pomógł mi wstać. Złapał moją dłoń prowadząc do samochodu. Geiger usiadł za kierownicą ruszając z piskiem opon. Chciałam mu podziękować, ale nie potrafiłam z siebie wydusić żadnego słowa. Spojrzałam na niego życzliwie posyłając mu niewyraźny uśmiech i kładąc dłoń na jego udzie. Chłopak westchnął ściskając moją rękę. Widziałam, że Karl również martwi się o swojego przyjaciela. Żaden z chłopaków nie zareagował na upadek Andreasa tak jak Geiger.

Po niedługim czasie grafitowe BMW Karla zaparkowało pod szpitalną izbą przyjęć. Ostatkami sił wywlokłam się z samochodu. Cała towarzysząca mi energia do życia w momencie wyparowała. Karl złapał moją dłoń dodając mi otuchy.

Nigdy nie lubiłam szpitali. W zasadzie nie spotkałam w swoim życiu osoby, która z entuzjazmem mówiłaby o wczasach w ogromnym budynku, który miał swoją historię zgonów i urodzeń. Gdy masywne automatyczne drzwi otworzyły się przed nami rzędy spojrzeń oczekujących pacjentów zwróciły się w naszą stronę. Karl ścisnął mocniej moją dłoń kierując się w głąb ciemnego korytarza. Spostrzegając rejestrację podszedł do okienka pytając o Andreasa. Pomimo grubej szyby, która dzieliła nas i pielęgniarkę, oboje słyszeliśmy wyraźne podniecenie, że pacjentem ich szpitala jest jeden z najsławniejszych skoczków narciarskich.

Alt er love || Andreas WellingerWhere stories live. Discover now