11.

174 9 5
                                    

Amnezja Andreasa nie ustępowała. Każdego dnia odwiedzałam go w szpitalu, pokazując mu nasze wspólne zdjęcia, opowiadając każdą chwilę spędzoną razem, jednak on nadal uważał mnie za obcą osobę. Widziałam w jego wzroku pustkę, gdy spoglądał na mnie, a nie pożądanie, które przed kilkoma dniami nami owładnęło. Byłam załamana. Nie wiedziałam już co robić, aby pomóc mu odzyskać pamięć.

Karl położył dłoń na moim kolanie spoglądając na mnie kątem oka. Prowadził samochód ze skupieniem patrząc na drogę, jednak co jakiś czas upewniał się czy wszystko ze mną w porządku. Jego dotyk przyprawiał mnie o dreszcze. Może nie tak intensywne, jak podczas bliskości z Andim, ale było to zupełnie inne doświadczenie. Przy Andreasie czułam się jak buntowniczka, Karl natomiast zapewniał mi bezpieczeństwo i opiekę. Nie wiedziałam w jakim układzie bardziej się odnajduję i przy kim jestem szczęśliwa. Jednak moje rozważania w tamtym momencie nie były istotne. Chciałam pomóc Andreasowi odzyskać utracone wspomnienia.

- A gdybyśmy zabrali go do miejsca najbardziej odległego pamięcią? - Karl uniósł brew chwytając dłonią drążek skrzyni biegów. Brak jego dotyku był dla mnie dotkliwy.

- Wydaje mi się, że prędzej przypomniałby sobie coś, co wydarzyło się niedawno. Może jakaś skocznia, na której wygrał?

- Nie będzie tego pamiętał - Karl potrząsnął głową skręcając na parking szpitala. Nie lubiłam tego miejsca. - Zabierzmy go do Traunstein. Być może jego rodzinne strony sprawią, że coś mu w tym mózgu zatrybi.

- Jego dom stoi opuszczony i nikt od dłuższego czasu się w nim nie pojawiał - westchnęłam otwierając drzwi pasażera, gdy Karl zgasił silnik samochodu. Zeskoczyłam na puszysty śnieg, który zaskrzypiał pod moimi butami. - Nawet nie wiem jak moglibyśmy dostać się do środka. W zasadzie to Wellingerowie wzięli ze sobą chyba cały swój dobytek podczas przeprowadzki. Wątpię, żeby udało nam się tam znaleźć coś, co sprawi, że Andi odzyska pamięć.

- Ale warto spróbować, prawda? - Karl uśmiechnął się szelmowsko przepuszczając mnie w drzwiach. Ruszyliśmy w kierunku pokoju Andreasa, w którym spędził już ponad dwa tygodnie. Powoli szpital stawał się jego domem, na szczęście tego dnia doktor postanowił, że nie warto go już przetrzymywać w szarych ścianach kliniki.

Karl zapukał w drzwi, a gdy Andreas pozwolił nam wejść, wkroczyliśmy do pokoju. Skoczek siedział na krawędzi polowego łóżka i trzymał w dłoni torbę. Najwyraźniej nie mógł doczekać się powrotu do domu. Spoglądałam na niego z ogromnym bólem w sercu. Tak bardzo chciałam do niego podbiec i go uściskać, ale nie mogłam tego zrobić.

- Andreas... - przerwał ciszę Karl odbierając torbę od przyjaciela - Czy jesteś bardzo zmęczony?

- Zmęczony? - Andreas uniósł brew ze zdziwieniem spoglądając na swojego przyjaciela. - Skąd to pytanie?

- Chcielibyśmy cię gdzieś zabrać - podeszłam do niego wyciągając dłoń w jego kierunku. Dotknął jej, jednak po krótkiej chwili się wycofał i wstał o własnych siłach. Zakłuło mnie w sercu. - Pomyśleliśmy, że mała wycieczka ci się przyda.

Andreas nieufnie spoglądał to na mnie, to na Karla. Jego szczęka poruszała się rytmicznie to w lewo to w prawo. Zawsze tak robił, gdy stał przed jakimś wyborem.

-W porządku - powiedział biorąc swoją torbę. Przerzucił ją przez ramię i wyprostował się jak struna - Zabierzcie mnie tam, gdzie chcecie. I tak nie pamiętam kompletnie niczego, więc bez różnicy, czy pojadę do domu, czy w inne miejsce. Wszędzie będę czuł się obco.

Westchnął ciężko po czym ruszył w kierunku wyjścia. Gdy mijał pokój lekarzy, uścisnął dłoń doktorowi, który sprawował nad nim opiekę i grzecznie podziękował pielęgniarkom za to, że zawsze były, gdy ich potrzebował. Karl uścisnął moja dłoń dodając mi otuchy.

-Bedzie dobrze, Ann - nachylił się nade mną szepcząc mi do ucha - Pomożemy mu odzyskać pamięć.

Miałam nadzieję, że Karl ma rację.

******

Po niedługiej drodze w końcu dotarliśmy do Traunstein. Była to mała wioska leżąca nieopodal Ruhpolding. Cieszyłam się, że mogłam zobaczyć rodzinne strony i przy okazji odwiedzić własnych rodziców. Gdy zaparkowaliśmy na poboczu, tuż obok mojego domu, mama wyłoniła się zza drzwi otwierając szeroko ramiona. Uśmiechnęłam się szeroko i wpadłam w nie, zapominając o wszystkich przykrych chwilach, które niedawno się wydarzyły. Ciało mojej mamy, bijące od niego ciepło i troska pozwalały mi odciąć umysł od wszystkich myśli.

-Ann, tak bardzo mi ciebie brakowało - przeczesała dłonią moje włosy po czym objęła moja twarz dłońmi. Były delikatne i pachniał lawendą, którą nałogowo uprawiała w swojej małej szklarence - Cieszę się, że ciebie widzę.

- Ja też się cieszę, mamo - odpowiedziałam. Poczułam jednak, że nie jesteśmy już we dwie. Odwróciłam głowę i spojrzałam na Karla oraz Andreasa, którzy wyraźnie zdezorientowani stali tuż za moimi plecami - Mamo, przedstawiam ci Karla - odsunęłam się i wskazałam na skoczka. Uścisnął dłoń mamy z życzliwym uśmiechem na ustach. - A go z pewnością pamiętasz. To...

- Andreas - bąknęła mama ignorując jego wyciągniętą dłoń. Spojrzałam na niego przepraszającym wzrokiem. Chciałam później wytłumaczyć mu zaistniałą sytuację.

- Gdzie tata? - uniosłam brew spoglądając na mamę. Jej twarz spochmurniała. Nagle zauważyłam, że zmarszczki na jej twarzy pogłębiły się od czasu, gdy ostatni raz ją widziałam. Kolor jej skóry nie był już brzoskwiniowy, przypominał surową ziemię. Wstrzymałam oddech czekając na najgorsze. Czy ojcu coś się stało?

- Napijmy się herbaty - zaproponowała mama wpuszczając nas do środka. Niechętnie zaprosiła do domu Andreasa, ale gdy nakreśliłam jej sytuację, oczywiście omijając szczegóły, takie jak nasz pocałunek, łaskawie się na to zgodziła.

- Mamo, co się dzieje? - uniosłam brwi siadając na białym chokerze przy ladzie stołu. Andreas i Karl usiedli obok mnie - Dlaczego taty nie ma w domu?

- Ann... przykro mi - mama westchnęła ciężko kładąc ciepłą dłoń na moim ramieniu. Rozległy się kroki na schodach. Odwróciłam się z nadzieją, że być może chcieli zrobić mi jakąś niespodziankę. To, co zobaczyłam, zbiło mnie z nóg. Mężczyzna, około czterdziestki, z delikatnym zarostem pojawił się w kuchni i objął moją matkę ramieniem. Zdezorientowana spojrzałam na nich, kompletnie nie wiedząc co się dzieje.

- Ann, poznaj Luke'a - mama uśmiechnęła się lekko wskazując na mężczyznę stojącego tuż obok niej - Gdybym wiedziała, że przyjedziesz, powiedziałabym ci wcześniej.

- O czym ty do cholery mówisz? - uniosłam głos, przez co każdy w pomieszczeniu odskoczył ze strachem - Miałam dać ci wcześniej znać, żebyś ewentualnie schowała swojego kochanka do szafy?

- Ann, to nie tak...

- Gdzie jest tata? - zapytałam po raz setny tego dnia. Chciałam przytulić się do niego i obudzić z tego koszmaru.

- Ojciec uciekł - wydukała matka, a jej oczy zaszkliły się - Od razu jak wyjechałaś na staż, uciekł ze swoją kochanką.

Brakowało mi powietrza w płucach. W sercu czułam dziwne kłucie, a świat wirował wokół mnie I ani myślał, aby zwolnić chociaż trochę. Karl położył dłonie na moich ramionach i pocałował czubek mojej głowy. Andreas łypnął na nas okiem, po chwili jednak jego twarz wróciła do kamiennego wyrazu. Mój ojciec miał kochankę? I nikt mi o tym nie powiedział? Jak mogłam w ogóle się tego nie domyślić. Widziałam, że od pewnego czasu rodzice częściej się kłócą, a ojciec wracał później z pracy. Nie sądziłam jednak, że potrafiłby zrobić takie świństwo swojej żonie. Po moim policzku spłynęła łza. Otarłam ją wierzchem dłoni i ruszyłam w kierunku drzwi. Nie miałam zamiaru dłużej zostawać w pomieszczeniu, w którym unosił się zapach kłamstwa i dusił w klatce piersiowej.

Karl i Andreas wybiegli za mną. Moja mama również, jednak Karl ją zatrzymał. Ruszyłam w kierunku domu Andreasa, który w zasadzie był wtedy naszym celem. Chciałam skupić się na tym i zapomnieć choć na chwilę o bólu w każdej komórce mojego ciała.

Alt er love || Andreas WellingerDonde viven las historias. Descúbrelo ahora