Nie wierze, że to się dzieje naprawdę

9.2K 382 13
                                    



Rozdzial 5.

Poranek był pochmurny, a trawa mokra. Atmosfera była wilgotna i nieprzyjemnie zimna. Rano szybko spakowałam swoje manatki, ubrałam się cieplej i biegiem poszłam na przestanek. W drodze nie spotkałam na szczęście nikogo znajomego.
W szkole było mniej osób niż zwykle. Przyczyną była pogoda. Nikomu nie chciało się wstawiać z łóżek. Ja natomiast wykorzystywałam to i szłam w spokoju do szkoły. Pierwsze dwie godziny zostały odwołane. Nasza "super zorganizowana" szkoła. Po schodach do kafeterii wpadłam na pewną osobę, którą akurat chciałam spotkać. Zielonooki stał oparty o słup
i patrzył łobuziarsko w moją stronę.

- Hej, a tu czasem lekcje się już nie zaczęły?
- Cześć. Nasza super szkoła odwołała mi dwie pierwsze lekcje i ja nie wagaruję tak jak niektórzy. - W żarcie spojrzałam na niego.
- Widzisz, jakie szczęście, moje również odwołano.
- A ja już myślałam, że będę miała spokój. - Wpadliśmy w śmiech i oboje skierowaliśmy się w stronę jadalni.
- Moje ulubione miejsce przy oknie było wolne. W pomieszczeniu nie było dużo osób wiec spokojnym krokiem skierowałam się w tamtą stronę. Usiedliśmy i lekko odetchnęłam.
- Więc, co masz dzisiaj w planach? - Zapytał szatyn z oślepiającym blaskiem białych zębów.
- Szczerze powiedziawszy, kompletnie nic. - Uśmiechnęłam się.
- Jest okazja poznać Cię lepiej przy szklance shajka? Chyba, że nie lubisz to ..
- Lubie. Truskawkowe. - Uśmiechnęliśmy się do siebie. Nasza rozmowa leciała jak wózek z górki. Tematy nie miały końca zatem czas się skończył. Dzwonek zadzwonił na lekcje i z niechęcią wstałam z drewnianego krzesła. Uriel szarmancko zaprowadził mnie pod same drzwi klasy i poczekaliśmy wspólnie w milczeniu kilka sekund na moją nauczycielkę. Szatyn musnął lekko swoimi malinowymi ustami moje zaczerwienione policzki, przy tym dosłownie każde oczy były zwrócone na nas, nawet nauczycieli. Zaczarowana jego urokiem weszłam do klasy. Resztę lekcji spędziłam na myśleniu o moim dzisiejszym spotkaniu i o jego delikatnych ciepłych ustach. Bardzo bym chciała żeby w tym momencie jego twarz osunęła się o kilka milimetrów i trafiła w moje spragnione wargi. Gdy byłam już w domu zorientowałam się, że została mi godzina do naszego spotkania. Pogoda się poprawiła, zrobiło się cieplej. Chmury zniknęły, a trawy lśniły w świetle słońca. Ubrałam moje koturny i słodką czerwoną luźną sukienkę z czarnym paskiem w tali. Na powiekach pomalowałam grube kreski
i założyłam moja ulubioną czarną skórę. Umówiliśmy się w głównym centrum handlowym. Chłopak był w białej koszuli
i czarnym obcisłym podkoszulku, przez którą można było zobaczyć jego umięśniony tors. Gdy mnie ujrzał jego twarz wykrzywiła się w pięknym uśmiechu o który można by zabić.
- Witaj mała polko. - Złapał mnie za rękę i pociagnął w stronę wejścia.
- Aż taka mała nie jestem. To już prawie 170 cm. - Usłyszałam jego kojący śmiech i szłam za nim jak zahipnotyzowana.
Gdy już przecisnęliśmy się przez wszystkich ludzi i mogliśmy odetchnąć, on zapytał:
- Ochota na kino ? - Spojrzałam w górę i ujrzałam wilki napis cinemaxx. Szeroko się uśmiechnęłam, a on znał już odpowiedz.
- To dobrze. A jaki film?
- Dla mnie to jest bez różnicy.
- No dobrze, ja kocham horrory.- Bez słowa podeszliśmy do kasy, a po chwili staliśmy w kolejce po smakołyki. W sali było tylko 10 osób. Zajęliśmy miejsca na samym końcu, w środkowych fotelach. Pomieszczenie było w barwach czerwieni
i czerni. Miejsca były duże oraz wygodne, wyłożone czerwoną tapicerką. Ekran był ogromny, a ciemne lampy lekko świeciły. Czułam piękny zapach kwiatów i morza. Cała woń pochodziła od zielonookiego Uriela. Po paru minutach film sie zaczął. Poza ekranem nie było nic widać. Położyłam rękę na siedzeniu. Początek był nudnawy, dopiero potem poczułam, co to strach. Raz przestraszyłam się tak bardzo, że aż podskoczyłam. Ciemnowłosy złapał mnie swoją ciepła dłonią i przytulił. Nie wiedziałam, co powiedzieć, ale jego zapach totalnie mnie oczarował i siedziałam wtulona w jego silne barki z zamkniętymi oczami. Bajka się skończyła i musieliśmy opuścić sale. Uriel szarmancko zaprowadził mnie prosto do domu. Przy drzwiach staliśmy wypatrzeni w siebie i nic nie mówiliśmy. Gdy po chwili jego twarz zbliżała sie coraz bardziej i bardziej. Gdy już byłam gotowa na pocałunek, a moje oczy były już zamknięte, poczułam jego ciepłe wargi na moim policzku.
- Dobranoc Saro. - Nie chciałam otwierać oczu. Pragnęłam by ta chwila trwała wiecznie. Jak głupia stałam tam
z zamkniętymi oczami, dopiero po dłuższej chwili je otworzyłam. Uriela już nie było, lecz mój uśmiech nie zniknął.
W domu było cicho, rodzice napisali na kartce " Wychodzimy, będziemy późno. Nie czekaj na nas. Kochamy mama i tata". Dom był wolny, ale mnie to w tej chwili w ogóle nie interesowało. Moje myśli były tylko przy jego ciepłych pełnych ustach na moim poliku. Rządowym krokiem ruszyłam do łazienki. Kąpiel lekko mnie orzeźwiła, a łóżko otuliło domowym ciepłem. Nie wiem ile tak leżałam, ale po jakimś czasie oczy same mi się zamknęły i zapadłam w głęboki sen.

Prawnuczka LucyferaWhere stories live. Discover now