28.Przygotowania do ślubu

626 52 14
                                    

Yukihira Souma
-Souma to bardzo ważna sprawa!- krzyknęłaś na swojego narzeczonego.
Odpowiedział ci głośnym  westchnięciem, lecz mimo niechęci wstał z kanapy i podszedł do stołu na którym były rozłożone przeróżnego rodzaju ulotki z targami weselnymi.
-Więc co to za ważna sprawa z którą sama sobie nie mogłaś poradzić?-zapytał i ziewnął przeciągle.
-Jak myślisz jakiego koloru powinny być serwetki? Powinny być bardziej kremowe czy écru? I jeszcze kwiatki do bukietu mają bardziej wpadać w karmazynowy czy karminowy?- Złapałaś się za głowę.
Yukihira nie rozumiejąc większości słów milczał i udawał, że rozumiejąc co ci chodzi.
-Uważam, że serwetki powinny być écru, a kwiatki karminowe, będą bardziej kontrastować z twoimi oczami- powiedział i sprawiał wrażenie, że na prawdę wie co mówi.
-Nie wiesz jak wyglądają te kolory prawda?-rzuciłaś przybita.
-Absolutnie nie mam pojęcia co do mnie mówisz.
W tamtym momencie się załamałaś, wszystko spoczywa teraz na twojej głowie, bo jak osoba pokroju Yukihiry pomoże ci w czymkolwiek poza gotowaniem?
-Nie przejmuj się [Imię], jakoś to będzie.- Poklepał cię po ramieniu i wrócił do swojego poprzedniego zajęcia, czyli grzania kanapy przy telewizorze.
-Jeśli za chwilę mi nie pomożesz wszystkiego planować, jak Boga kocham wrzucę twoje wszystkie noże, nie zbliżysz się do mnie w noc poślubną...- Miałaś już dalej wymieniać formy kary które na nim wypróbujesz, ale nim się spostrzegłaś obok ciebie na krzesełku grzecznie siedział Souma.
-Czyli jaki kolor to ten écru?
Wtedy już wiedziałaś, że będzie to bardzo długie i mozolne planowanie...

Takumi Aldini
Doskonale wiedziałaś, gdzie odbędzie się wasz ślub- na jednej z plaż we Włoszech. Zawsze marzyłaś by twój wielki dzień był jak najbardziej zbliżony do tych, które widywałaś na wielkim ekranie.
-Jesteś pewna [Imię]?-zapytał Takumi- w końcu do ostatniego dnia nie będzie wiadomo jaka będzie pogoda, a wątpię żebyś chciała brać ślub pod gołym niebem podczas trwania burzy z deszczem.- Takim oto akcentem twój jakże kochany narzeczony ostudził wszelkie nadzieję wzięcia ślubu jak z bajki.
-Zawsze można sprawdzić pogodę w telefonie z wyprzedzeniem trzydziestu dni.
-Dzisiaj miało być trzydzieści stopni i słońce bez jakiegokolwiek zachmurzenia.- Wskazał za okno za którym szalał istny huragan.
-A-ale...-Chciałaś jeszcze coś dodać, ale po prostu brakło ci argumentów.
-Co sądzisz o tym kościele? Ma na prawdę bardzo ładne witraże.- Podał ci do rąk parę zdjęć.
Patrzyłaś na nie sceptycznie, ale chcąc nie chcąc musiałaś zgodzić się z chłopakiem- całe wnętrze kościoła wyglądało wręcz przepięknie.
-Ostatecznie mogę się zgodzić- powiedziałaś udając obojętną i lekko urażoną- Ale miejsce na wesele już ja wybieram!

Kurokiba Ryo
-Skarbie mówię ci to już po raz setny raz, wszystkie dana na weselu nie mogą być owocami morza- powiedziałaś zmęczona.
-Daj mi jeden sensowny powód.- Wciąż upierał się Kurokiba.
-Mój [członek rodziny], [kolejny członek] i cała rodzina [jeszcze jeden członek rodziny] nie lubią owoców morza, więc nie zrobię im tego.
-Pff- prychnął urażony.
Chodziliście po waszej ulubionej hurtowni żywności, bo taniej was wyjdzie wynajęcie kucharek niż kupowanie dla każdego gościa osobnego talerza.  Twój narzeczony nie wydawał się być zadowolony z faktu, że każda potrawa serwowana na waszym weselu nie będzie owocem morza, które Kurokiba tak uwielbiał.
-Zmień wyraz twarzy, bo jeżeli nie sama ci go zmienię.- Nie zaszczyciłaś go nawet spojrzeniem, ale on dobrze wiedział, że jeśli się nie zastosuje do twojego polecenia zostanie bardzo boleśnie ukarany.
Chodziliście po hurtowni już parę godzin w poszukiwaniu wszystkich produktów z listy. W pewnej chwili zauważyłaś, że miny wszystkich ludzi w okolicy wyrażają strach. Nie wiedząc co się dzieje odwróciłaś się i dostrzegłaś Ryo. Jego usta były wygięte w szerokim uśmiechu, za to oczy były przepełnione jadem, do tego aura wokół niego wręcz krzyczała "nie zbliżaj się do mnie". Czarnowłosy rzeczywiście zmienił wyraz twarzy, ale nie do końca o taki efekt ci chodziło.
-Miej już sobie tę minę srającego psa na puszczy, wtedy przynajmniej nie straszysz ludzi wokół- powiedziałaś do mężczyzny i ruszyłaś dalej załamana.

Hayama Akira
Od ponad pięciu godzin chodziliście po wielkim budynku w którym odbywały się targi ślubne. Wszelkiego rodzaju auta były poustawiane na błyszczącej białej podłodze. Od karoc żywo wyjętych z baśni do wielkich czarnych limuzyn.
-Co powiesz na to?-zapytałaś wskazując na białą limuzynę.
-Z twoim zapałem wynajęcie transportu więcej nas wyniesie niż całe przyjęcie weselne.- Ostudził twój zapał poważny Akira.
Niechętnie odeszłaś od pięknie wyglądającego auta.
-Skoro już mamy się oszczędzać z funduszami, to może najlepiej weźmy to auto, co?-powiedziałaś oskarżycielsko wskazując na białego malucha przyozdobionego czerwonymi różami.
Hayama na twojego focha strzelił buraka, bo powiedziałaś to na tyle głośno, że cała sala mogła cię swobodnie usłyszeć.
-Przyjdźmy tu innym razem, teraz zajmijmy się czymś innym...
-Ale skarbie czas jest cenniejszy niż pieniądze, nie powinniśmy nim szastać! Skoro już tu jesteśmy wybierzmy coś.- Z pulsującymi żyłkami na czole pociągnęłaś mężczyznę do oglądanie kolejnych pojazdów.

Isshiki Satoshi
Oboje niezbyt wierzyliście w przesady, więc wśród osób które pomagały ci wybrać suknie ślubną był Isshiki. Oprócz niego były z tobą dwie twoje kuzynki.
-Satoshi w czym chciałbyś mnie zobaczyć?- zapytałaś chcąc wejść do przymierzalni.
-Jak dla mnie możesz iść nago, i bardziej nacieszysz oko i będzie taniej.- Poruszył znacząco brwiami.
-Czyli mówisz, że syrenka będzie ok?-Dałaś sygnał ekspedientce (nie wiem czy tak do końca nazywa się ta pani~Ava) by przyniosła ci parę sukienek w tym właśnie kroju.
-Co sądzicie o tej?- zapytałaś podchodząc do siedzących na kanapie bliskich.
-Ta jest śliczna!-krzyknęła [Imię kuzynki 1]
-Przymierz coś jeszcze, ta jakoś mi do ciebie nie pasuje-powiedziała [Imię kuzynki 2].
Jedynie Isshiki milczał, siedział na kanapie całkowicie znudzony.
Po paru minutach wróciłaś w innej sukience, twoje kuzynki były nią zachwycone, ale ty gdy dostrzegłaś swoje odbicie od razu coś ci się nie spodobało.
-Źle się układa na biuście.-Zrobiłaś skwaszona minę.
-Wiesz co się idealnie układa na twoim biuście?-zapytał i podszedł do ciebie.
Spojrzałaś zdezorientowana na mężczyznę.
-Moje dłonie.- Złapał cię od tylu za piersi i uśmiechnął się bezczelnie.
Twoje kuzynki i ekspedientka spojrzały w bok całkowicie zawstydzone zachowaniem Satoshiego.

Shinomiya Kojirou
-Czemu nie możemy wysłać tego pocztą?!-powiedział zirytowany Shinomiya.
-Bo nie, to moja rodzina i ja chcę!-krzyknęłaś i nadęłaś poliki niczym małe dziecko.
-T-ty cholero.- Na jego czole pojawiła się pulsująca żyłka.
Zdenerwowany złapał cię za poliki i zaczął je rozciągać.
-Ałaja tło błołi!
Popchnęłaś chłopaka, a on spadł z kanapy na podłogę, widząc idealną okazję do zemsty skoczyłaś na różowo włosego.
-Kiedy mamy zamiar jechać do twojej rodziny rozdawać zaproszenia?-powiedział siląc się na miły ton.
-Jutro!

***

Następnego dnia zapakowaliście się w auto -oczywiście Kojirou prowadził, bo uznał, że jesteś zbyt niebezpieczną osobą by powierzył ci swoje cenne życie.
-Mamo! Tato!-krzyknęłaś i rzuciłaś się rodzicom na szyję, w końcu nie widziałaś ich parę miesięcy.
-Kojirou miło cię widzieć chłopcze-zwrócił się twój ojciec do mężczyzny.
Bardzo cieszyłaś się, że twój tata polubił Shonomiye, myślałaś, że dzięki temu łatwiej przyjmie fakt twojego za mąż pójścia.
-Co?
-Powiedziałam, że chcemy zaprosić was na nasz ślub i wesele- powtórzyłaś ojcu.
-Jak mogłeś mnie tak zdradzić Kojirou?! Ja ci ufałem, a ty kradniesz mi moją małą córeczkę?!-zawył twój ojciec i wybiegł z łzami w oczach.
-Przejdzie mu... Kiedyś- powiedziała twoja mama popijając herbatę.
-Resztę wysyłamy pocztą- wyszeptał ci  do ucha Shinomiya.
Niechętnie skinęłaś głową.

Jaki jest najlepszy sposób na odzyskanie chęci do pisania scenariuszy z  SnS? Oglądanie openingu z tej właśnie serii... (Ale tylko ten pierwszy 😍*_*)

Shokugeki no Souma ~ScenariosWhere stories live. Discover now