Rozdział 9

8 3 0
                                    

Pędziłyśmy korytarzami laboratorium jak szalone. Wystawał ze mnie już prawie cały tułów Chary, więc było to trochę niewygodne, ale czego się nie robi dla... w sumie to nie wiem, czemu mi pomaga. Czy moja dusza jest aż taka cenna? Cóż, jak widać tak. No więc biegłyśmy tak biegłyśmy, aż w pewnym momencie nasze nogi stwierdziły, że nie mają zamiaru dłużej utrzymywać podwójnego ciężaru i upadłyśmy. Spróbowałam upaść na ręce, ale jako, że Chara wpadła na nieco inny pomysł, a mianowicie chciała się przetoczyć i zmienić całość w zgrabny przewrót tylko się poplątałyśmy. Przez całe te nieudolne manewry uderzyłam się w głowę i chyba będę miała guza.

-Musimy chyba popracować nad zgraniem. - jęknęłam

-Po prostu siedź cicho i rób to co ja. - w tym momencie znowu poczułam ból w miejscu, gdzie stykałam się z Charą i przebiegł mi dreszcz po kręgosłupie. Po chwili stękania i tłumionych krzyków do dodatkowego tułowia dołączyła noga. -Chyba kończy nam się czas. -Nie potrzebowałyśmy dodatkowej zachęty. Wstałyśmy i pobiegłyśmy dalej na naszych trzech nogach. Na początku miałyśmy problem z synchronizacją, ale szybko się do siebie dostosowałyśmy. Przed nami były wielkie drzwi kończące korytarz, a za nimi wielkie pomieszczenie do badań. Wpadłyśmy tam jak szalone i już miałyśmy zacząć wbiegać po schodach na pięterko, gdzie stał Gaster, ale zostałyśmy porażone prądem. Chara spojrzała na mnie wyraźnie zaskoczona. Chyba dostała mocniej niż ja, bo w przeciwieństwie do mnie nie udało jej się ustać. Niestety jako, że byłyśmy zrośnięte upadając pociągnęła mnie za sobą. W ten oto sposób po raz setny tego dnia znalazłam się rozciągnięta na podłodze. Podniosłam tylko głowę, żeby się rozejrzeć. Na lewo od nas były schody, po których miałyśmy teraz biec. Prowadziły na okalającą pomieszczenie metalową kładkę, na której drugim końcu stał Gaster, a do ściany za nim przykuty był ledwo przytomny Pap. Na samym środku umieszczony był wielki zbiornik wypełniony wodą. W środku pływała moja dusza. Naukowiec z piekła rodem podszedł do barierki i spojrzał na nas. Musiałyśmy wyglądać żałośnie leżące u drzwi i tak dziwnie połączone ze sobą. Byłyśmy strasznie wyczerpane i czułyśmy się równie fatalnie, jak to wyglądało. Przynajmniej ja.

-Proszę, proszę. Nie sądziłem, że w ogóle tu dotrzecie. - w jego głosie było słychać lekki podziw. Muszę przyznać, że wcale mnie to nie zadowoliło. Raczej zirytowało. Co ten potwór sobie myślał? Poczułam się strasznie niedoceniona i chyba pierwszy raz w życiu naprawdę się wściekłam. -Oczywiście nic wam to nie dało, poza tym, że będziecie mogły sobie popatrzeć jak zabijam tą ofiarę losu, a potem same umrzecie. Po rozdzieleniu waszych ciał Chara będzie zbyt słaba, aby dożyć jutra, a ty Frisk bez duszy umrzesz od razu. Ja z twoją duszą zdobędę potęgę o jakiej marzyłem i nic nie możesz na to poradzić. Obydwie poniosłyście klęskę i to w najbardziej żałosny sposób o jakim mógłbym pomyśleć. Płaszczycie się przede mną i jedyne co możecie zrobić to czekać, aż śmierć się zlituje i po was przyjdzie. No, ale nie przedłużając... - podszedł do Papyrusa i przycisnął dłoń do jego żeber. -Waszym ostatnim posiłkiem będą pieczone żeberka! - zebrałam w sobie całą wolę życia i wstałam. Podniosłam też Charę. Dziura w dłoni Gastera zaczęła lśnić fioletowym blaskiem.

-Gaster, zabiję cię. - nie byłam pewna, która z nas to powiedziała, ale zaskoczony naukowiec obrócił się, a promień energii skierowany w Papa poleciał nieco w górę i zamiast go zabić zniszczył łańcuch, którym był przykuty do ściany. Szkielet upadł, a Gaster zrobił unik przed lecącym w jego stronę nożem. Nie mam zielonego pojęcia skąd Chara go wytrzasnęła, ale miała ich więcej. Rozbiła zbiornik na środku sali i zaczęła wylewać się z niego woda. Moja dusza zaczęła leniwie wracać na swoje miejsce. Uniosłyśmy się w powietrzu połączone już tylko w kostce. Gaster wydawał się strasznie zdezorientowany. To już mi się podobało. To, że jednak udało mu się na tyle ogarnąć w sytuacji, że wycelował w nas blasterem nieco mniej.

-Posłuchaj, wcale nie musimy walczyć. - zaczęłam, gdy moja dusza była już tylko metr ode mnie i zaczynałam odzyskiwać nad sobą kontrolę.

-Mów za siebie pantoflu. - Chara rzuciła kolejnym nożem, ale został rozwalony przez fioletowy promień energii. Wpadła w szał i rzuciła się przed siebie ciągnąc mnie za sobą. Złapałam w locie moją duszę i wchłonęłam ją odzyskując pełną kontrolę. Zatrzymałam się w powietrzu.

-Nie będę walczyć! - nie ruszyło jej to. Oderwała się ode mnie i poleciała dalej omijając kolejne promienie. Zaczęłam spadać. Poczułam tylko jak ktoś mnie łapie i zrobiło mi się czarno przed oczami.

***

Obudziłam się otoczona ostrymi skałami. Znowu znalazłam się w swojej własnej głowie i znowu mi się tu nie podobało. Przede mną stała Chara. Była odwrócona tyłem, więc nie widziałam jej twarzy.

-A więc jednak. Zostałyśmy rozdzielone zanim zdobyłam twoją duszę. - pomyślałam, że to niegrzeczne rozmawiać z kimś nie patrząc się na niego, ale stwierdziłam, że tak uwaga też nie byłaby na miejscu. -Umrę w ciągu kilku godzin. To będzie drugi raz. - odwróciła się do mnie. Po jej policzku spływała samotna łza, ale minę nadal miała hardą. - Umrę drugi raz. Wiesz jaki to jest ból? Nie fizyczny, tylko psychiczny. Chciałam od tego uciec. Raniłam innych by oni nie zranili mnie. Potem pomyślałam, że jeśli zdobędę twoją duszę będę mogła znowu żyć normalnie. A teraz to koniec. - pociągnęła nosem i rozwiała się z wiatrem. 'Nie, to jeszcze nie koniec' pomyślałam. Ocknęłam się w ramionach Papa.

-Frisk, żyj, proszę nie zostawiaj mnie... - bełkotał

-Nie zamierzam cię zostawiać głuptasie. - spojrzał na mnie. Miał szkliste od płaczu oczy, a łzy wyznaczyły mokrą dróżkę na jego kościach policzkowych.

-Frisk...

-Tak?

-Kocham cię. - no i znowu zemdlałam.  


Undertale - Walka o duszęWhere stories live. Discover now