0

4.6K 300 89
                                    

- Podjęliśmy decyzję, co do twojej przyszłości, Alexandrze. – Oświadczył Robert Lightwood, siedzący obok Maryse na kanapie. – Nie możemy dłużej ignorować rzeczywistości.

- A jaka to rzeczywistość, ojcze? – Zapytał chłopak.

Nikt by się nie domyślił, że ten wysoki, umięśniony chłopak jest omegą. Po pierwsze: omegi były kobietami, po drugie: w większości były drobne i słodkie. Po trzecie: zwykle w wieku dwudziestu jeden lat były już zajęte. On nie zaliczał się do żadnego punktu.

Siedział skulony w rogu biblioteki, z palcem między kartkami przymkniętej książki. Zauważył, że ojca zirytował widok książki, więc szybko zerknął na stronę i odłożył ją za siebie. Był w emocjonującym momencie, w którym omega, która próbowała nie ulec uczuciu do aroganckiego alfy, nie potrafiła już dłużej tłumić uczucia i zamierzała się z nim połączyć.

Tylko tak mógł uciec od rzeczywistości, w której nikt go nie chciał.

- Nigdy nikogo sobie nie znajdziesz na własną rękę. – Powiedział twardo.

Alec doskonale o tym wiedział, ale i tak zabolało.

Rodzina Lightwoodów od dziewiętnastego wieku była elitą Nowego Yorku. Mogli się pochwalić znajomością z hrabiami i wicehrabiami w Anglii, a nawet burmistrzami ważniejszych miast. Jednak w końcu rodzinna fortuna zaczęła się kurczyć, a w dwudziestym pierwszym wieku jak wiele innych rodów stali się klasą średnią, kurczowo trzymającą się przeszłej chwały.

Ciągle chodzili na bale nowobogackich sąsiadów chcących wejść do ważnego świata, na imprezy charytatywne, robili grille dla biznesmenów. I byli bardzo poważani do chwili „incydentów", jak na przykład pierworodny, który był wybrykiem natury...

Jako ludzie pragmatyczni Lightwoodowie od razu odszukali podobne do nich przypadki i odkryli, że mężczyźni omegi nie są już nowością, a ich życie nie różni się od kobiet omeg. Dojrzewają w wieku piętnastu lat, są drobni, łagodnie usposobieni, kobiecy... Uspokojeni tym, że ich syn będzie miał normalne życie, musieli już tylko sprawić by zainteresowanie nim wygasło. Po niedługim czasie postarali się o drugie dziecko.

Jednak chłopak nie był ani drobny ani kobiecy, a alfy z dobrych domów nie miały ochoty się z nim łączyć.

Alec najgorzej przeżywał odtrącenie od pierwszego i jedynego alfy, w którym się zakochał, swojego przyrodniego brata Jace'a. Myśl o nim dalej go bolała. Jednocześnie tęsknił do tego nieznanego mu uczucia zależności, które biło od połączonych par i nie chciał już nigdy nikogo kochać, żeby nie czuć bólu odrzucenia. Chciał żyć swoim życiem z ukochanym, jednak gdy kolejne alfy omijały go jak zarazę, trudno mu było być miłym dla innych.

W tej chwili tylko książki i obowiązki domowe na chwilę odrywały go od depresyjnych myśli i nienawiści do świata.

- Przez tą na pewno niełatwą dedukcje uzgodniliście, że? – Zapytał gorzko.

Doskonale wiedział, że jest dla rodziny tylko ciężarem. Jednak chociaż narzekali to płacili za jego szkołę kiedy jeszcze do niej chodził, za kursy sztuk walki, za studia, ubrania, jedzenie za wszystko. Choć Alec chciał pracować na siebie to nikt nie zatrudnił go do prac dla omeg (nauka, opieka nad dziećmi) ani dla alf. Pracował więc w domu, opiekował się młodszym bratem czasami też dzieckiem Isabelle, gotował, robił zakupy...

Ojciec spojrzał na niego ostro, wyczuwając ironię.

- Zgadując, że chciałbyś zacząć życie na swój rachunek, mieć swój dom, męża, postanowiłem sam ci go poszukać.

Omega - Malec AUWhere stories live. Discover now