33. Co się właśnie stało?

13.6K 1.4K 597
                                    

Aurora nie słyszała, co działo się wcześniej podczas spotkania, ale oceniając po stanie Draco, nie było zbyt różowo. Wyglądał na jeszcze bardziej poruszonego niż po śmierci Dumbledore'a, co dziewczynie łamało serce. Jedna dobra rzecz, która wyszła z tego całego spotkania, uważała Aurora, to to, że nie musieli jej już ukrywać.

- Nie chciałem, żeby tak wyszło - powiedział Draco, kiedy po spotkaniu wracali z Aurorą do swoich pokoi. - Nie sądziłem, że on też zmusi do czegoś ciebie, ja...

- Przestań, Draco - przerwała mu dziewczyna, kręcąc głową. - Wiedziałam, na co się piszę, gdy zgodziłam ci się pomóc. To nie twoja wina - przekonywała dziewczyna, choć trochę kłamała. Ten niecały rok wcześniej naiwnie sądziła, że wszystko rozwinie się trochę inaczej...

Wtedy wszystko stało się takie realne i nie byłam pewna, czy chciała to zrobić. Ale czy miała wybór? Bellatrix wzięła na siebie całą odpowiedzialność, więc była gotowa zrobić wszystko, by Aurora dobrze wypadła. Draco wiele jej nie powiedział, ale podobno Voldemort nie "lubił" jej już tak bardzo jak kiedyś. Zabrał też różdżkę Lucjusza, co ją zdziwiło. Kiedy za to zapytała o tamtą tajemniczą kobietę, nie chciał jej nic powiedzieć - twierdził, że mu nie wolno.

- Idź już spać, Draco i nie martw się - powiedziała Aurora po ich krótkiej szeptanej rozmowie. - Ja za to chcę w końcu zobaczyć mój prezent.

Posłał jej minimalny uśmiech na te słowa, po czym rozeszli się do swoich pokoi.

Aurora z ekscytacją otworzyła wielkie pudełko od Draco, gdyż cały dzień czekała na tamten prezent, jej jedyny...

Po zdjęciu pokrywki ujrzała trzy mniejsze granatowe pudełka leżące na białym materiale. W pierwszym z nich odnalazła srebrną bransoletkę, wyjątkowo subtelną, a jednak piękną. Drugie skrywało w sobie spinki, podłużne i lekko połyskujące, również srebrne. Wreszcie w trzecim pudełku, największym z nich, znalazła posrebrzaną szczotkę, niezwykle delikatną, ozdobioną skomplikowanymi, szczegółowymi arabeskami.

Aurora już wtedy była zachwycona. Poczuła się jak dama od samego trzymania tamtych, uważała, wspaniałych przedmiotów. Sądziła, że one trzy były wystarczająco wspaniałym podarunkiem, dlatego dopiero po chwili zorientowała się, że biały materiał, na którym leżały, nie był ozdobą...

Draco nigdy nie dawał małych prezentów, bo sam do takich nie był przyzwyczajony, lecz Aurora zaczynała się zastanawiać, czy to już naprawdę nie było za wiele. Wyciągnęła z pudła długą, zwiewną sukienkę z bufiastymi rękawami i wstążkami na plecach. Była naprawdę piękna, jakby wyciągnięta z jakiejś bajki, z zamku, z szafy jakiejś księżniczki... Przez moment dziewczyna przyglądała się kreacji, aż wreszcie wstała i przyłożyła do siebie przed lustrem. Wyglądało na to, że będzie pasować idealnie.

- Dziękuję, Draco... - szepnęła Aurora sama do siebie, a pomimo tego wszystkiego, co się działo, uśmiech nie schodził jej z twarzy.

Dopiero gdy się położyła, ogarnęły ją wszystkie najgorsze myśli. Poza zadaniem od Voldemorta, przypomniało jej się też o więźniu, którego miał wprowadzić Glizdogon. Nie mogła spać przez tamtą noc z myślą, że ktoś był uwięziony parę pięter pod nią...

Następnego dnia Aurora od razu wpięła we włosy otrzymaną spinkę, dając Draco do zrozumienia, że była zachwycona. On jednak ledwo to zauważył; zdawało jej się, że oszalał po ogłoszeniu tej całej misji, nawet jeśli wiedział, że nie było opcji wycofania się. Od tamtego momentu próbował spędzać z Aurorą tak dużo czasu, jak tylko mógł - gdzieś głęboko uważał, że są duże szanse na to, że może zginąć, nawet jeśli nigdy nie powiedziałby tego na głos. Nie chciał dopuszczać do siebie myśli, że jednak mogłoby się to wydarzyć.

Bellatrix poinformowała Aurorę, że będzie potrzebowała miotły, bo tak Harry Potter miał zostać przetransportowany ze swojego domu do kogoś z Zakonu Feniksa. Kobieta tysiące razy przypomniała jej, co powinna robić i zagroziła, że uda się jej, albo pożałuje. Aurora wiedziała, że mówiła poważnie.

Choć dziewczyna nie była aż tak zdenerwowana przed wszystkim, sądząc, że w tamtej sytuacji znajdowała się przecież po tej bardziej przerażającej stronie, gdy wreszcie nadszedł tamten dzień, stała się kłębkiem nerwów. Próbowała ukryć to przed Draco, lecz on znał ją zbyt dobrze. Siedzieli razem na jego łóżku, gdy Aurora zdała sobie sprawę, że się trzęsła.

- Nie idź - powiedział Draco, łapiąc ją za rękę, by przestała się trząść.

- Mówisz to, jakbym mogła - wymamrotała, spuszczając głowę.

Draco westchnął; puścił jej dłoń i objął ją ramieniem. Nadal było to nieco niezręczne, ale oboje byli zbyt wystraszeni, by się tym wtedy przejmować. Aurora bez namysłu odwróciła się i przytuliła go, kładąc głowę na jego ramieniu, szukając jakiegokolwiek oparcia. Jej odwaga pochodziła ze strachu - jeśli to miało sens. On natychmiast odwzajemnił uścisk, i to mocno.

- Przepraszam. Przepraszam, że cię w to wciągnąłem - powtarzał nieustannie.

- Nie, nie to znowu, przestań - odparła od razu, wycofując się nieco. - To nie pomaga. Ja się na wszystko zgodziłam...

Patrzyli na siebie, aż Draco ujął nagle jej twarz w swoje dłonie. Nie wiedział, co robić, ale nie potrafił znieść myśli, że być może widział ją ostatni raz. Zbierał w sobie odwagę, by powiedzieć jej te słowa, które już dawno powinna od niego usłyszeć, ale nawet wtedy było to cholernie trudne. Aurorę zalał gorąc; na ułamek sekundy zapomniała o tym, co miało się zaraz stać. Widziała, że on najwyraźniej chciał coś zrobić, powiedzieć, ale przerwał mu głos dochodzący z piętra niżej:

- Aurora, zejdź tutaj natychmiast!

Wtedy dziewczyna od razu zerwała się na równe nogi, łapiąc za swoją miotłę, która była oparta o ścianę.

- Muszę iść - powiedziała tak, jakby tego nie wiedział. Wybiegła z jego pokoju zanim mogłaby zacząć się wahać, a on natychmiast ruszył za nią.

- Wróć cała, jasne? - powiedział stanowczo, choć wiedział, że to wcale od niej nie zależało.

- Tak - odpowiedziała szybko, nie chcąc tego przedłużać. Powtarzała sobie, że im szybciej pójdzie, tym lepiej, bo za nic w świecie nie chciała go wtedy zostawiać.

- Mówię poważnie! - krzyknął, po czym pokręcił głową sam do siebie.

Nie, nie mógł jej dać tak po prostu odejść.

A po tym wszystko stało się w ułamku sekundy. Już miałam zbiec na dół, gdy poczułam silny ucisk na moim nadgarstku. Upuściłam miotłę z szoku, a ona spadła na marmurową posadzkę korytarza z głośnym dzwonieniem. Zostałam pociągnięta w tył, myśląc, że spadnę na schody, ale byłam mocno trzymana i zanim mogłam zareagować, Draco mnie pocałował.

Po dziś dzień jestem zaskoczona, że wtedy nie zemdlałam ani nie miałam zawału serca. Oczywiście odwzwjemniłam pocałunek. To było oszałamiające; zapomniałam o wszystkim, co się wokół mnie działo i chciałam, by ta chwila trwała wiecznie - chwila, na którą tak długo czekałam... Czułam się, jakby tysiące kul ognia płynęło przez moje żyły. To było nie do uwierzenia, że był tak blisko, że wdychałam jego zapach, że czułam jego usta na swoich. Ale gdy kolejny wrzask Bellatrix wypełnił cały dom, on się gwałtownie odsunął i mnie puścił. Nie miałam nawet czasu mu nic powiedzieć, bo złapałam za miotłę i prawie zleciałam na dół. Czerwona i zadyszana, stanęłam przed Bellatrix.

- Jestem gotowa - wysapała Aurora, choć to nie była prawdą. Czuła się niczym upojona alkoholem, nie do końca wiedziała jeszcze, co się wokół niej działo.

- W końcu! Ruszamy! - krzyknęła Bellatrix, lecz dziewczyna jakby jej nie słyszała, bo myśli zajmowało jej coś zupełnie innego.

Co się właśnie stało?

Unplanned Liars • Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz