09. Zostanę tyle, ile będzie potrzeba

403 53 9
                                    


Liliowowłosy spoglądał na swojego współlokatora, kiedy ten zszokowany wpatrywał się w twarz mniejszego. Nie wiedział, za co dostał w twarz i teraz oszołomiony przyłożył lekko dłonią do piekącego policzka. Mały, a werwę i siłę miał dosyć dużą.

Jednak jego moc była zewnętrzna, ponieważ w środku miał ochotę rozpłakać się niczym mała dziewczynka. Mieszkanie z młodszym zaczęło go za bardzo przytłaczać. Przecież miało być dobrze, szukał jedynie dachu nad głową, aby w spokoju zdać studia i potem wrócić do Busan, albo i nawet zostać tutaj, żeby znaleźć dobrą pracę i własny, niedzielony z nikim kąt. Na obecną chwilę miał wylane na to wszystko i z chęcią wróciłby do domu - ale do swojego prawdziwego, gdzie czuł rodzinną atmosferę, widziałby rodziców, a do Jisoo mógłby dostać się w przeciągu dwudziestu minut i bez skrupułów wykazać kłębiące się w nim uczucia poprzez łzy, które teraz zaciskał w oczach, raz po raz gwałtownie mrugając.

Jungkook to widział. Nie da się ukryć przeszklonych oczu, które u Taehyunga były widoczne bez problemu. Miał ochotę go przytulić, bo nie chciał, aby tak wyszło. Nie chciał go wczoraj całować, chociaż to był tylko zwykłych, niewinny buziak. Dla niego, bo Jeon nie jest przyzwyczajony do delikatności i takiego oporu na dotyk, który reprezentował starszy. Szanował to, ale był jaki był i czasami trudno było mu o tym pamiętać a zwłaszcza w chwili, kiedy jego umysł odbiegał od miana trzeźwego.

- Taehyung... - zaczął, ale chłopak odwrócił się przodem do szafek, opierając ręce na blacie. Przyłożył czoło do chłodnego frontu, bo czuł, że jego policzki znowu płonął niczym żywy ogień. Jeżeli, oczywiście, mogły bardziej go palić, bo wydawałoby się, że różowość jego lic sięgnęły maksymalnego stopnia. - Ja rozumiem całą sytuację, ale dlaczego uderzyłeś mnie w twarz? - zapytał młodszy.

A Kim chciał najpierw zignorować jego pytanie, posmarować sobie słodkim kremem kolejną kanapkę i udać się ze słoikiem i chlebem do swojego pokoju, gdzie nie musiałby przejmować się łzami, a zatapiałby zęby w orzechowej czekoladzie. Jednak sumienie nie pozwalało mu tak po prostu wyjść, więc stał dalej, plecami zwróconymi do Jungkooka, który podszedł do niego jedynie o krok.

- Przepraszam - powiedział starszy cichym i łamiącym się głosem. Naprawdę, potrzebował się do kogoś przytulić. Jednak nie podejdzie od tak do Kooka, któremu przed chwilą dał z liścia. W tym momencie nie chodziło o sam fakt dotyku, bo teraz czuł się tak okropnie i był w stanie przetrwać jakikolwiek fizyczny kontakt, aby zostały mu wybaczone wszystkie głupoty dzisiejszego wieczoru, wraz ze słowami Yoongi'ego. Głupota przewyższała strach. Jego zachowanie podchodziło pod impulsywne, ale... taki był. I to nie było wyjaśnienie. To nie było również usprawiedliwienie. Ale i tak spuścił głowę i po prostu dał nogę, kierując się do drzwi, bo czuł, jak z jego brody znowu skapują łzy. A wcześniejsze zachcianki zniknęły, przez co teraz nie miał na nic ochoty - od czekolady począwszy, kończąc na swoim życiu.

Jeon zerknął na chłopaka, a chociaż policzek dawał o sobie znać i krótko mówiąc, był na niego po prostu zły, to nie mógł darować sobie widoku Taehyunga, który znowu zaryczany będzie siedział w swoim pokoju, użalając się nad swoim zachowaniem.

Zrobił jeden duży krok i przyciągnął go za nadgarstek, zamykając go w niedźwiedzim uścisku, a spięcie na ciele Kima było wyczuwalne pod jego dużymi dłońmi, które spoczywały w okolicach ramion i pleców mniejszego. Dopiero po chwili Tae, drżącymi rękoma objął go w pasie, cicho szlochając. Dał upust nie tylko emocjom z dzisiaj, sprzed chwili, ale z wczoraj jak i całego tygodnia, kiedy ciągle się stresował wszystkim, co było nowe. Jego zdaniem nie był przystosowany do dorosłego życia, bo całe życie trzymany pod kloszem, po prostu był słaby. Każda pierdoła, za dużo uczuć, potrafiło go doprowadzić do takiej bezradności i desperacji, jaką właśnie prezentował.

roommates | vkookWhere stories live. Discover now