06. Słodkie, słodkie

301 59 33
                                    

- Jungkook, nie chce ci się zwalać na głowę - marudził już kolejne minuty, od kiedy wysiedli z autobusu pod hotelem, w którym jeszcze przez chwilę zameldowany był liliowowłosy. Młodszy starał się nie słuchać tych jęków wydobywających się za jego plecami, bo wręcz musiał ciągnąć chłopaka za rękę, aby ten wziął swoje rzeczy. Jeszcze niedawno stękał, że będzie musiał spędzić całe życie w pensjonacie, a teraz zwlekał z zabraniem walizek i przeniesieniem ich do mieszkania dwudziestolatka.

- Przestań już, przecież sam to zaproponowałem a ty marudzisz, jakbyś sam truł mi tą myślą głowę od przynajmniej tygodnia. - Wywrócił oczami i nie oglądając się za siebie, weszli do pomieszczenia. Czarnowłosy dopiero teraz spojrzał na starszego kolegę i puścił rękę chłopaka obawiając się, że teraz zacznie uciekać po całym holu prosto do windy i będą bawić się w jakąś starszą, koreańską podróbkę Nie ma to jak hotel.

- Nie zaproponowałeś tego, Jungkook - powiedział jasnowłosy z wyrzutem. Jeon naprawdę nie nadążał za nim i nie rozumiał, jak ktoś może mieć za złe oferowanie mieszkania, zwłaszcza w takiej trudnej sytuacji na rynku jak teraz. - Ty to oznajmiłeś i brutalnie, wręcz siłą, wyciągnąłeś mnie z tamtego bloku - wymamrotał, patrząc na niego z miną zbitego psa.

- Bolało cię to? - zapytał czując, jak jego zirytowanie powoli sięga zenitu; pierwszy raz przy tym chłopaku, pierwszy raz tego dnia, bo przez całą drogę do hotelu, przez wszystkie narzekania liliowowłosego, zdążył zrobić się wyjątkowo drażliwy. Taehyung, widząc jego dość chłodne spojrzenie i zmianę w zachowaniu, gwałtownie zaprzeczył głową. - No właśnie. Jak chcesz to zaraz mogę chwycić cię tak, że faktycznie twoja rączka mocno zaboli - mruknął i wyprzedził go, kierując się w kierunku windy. Tae zacisnął usta i bez słowa skierował się za młodszym. Jak na przekór on teraz czuł się, jakby czarnowłosy był jego o wiele starszym hyungiem, a nie o rok później urodzonym od niego chłopcem.

Weszli do windy i w ciszy jechali w kierunku wyższych pięter. Kim nie odzywał się, ponieważ zdawał sobie sprawę z faktu, że jest już na przegranej pozycji i swoimi marudzeniem bardziej rozwścieczy kolegę niż cokolwiek wskóra. Czuł się po prostu niezręcznie, bo wolała mieszkać sam. Nie z kimś obcym, nie ze znajomym. Sam. Jungkook miał rację, że te mieszkania, które oglądali, nie były dobre, ale z desperacji miał już plan wziąć to ostatnie i najwyżej, co jakiś czas, rozglądać się za nowym, nie zasiadając w tamtym za długo.

- Nawet nie obejrzeliśmy wcześniej twojego mieszkania - zauważył jasnowłosy, zerkając kątem oka na Kooka, który jedynie westchnął dość spokojnie, ale Taehyungowi wydawało się czuć w tym lekką irytację.

- Spodoba ci się - powiedział krótko, na co Taeh zaplótł ręce na swojej klatce piersiowej, nie mogąc znieść władczego tonu i postawy młodego.

- Tego nie wiesz. I nawet nie uzgodniliśmy ceny ani żadnych warunków - oburzył się, a z ust Jeona wydobyło się ciche parsknięcie, jakby kpiące.

- Chcesz spisać ze mną umowę? - zapytał, odwracając głowę w kierunku starszego i opierając się ramieniem o ścianę windy.

- A co, jeżeli mnie wykiwasz czy coś? Jak po pewnym czasie będziesz chciał mnie wyrzucić na zbity pysk, bo coś ci nie przypasuje w moim zachowaniu, a ja zostanę jak kołek, ponownie lądując w tym hotelu - wymamrotał.

Jeon uniósł lekko brew i przez chwilę przyglądał się profilowi chłopaka, który odwrócił swoje spojrzenie, gdy tylko młodszy na niego zerknął. Rozbawiło go to tak, jak i całe gdybania. Czy on naprawdę wyglądał na złego człowieka? Znaczy rozumiał, że może zachowanie sprzed kilku minut tchnęło w Taehyunga pewne powątpiewania, ale... czy aż tak?

roommates | vkookWhere stories live. Discover now