31 | Josh Grinson

12.1K 1.2K 552
                                    

Josh Grinson dorastał w przeświadczeniu, że po prostu nie jest typem człowieka, który ma przyjaciół.

     W końcu nie każdy musi się z kimś przyjaźnić, prawda? Niektórzy ludzie po prostu wolą spędzać dnie i wieczory samotnie, wolą samotnie chodzić do kina, na kawę, na imprezę. Niektórzy ludzie nie potrzebują bliskości drugiej osoby, nie potrzebują mieć kogoś, kto rozświetli ich ciemne dni, ani kogoś, kto będzie trzymał światło nad ich głową w ich jasne dni. Joshowi do pewnego czasu także wystarczało bycie samemu; czuł się bezpieczny, wiedział, że nikt nie może go skrzywdzić. Jednak z biegiem lat coraz bardziej zauważył różne miękkie gesty ludzi skierowane do innych, różne czułe słowa, wrażliwe spojrzenia - i z biegiem czasu zaczął za nimi tęsknić, choć nigdy ich nie doświadczył. Dotąd nie wierzył, że ludzie potrzebują ludzi, ale taka była prawda, prawda, do której dojrzał w wieku niemalże osiemnastu lat. Tyle mu to zajęło, aby zorientować się jaki był samotny i smutny w tej samotności. Osiemnaście lat. Cała masa czasu.

     I może to dlatego czasami całował Alison Selliman. Dlatego trzymał ją za rękę, przytulał, obdarzał największą dawką miłości, jaką był w stanie z siebie wykrzesać. Było to zachowanie czysto egoistyczne, ohydne, brzydkie i brutalne - sprawiał ból osobie, która mu pomogła tylko po to, by czuć się trochę bardziej ludzki. Ale czy nie właśnie to robią ludzie? Uśmierzają swoje własne cierpienie cierpieniem innych.

*

Josh Grinson niemalże doskonale pamiętał tamtą imprezę. Miał skończone piętnaście lat. Był styczeń. Wydawało mu się, że ma pod stopami cały świat i nie dotyczą go żadne konsekwencje. Już wtedy sporadycznie palił zioło - lubił jego zapach, który z biegiem czasu zapamiętał, lubił czuć cienką bibułkę pod palcami, lubił to, co robiło z jego mózgiem. Ale wtedy, na tej imprezie, gdy miał piętnaście lat, a w Lambertville był styczeń, Josh Grinson był trzeźwy.

     Cholernie trzeźwy. Trzeźwy jak jeszcze nigdy.

     Pamiętał głośną muzykę. Pamiętał Alison Selliman na kanapie obok niego. Pamiętał Chase'a Braforda z papierosem pomiędzy palcami, takiego jasnego w ciemności, drobnego w sposób aż zachęcający do zrobienia mu krzywdy. Pamiętał Simona Atwooda i Judie Arnett, która cały czas obserwowała Chaza Crawforda, nie widząc, że chłopak obok niej obserwował ją. Pamiętał alkohol, którego nie pił. Pamiętał dym papierosowy. Pamiętał, że ktoś coś do niego mówił, ale on go nie słyszał, nie rozumiał, nie słyszał i nie rozumiał, wciąż i wciąż, i wciąż. I pamiętał jego.

     Och, jak mógłby go nie pamiętać.

     Gabe Baker był najładniejszym chłopcem, jakiego Josh w życiu widział. Był wyższy niż przed wakacjami, nabrał trochę mięśni i masy. Wydawał się doroślejszy, bardziej odsunięty od innych niż wcześniej. Miał jasne włosy, które w słońcu wydawały się złote. Naturalnie układały się w delikatne fale, skręcały przy grzywce i uszach. Gdy Josh o nich myślał, przywodziły mu na myśl włosy z antycznych rzeźb, które na pewno mieniłyby się wszystkimi kolorami złota i brązu, gdyby nie były z marmuru.

     Jedyną wspólną lekcją, jaką mieli, był angielski. Nigdy ze sobą nie rozmawiali, nawet ledwo się kojarzyli. I gdy Gabe się do niego uśmiechnął, wtedy, na tamtej imprezie, gdy Josh Grinson miał piętnaście lat, a w Lambertville był styczeń, wydawało mu się, że wokół niego nagle rozkwitła wiosna.

     Później, tego samego wieczoru, Josh pamiętał odcień oczu Gabe'a Bakera z bliska, w ciemności, gdy stali naprzeciwko siebie w pustej sypialni. Pamiętał, że przywodziły mu na myśl błękitne niebo, ale i gniewne morze, jakby nie mogły zdecydować się na jeden kolor. Pamiętał także jego usta, jego miękkie usta. Pamiętał jego dłonie na swoich policzkach. Pamiętał jego zapach, zapach mięty, papierosów i alkoholu. Pamiętał to uczucie, gdy Gabe go pocałował, jakby nagle wszystko, co żyło na świecie zapadło w śpiączkę, a świadomi byli tylko oni; jakby świat zapadł się pod jego stopami; jakby wreszcie odzyskał coś, czego szukał od bardzo dawna, od tych przeklętych piętnastu lat; jakby wreszcie zrozumiał, że na świecie jest miejsce, do którego pasuje.

wszyscy byliśmy za młodzi ✓ (w księgarniach!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz