7.Nie do wszystkiego da się przywyknąć.

256 43 7
                                    


Fajnie by było jakby więcej was się udzielało... ale no cóż. Jest jak jest :) To nie Larry i to było do przewidzenia. Jednak ja nie mam zamiaru nigdy podejmować się pisania tego paringu;) Jest na tyle innych osób które z nimi piszą ;)

Dziękuję jednej osóbce która tak jak ja lubi czytać FF z tymi mniej popularnymi parami :D


***

Harry nie miał pojęcia, co myśleć o zachowaniu Zayna. Co takiego mogło go aż tak przerazić? Widział jego wyraz twarzy, kiedy wychodził, a raczej uciekał z jego mieszkania. To jak Mulat drżał, a jego oczy wydawały się być wypełnione łzami, mówiło mu, że przegapił jakiś istotny element układanki. Domyślał się, że w najbliższym czasie nie dowie się niczego, a jeżeli będzie próbował na siłę, to chłopak zacznie go unikać. Postanowił dać mu odrobinę przestrzeni i nie poszedł tej nocy na dach, tylko skulił się na kanapie przed telewizorem, lecz nie potrafił skupić na żadnym filmie, cały czas odtwarzając w myślach scenę z popołudnia. Dodatkowym czynnikiem wywołującym niepokój był powrót Nicka i to, w jakim humorze wróci starszy. Jeżeli wszystko się udało jak zaplanować, to może przez kilka dni będzie w miarę spokojnie, ale jeśli nie... cóż, przyzwyczaił się już do pretensji i wrzasków o wszystko. Z bólem było odrobinę ciężej, ale też już powoli obojętniał. Po prostu czekał, aż brunetowi minie szał...

Miło było mieć odrobinę oddechu i normalności, a dzięki Zaynowi przypomniał sobie jak dobrze było mieć w kimś wsparcie i chociażby towarzystwo do rozmowy. Nie chciał, żeby się to skończyło, ale kogo to obchodziło... do straty też powinien przywyknąć, ale z tym szło mu najgorzej. Pod wpływem wspomnień zatęsknił za Louisem jak nigdy wcześniej. Chciałby mieć go przy sobie, bo może wtedy miałby dokąd uciec. Schować się za przyjacielem, tak jak to robił w dzieciństwie, kiedy ktoś mu dokuczał, a on nie potrafił mu odpowiedzieć tym samym. Był za delikatny, ale Tomlinson zawsze tam był i ratował go z każdej opresji... aż do teraz.

Zayn z trudem łapał powietrze, a mroczki przed oczami robiły się coraz gęstsze.

- Jak to możliwe, że ze wszystkich ludzi w Londynie, trafiłem akurat na niego? - Zapytał album trzymany w dłoni. Nigdy wcześniej nawet do niego nie zaglądał, bo kiedy Lou jeszcze żył, to zazdrość nie pozwoliła mu przyjaźnie spojrzeć na chłopca w lokach. Widział tylko kilka zdjęć z okresu ich dzieciństwa, a to i tak za namową szatyna. Prychnął na samego siebie - Byłem niedorzeczny... być zazdrosnym o młodszego brata... - Teraz, gdy było już za późno, nie miał wątpliwości, kim był dla Tomlinsona Harry. Wziął głębszy oddech, otwierając stronę, na której od razu powitały go rozszerzone w wyrazie przerażenia dwie pary oczu. Niebieskie należały do nieco starszego dziecka... na oko Zayn stwierdził, że dwulatka, a zielone i szklące od łez ślepia miał berbeć ubrany cały na biało i płasko leżący na plecach. Przeglądał powoli kolejne fotografie, przy niektórych były nawet podpisy: „Hazz zgubił pierwszy ząb", albo „Tommo został kapitanem drużyny." Gdy dotarł do ostatnich, rozpadał się na kawałki: „Harold kończy liceum" i kolejne „Styles i Tomlinson wygrywają konkurs karaoke". Ostatnie przedstawiało loczka z szerokim uśmiechem i lekko nieobecnym spojrzeniem: „Młody Harold się zakochał".

Malik nie wiedział, co nim kierowało, ale wyciągnął tą fotografię i przyjrzał się jej z bliska. Ten chłopak ze zdjęcia i Harry, którego poznał, bardzo się od siebie różnili, bo dzisiaj nie było w nim tej radości i energii, którą emanowała młodsza wersja lokatego. Ciekawiło go, co było tego przyczyną. Już miał je odłożyć na miejsce, ale wyślizgnęło mu się z rak i upadło na dywan. Gdy Mulat je podniósł, zorientował się, że cała powierzchnia zdjęcia z drugiej strony była zapisana.

Harold się zakochał. Nic nie mówię, bo i tak by mnie nie posłuchał, ale Nick to chuj.

Styles przestał się do mnie odzywać... widzę w tym interwencję Grimmi'ego...

Zayn jest zazdrosny, wkurza mnie. Ja chce tylko, żeby mój brat był znowu bezpieczny.

Byłem tam dzisiaj... ale Nick mnie nie wpuścił.

Widziałem go. Miał sińca na pół twarzy i wzdrygał się za każdym razem, kiedy ten sukinsyn go dotykał...

Malik ze zdziwieniem spostrzegł, że tak bardzo skupił się na zdjęciach i zapiskach Louisa, że zapomniał o płaczu i panice. Był wściekły, ale nie na tamtego faceta, który dźgnął Tomlinsona, tak jak było zawsze... nie na siebie, że wybrał tą, a nie inną restaurację, że nie zdążył uratować Louisa. Nie. Tym razem jego złość skierowana była na partnera tego młodego... Zaczął się zastanawiać, ile mógł mieć lat jak się z nim związał: Dwadzieścia? Prawdopodobnie Nick był jego pierwszym chłopakiem, bo pamiętał, że Styles coś wcześniej wspominał o dziewczynie... Popatrzył na roześmianą twarz ze zdjęcia i przywołał w pamięci obraz chłopaka z pierwszego spotkania. Oba oblicza różniły się tak drastycznie, jakby były dwoma różnymi osobami. Jasne, dorósł i spoważniał... ale on wyglądał jak ktoś, komu się już nie chciało żyć...

- Wygląda jak ja... - Szepnął. Wiedział, że jego partner miał rację, co do Grimshawa i gdyby zamiast zazdrości, zaoferował Louisowi trochę wsparcia, może udałoby im się wcześniej dotrzeć do Harry'ego i ten nie byłby dzisiaj aż tak zniszczony. Postanowił, że nie odpuści. Nie tym razem, bo ten smutny chłopak był kimś ważnym dla Tomlinsona, a skoro tak, to Malik zrobi wszystko, żeby mu pomóc. Tylko jak miał to do cholery zrobić, jednocześnie dołując go jeszcze bardziej, bo przecież Styles nie miał pojęcia o tym, że Louis nie żyje...

Every time of midnight / ZarryWhere stories live. Discover now