6. Ostatni dzień wolności

261 36 2
                                    

FF będzie miało ponad 30 rozdziałów i jeszcze dużo po drodze się wydarzy :)


***

Harry słuchał porannej audycji stacji, w której pracował Nick tylko po to, aby wiedzieć, kiedy starszy miał wracać i żeby zdążyć się jakoś mentalnie na ten powrót przygotować. Według Sophie, z którą zazwyczaj pracował mężczyzna, Grimmy miał wrócić następnego dnia po południu, bo tego wieczoru odbywał jeszcze jakiś bankiet i tam można było zebrać masę najświeższych plotek o celebrytach. Harry zastanawiał się, czy uda mu się dzisiaj zrobić sobie dzień wolnego i po prostu odpocząć od wszystkiego.

Na szczęście Laura nie miała nic przeciwko, kiedy zadzwonił z pytaniem czy mógłby przełożyć swój dyżur na inny dzień, bo wypadło mu coś nagłego. Czuł niewielkie wyrzuty sumienia za okłamanie kobiety, ale musiał jeden dzień poświęcić w całości sobie. Tak więc zrobił wszystko to, co nie byłoby możliwe, gdyby Nick był obok niego, albo mógł w każdej chwili wrócić. Zaczął od długiej kąpieli, a to było takie przyjemne, że zastanawiał się przez chwilę, czy w poprzednim życiu nie był syreną. Później zamówił sobie niezdrowe chińskie jedzenie, płacąc gotówką, którą zarobił na pomocy w przeprowadzkach licznych kuzynów swojej szefowej. Tej ze wspólnego konta nie tykał, bo Nick rozliczał go z każdego funta. Właśnie miał otwierać pierwszy karton z makaronem, kiedy usłyszał na schodach huk, a potem wiązankę przekleństw wypowiedzianą znanym mu głosem.

- Zayn? - zapytał po otwarciu drzwi. Mulat trzymał się za łokieć, a dookoła niego leżały sterty papierów i kilka dosyć sporych książek. Zerknął na tytuły:„gramatyka", "sztuka poprawnej interpretacji wierszy", „Powtórka do matury". - Pomóc?

- Jasne i dzięki. - Odpowiedział Malik, zerkając niepewnie na chłopaka, bo było to trochę inne widzieć go za dnia. Tamte rozmowy na dachu były w pewien sposób oderwane od rzeczywistości. Styles pozbierał książki i kilka kartek, zanim żołądek nauczyciela nie wydał z siebie zawstydzającego odgłosu, ale nie było się, co dziwić skoro Zayn nie dostarczył mu nic oprócz kubka kawy. - Przepraszam...

- Spoko. - Młodszy uśmiechnął się uspokajająco, a przynajmniej miał nadzieję, że to zrobił. Niby nie planował nic oprócz samotności na ten wieczór. - Mam chińskie jedzenie, jeśli chcesz? Zrobiłem sobie wagary i chciałem zaszaleć, ale sądzę, że nie dam rady tego wszystkiego zmieścić. - Malik chciał zaprotestować, ale jego żołądek skręcał się nieprzyjemnie, a nie miał siły na zrobienie choćby kanapki. Wątpił nawet, aby miał wszystko, co niezbędne do tego celu, jak choćby pieczywo.

- Okay, prowadź Harold. - Może nie było tego po nich widać, ale obaj po cichu cieszyli się z towarzystwa. Miło było odezwać się do kogoś, kto przynajmniej po części rozumiał, że nie o wszystkim można i chce się rozmawiać. Dlatego Malik nie dociekał, dlaczego uśmiech Harry'ego zgasł, kiedy zapytał o zdęcie przedstawiające odrobinę młodszą wersję Stylesa i jakiegoś niższego bruneta. Młodszy za to starannie omijał temat związków, widząc, że dla jego rozmówcy to nieprzyjemne. Chociaż ciekawość zżerała ich od środka, obaj milczeli w imię zasady: „powiem Ci, kiedy będę gotów".

Przez jakiś czas siedzieli w ciszy, ale nie było to w żaden sposób niekomfortowe i Zayn stwierdził, że to niezwykłe.

- Jeśli znajdziesz osobę, dzięki której cisza przestaje być tak dołująca, to znaczy, że znalazłeś przyjaciela na całe życie, Zayn... To właśnie mamy ja i on, i nie masz powodu, by być zazdrosnym. - Powiedział mu Louis po jednej z pierwszych kłótni o to, że szatyn czekał cały ten cholerny czas na to, aż ten jego przyjaciel się odezwie. Nie rozumiał tego, bo on nigdy nie maiłt kogoś takiego... oczywiście posiadał kumpli, znajomych, ale nie czuł do nich takiego przewiązania. Dopiero, gdy Harry opowiadał mu wczoraj swoją historię, zrozumiał, że zachowywał się jak smarkacz mając pretensję o kogoś, kto był dla jego partnera rodziną.

Nagle coś bardzo głupiego wpadło mu do głowy. Popatrzył uważnie na Harry'ego: wysoki, loki i zielone oczy. Kurwa, jakim cudem wyglądał niczym na żywcem wyjętego z opowieści Tomlinsona?

- Co jest? - Zapytał niepewnie młodszy.

- Powiedz mi, jak masz na nazwisko i ja nazywał się ten twój przyjaciel?

- Ale...

- Proszę. - Mruknął z zamkniętymi oczami.

- Nazywam się Harry Styles, a chłopak, o którym Ci opowiadałem to...

- Louis Tomlinson. - Dokończył za niego, a chwilę później miał wrażenie, że całe powietrze z pomieszczenia zniknęło. Zaczęło mu się robić ciemno przed oczami. - Musze iść. - Dodał i praktycznie uciekł, nie patrząc na zszokowanego chłopaka.

Every time of midnight / ZarryWhere stories live. Discover now