14.

2K 131 5
                                    

CZTERNAŚCIE TYGODNI OD ZERWANIA

*NINA*

Było grubo po północy kiedy mniejsza połowa gości już się wykruszyła. Były to przeważnie starsze osoby. Nasz stolik jako nieliczny przetrwał w kompletnym składzie. Piłyśmy z dziewczynami bardzo dobre drinki, które jednocześnie były kolorowe i nieźle upijały.

Mój wzrok nieustannie co kilka minut lądował na Zaynie. Nie mam pojęcia co się ze mną działo. Szukałam go po sali i uśmiechałam się dopiero kiedy go zauważyłam. Czułam się cholernie głupio, bo on nie był już mój, a ja odwalałam takie rzeczy.

Kiedy mnie pocałował, byłam w szoku, chyba tak samo jak on. Nie potrafiliśmy, a raczej nie wiedzieliśmy jak się zachować, więc rozeszliśmy się w swoje strony. To nie powinno mieć miejsce, zdecydowanie. Jednak nie żałuje tego, ale Zayn nie musi wiedzieć.

- Mam męża! - pisnęła Mo dosiadając się do naszego stolika, gdzie aktualnie były same dziewczyny.

- Jesteście jeszcze bardziej uroczy, kiedy jesteście zaobrączkowani - skomentowałam zupełnie poważnie. Wcześniej też byli słodcy, ale teraz przechodzą samych siebie. Zaczęli zwracać się do siebie "żono", "mężu" i tak dalej, co kiedyś wydawało mi się okropnie oklepane. W ich wykonaniu to takie nie jest. A to, że nie opuszczają siebie nawet na krok jest jeszcze bardziej na plus.

- Nina, nie powinnaś już pić - zaśmiała się i wyciągnęła rękę, żebym oddała jej mojego drinka. Potrząsnęłam głową i przyciągnęłam go do mojej klatki piersiowej.

- Jest za dobry, żebym ci go oddała.

Dziewczyny zaczęły o czymś dyskutować, wydawało mi się, że o miesiącu miodowym i o tym, gdzie się wybierają. Wyłączyłam się, bo przecież sama załatwiałam im te wakacje.

Zaczęłam rozglądać się po sali, na co od razu się skarciłam, bo nie mogę tego robić. To zamienia się w jakąś cholerną obsesje. Ale nic nie poradzę na to, że no.. sam wszedł mi w punkt, w którym byłam wpatrzona.

- Idę do łazienki - powiedziałam odsuwając krzesło i odstawiając drinka. Jak w jakimś amoku, jak najszybciej chciałam być w łazience, a raczej udać, że idę do łazienki. Każdy pretekst, żeby zagadać jest dobry, prawda?

Bez kompletnego zastanowienia pociągnęłam za klamkę i dziękuję Bogu, że był tam tylko Zayn. Sam Zayn i nikogo innego, bo mogło być niezręcznie.

- Co tu robisz? - spytał myjąc ręce, a po chwili wytarł je w papierowy ręcznik. Dobrze też, że nie sika czy coś, bo również mogłoby być niezręcznie. Znaczy widziałam go w gorszych sytuacjach, ale no...

- Chcę pogadać.

- Więc? - spojrzałam mu w oczy, które oczarowały mnie od nowa. Cholera, tak nie powinno się dziać. Nie chcę znowu się w nim zadurzyć, przecież zrobił mi tak dużo złych rzeczy.

Przygryzłam wargę zastanawiając się czy to co zrobię będzie dobre i czy nie odepchnie mnie. Pieprzyć to. Zrobiłam krok i moje usta znowu się spotkały z jego ustami. Trochę się zagalopowaliśmy, trochę mam na myśli bardzo, ale to bardzo, bardzo.

Przycisnął mnie do ściany i jednocześnie ściskał moje biodro. O mój... zawsze tak robił! Oderwał się ode mnie i spojrzał w stronę drzwi. W jednej chwili wylądowaliśmy w kabinie, a ja nie bardzo wiedziałam co się dzieje.

- Ktoś idzie - szepnął zamykając drzwi. Usiadłam na sedesie i patrzyłam na niego z dołu. Normalnie chciało mi się śmiać kiedy jakiś facet gwizdał i podśpiewywał pod nosem podczas załatwiania się. Ale ten głos wydawał mi się znany.

- Harry? - poruszałam bezdźwięcznie ustami, a Zayn zmarszczył brwi i po chwili sam chyba to ogarnął. Harry stoi za drzwiami i mało brakowało, a przyłapałby nas na całowaniu się. O mój Boże.

*ZAYN*

Było mi tak cholernie dobrze, że nie chciałem tego kończyć. Nina też nie chciała, wiedziałem to. Nie pamiętam kiedy ostatni raz się TAK całowaliśmy i kiedy Nina aż tak na to naciskała. Nie narzekałem, bo.. po prostu nie. Brakowało mi tego!

Siedzieliśmy w śmierdzącej kabinie, bo co chwilę ktoś wchodził do łazienki. Czy faceci naprawdę mają takie małe pęcherze?

- Będą nas szukać - mruknąłem niechętnie się od niej odrywając. To ja z naszej dwójki byłem tym bardziej trzeźwym i sam nie wiem dlaczego jednocześnie zrobiłem się takim nudziarzem. Gdybym tylko dostał od niej jakieś inne znaki, posunąłbym się dalej. Ale nie w łazience na ślubie mojego kumpla. Przecież to niedorzeczne...

- Ja wyjdę pierwsza, ok? - poprawiła włosy, które wypadły z jej upięcia i odsunęła się ode mnie lekko. Kiwnąłem głowę i przetarłem usta, żeby nie było na nich widać śladów szminki. Przy okazji z jej ust też trochę starłem tej rozmazanej. Ale światło było takie słabe, że mało co było widać.

Ostatni raz na mnie spojrzała i wyszła. Westchnąłem i przetarłem twarz, żeby trochę się orzeźwić. Chciałbym, żeby na co dzień znowu było tak jak dzisiaj. Chcę Ninę z powrotem.

Wyszedłem, wcześniej odczekując jakiś czas. Wróciłem do stolika gdzie znowu wszyscy siedzieli. Raczej nikt nie zwrócił uwagi na mój powrót i dobrze. Dopiero po kilku chwilach kiedy temat rozmowy się skończył chłopaki popatrzyli na mnie z uniesionymi brwiami.

- Co? - spytałem nie bardzo wiedząc o co chodzi.

- Gdzie byłeś? - Niall nie spuszczał ze mnie wzroku.

- To jakieś przesłuchanie? Poszedłem zapalić - wzruszyłem ramionami. Przejechałem wzrokiem po wszystkich, a Nina zakrywała usta serwetką i chyba ścierała z nich szminkę.

- Nie gadaj! Całowałeś się z kimś! - Louis wskazał na mnie palcem i zaśmiał się.

- Odbiło ci? - wyprostowałem się na krześle. Zrobiło mi się cholernie gorąco i czułem, że krew odpływa mi z twarzy.

- Jesteś cały uwalony szminką! Przyznaj się po prostu - szturchnął mnie w ramie. - Która to? - odsunął krzesło i zaczął skanować wzrokiem całą sale. Ja w tym czasie wyciągnąłem telefon, żeby sprawdzić czy mówi prawdę i cholera.. mówili prawdę. Tylko rzuciłem okiem na Ninę, która patrzyła na mnie przepraszająco. To moja wina. Mogłem się ogarnąć zanim wyszedłem. Było tak blisko.

____________________

Hejka!

Trochę skopałam się w czasie, bo trochę umieram, a lekcje same się nie zrobią :c

Rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej, ale who cares? XDD Nie jest chyba najgorszy :)

Do soboty, bo wtedy następny! xx

Love you goodbye | z.mOù les histoires vivent. Découvrez maintenant