37

3.1K 246 9
                                    

Kevin

     Ginekolog wyznaczył termin porodu na 24 marca, to dopiero szósty tydzień ciąży, więc na maleństwo jeszcze sobie poczekamy. Po badaniach i umówieniu kolejnego terminu wizyty zaprosiłem moją narzeczoną do restauracji. Usiedliśmy w rogu sali, tak by nikt nam nie przeszkadzał. Amelia wygląda na zamyśloną nieobecną.

- Nie cieszysz się Aniele? Zostaniemy rodzicami.

- Cieszę się, ale... martwię się zmianami, jakie nastąpią.

- Wszystko zostanie po staremu jedyne ,co się zmieni to tylko to, że powiększy nam się rodzina.

- Co oznacza, że wszystkie plany, jakie mieliśmy, jakie ja miałam... - Westchnęła. - Trzeba poszukać większego mieszkania, ponieważ mieszkanie, w którym obecnie mieszkamy jest zbyt małe. Nie otworze własnej firmy, ponieważ teraz nie znajdę na to czasu. Trzeba znaleźć odpowiedni żłobek i przedszkole zacząć odkładać na studia.

- Aniele wszystko będzie dobrze. - Zapewniłem ją.

- Tak wiem, jednak nie byłam przygotowana na taką niespodziankę.

- Wiem, że masz wątpliwości ja także. Obawiam się, że nie będę dość dobrym ojcem, tak jak obawiam się, że nie jestem dość dobry dla ciebie. Czasem zastanawiam się, dlaczego spośród miliona mężczyzn wybrałaś akurat mnie? Widzę, jak mężczyźni na ciebie reagują, jak na ciebie patrzą... Wtedy mam ochotę zabrać cię na pustkowie, daleko od cywilizacji, tam, gdzie żaden facet nie mógłby mi cię odbić. Zdaję sobie sprawę, że czasem zachowuje się skandaliczne i jestem żałośnie zazdrosny, ale to wszystko przez brak pewności siebie.

- Kocham Cię i nikt inny się dla mnie nie liczy. To z tobą jestem zaręczona... Tylko ty mnie miałeś i masz. Przestań się bać, że mnie stracisz bądź sobą niczego innego nie pragnę.

- To trudne do zrobienia.

- Zaczynasz mnie pomału drażnić. Masz kryzys wieku średniego czy jak?

- Chyba czas na zmianę tematu. Co ze ślubem? Jesteś pewna, że chcesz poczekać aż do porodu?

- Nie. Ślub odbędzie się wcześniej. Co powiesz na 10 września?

- Trzeba od razu zająć się rezerwacją sali i kateringiem. Mam znajomego, który organizuje śluby i jest właścicielem sali weselnej w pakiecie ma także katering, jeśli chcesz, możemy tam zaraz pojechać.

- Dobrze, ale najpierw zjedzmy coś inaczej podane z głodu.

Przywołała kelnera i złożyła zamówienie. W sumie nie czuję się głodny, ale grymas niezadowolenia na jej twarzy, gdy powiedziałem, że napije się tylko soku, spowodował zmianę decyzji.

       Przechodząc obok sklepu z komiksami, Amelia zatrzymała się na moment.

- W twoim mieszkaniu w Filadelfii widziałam niezłą kolekcję komiksów, wciąż kupujesz nowe?

- Czasem.

- Action Comics 1 z 1938 roku, mówi ci coś?

- Żartujesz? Superman znowu gra na nosie Batmanowi. Podobno na całym świecie nie zostało więcej niż 100 egzemplarzy. Z tego większość jest w tragicznym stanie. Czytałem, że jeden z nich znaleźli w domu w stanie Minnesota, gdzie służył jako izolacja ściany, wandale... Mimo marnej jakości ktoś kupił go za 175,000 dolarów.

-Aż tyle? - Spytała zdziwiona.

- W sumie ten komiks został wyceniony na prawie trzy miliony dolarów, oczywiście taki w idealnym stanie.

Amelia otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.

- Kto by kupił zwykły komiks za taką sumę? Przecież...

- Dla kolekcjonera ten komiks to marzenie. Sam, gdybym miał możliwość kupienia tego komiksu w dobrym stanie, nie zawahałbym się, w tym momencie stać mnie na to, ale musiałbym się kilka razy zastanowić i co najważniejsze zapytać cię o zdanie. Cena z roku na rok robi się coraz wyższa.

- Trzy miliony? Żartujesz? - Spytała.

Wzruszyłem ramionami. Każdy ma jakieś hobby, pasje. Do moich zalicza się także kolekcjonowanie komiksów.

     

     Dojechaliśmy na miejsce, do domu weselnego. Amelia jest zachwycona, zgodziła się na wyprawienie wesela tutaj. Pozostaje tylko kwestia naszego sporu co do ilości gości. Oczywiście postawiła na swoim i po obliczeniu wszystkich wyszło 120 osób. Niestety informując Arnolda, ile czasu pozostało do ślubu, złapał się za głowę i powiedział, że oszaleliśmy. Myślałem, że to koniec i nie uda mi się go namówić, aby podjął się tego zadania. Zrezygnowana Amelia wyszła, a ja umówiłem się dzisiejszego wieczoru z nim na drinka, może jakoś uda mi się go skłonić, aby zmienił zdanie.

     W drodze do domu Amelia znów zaczęła wypytywać o komiksy. Zastanawia mnie fakt, że zna datę produkcji i nazwy rzadkich komiksów. Tylko skąd, skoro ich nie czyta ani nie kolekcjonuje?

- A ile kosztuje Detective Comics 27 z roku 1939?

-Skąd to nagłe zainteresowanie komiksami?

- Z ciekawości. Poza tym chce coś o tym wiedzieć skoro to twój komik.

- Około dwóch milionów.

- Boże, chyba zaraz dostane zawału. Ile? To tylko komiks, kilka kartek z obrazkami.

- Nie dla kolekcjonera. Takie komiksy są bezcenne dla osoby, która potrafi to docenić. 

- Umówiłam się z rodzicami, zapraszają nas na kolację.

- Och przykro mi, umówiłem się z Arnoldem na drinka, muszę go jakoś przekonać. Może zrobimy tak, zawiozę cię do nich, posiedzę z wami chwilę, ale nie zostanę na kolacji, poza tym i tak przytyłem, brak kolacji mi nie zaszkodzi.

Odkąd nie pracuję i mieszkamy razem, przytyłem sześć kilo, muszę je zrzucić, bo jeśli tak dalej będzie, nie będę widział własnych stóp.

- Dobrze, trzeba powiedzieć rodzicom o ciąży.

- Wiem skarbie, ale wstrzymaj się chwilowo. Może zorganizujemy kolację, zaprosimy wszystkich i wtedy ich poinformujemy.

- Może podczas zaręczynowej kolacji?  

- Wyśmienicie...

Przelotna Znajomość Onde histórias criam vida. Descubra agora