15

4.1K 264 7
                                    



     Simon zaparkował samochód niedaleko głównego wejścia do parku. Wszyscy razem ruszyliśmy w umówione miejsce, jestem lekko spóźniona, ale to nic.

   - Pójdziemy na spacer, a ty zmykaj, on już czeka.- Simon wskazał palcem na mężczyznę w czarnej kurtce. Stoi tyłem, więc nas nie zauważył. Uśmiechnęłam się nerwowo do brata, zacisnęłam mocno teczkę, w której znajdują się dokumenty. Nie mam pojęcia, skąd bierze się to zdenerwowanie, przecież to nic nadzwyczajnego.

    Krocze dumnie w jego stronę już jestem niedaleko, gdy podbiegł do mnie wielki pies, zamerdał ogonem i zaszczekał. Zatrzymałam się, wyciągnęłam rękę i pogłaskałam go, musiał zerwać się komuś ze smyczy, złapałam za jej część i rozejrzałam się wokół siebie. Nikt nie biegnie, nikt go nie woła. Przykucnęłam i sprawdziłam, czy nie ma jakiejś przywieszki z imieniem lub adresem. Wabi się Luca, ale brak jakichkolwiek danych. Powinnam ją tu zostawić, ale nie mam serca, a jeśli wpadnie pod koła jakiegoś rozpędzonego samochodu? Westchnęłam ciężko i szepnęłam do psinki.

   - Poszukamy twojego właściciela w parku, a jak go nie znajdziemy, poszukamy go, wywieszając plakaty twojej słodkiej mordki w całym mieście.

Wyciągnęłam telefon i zrobiłam jej zdjęcie. Ciekawe co to za rasa? Ma krótką sierść, brązową, miejscami czarną.

   - Amelia?

Szybko podniosłam głowę. Minęło tyle czasu, a zmieniła się u niego tylko fryzura. Błękit jego oczu wciąż powala na kolana i wciąż działają na mnie tak jak wtedy. Czuję się lekko zakłopotana, gapiąc się tak na niego.

   - Kevin. Miło Cię widzieć, tyle lat, a ty wciąż wyglądasz jak sześć lat temu. Czas stanął w miejscu czy jak?

Zaśmiał się i podziękował za komplement. Spojrzał na psa.

   - Zmieniłaś zainteresowanie? Teraz fascynujesz się psami, Owczarek belgijski Malinois.

   - Wiesz, może kogo ona jest? Podbiegła do mnie przed chwilą, musiała zerwać się ze smyczy.

   - Może w parku znajdziemy właściciela. Przejdziemy się, porozmawiamy? - Spytał, wskazując lekko głową na park.

   - Z przyjemnością. A zapomniałabym, tu są dokumenty, przeczytałam i podpisałam tam, gdzie było zaznaczone, ale nie ma twoich podpisów, gdy podpiszesz, prześlesz mi kopie. - Podałam mu teczkę i w trójkę ruszyliśmy w stronę parku.

   - Zrobiła awanturę? - Nie trudno się domyślić, o co chodzi.

   - Lekką, gdyby nie Simon pewnie byłoby gorzej. Nie wiedziałam o małżeństwie i pewnie nie dowiedziałabym się, gdyby nie ona. Zresztą jak do tego doszło?

   - Sam nie wiem, przypomniały mi się niektóre fragmenty, ale to wciąż za mało. Daliśmy nieźle w palnik... Znalazłem papiery, gdy czegoś szukałem, sam byłem zaskoczony, poleciałem nawet w Vegas w tej kaplicy, by sprawdzić, czy to prawda, okazało się, że tak.

   - Zwlekałeś z tym tyle czasu, aby mnie o tym poinformować dlaczego? Mogłeś powiedzieć dla mojego brata, dawno byłoby już po wszystkim. Zresztą jak Camilla zdołała ukryć przed tobą, że Simon jest jej bratem. Przecież tyle lat w jednym mieście utrzymywaliście kontakt, nie pojmuję tego.

   - Takie samo pytanie mógłbym zadać tobie. Dlaczego nie powiedziałaś, że jest twoją siostrą, mogliśmy inaczej rozwiązać tamten problem, a zamiast tego przez te wszystkie lata nie wiedziałem, dlaczego postąpiłaś tak, a nie inaczej.

   - Kevin postąpiłam słusznie, znasz ją przecież. Zadaj sobie pytanie, czy dałaby radę wychować sama wasze dziecko? Wiem, że poroniła i bardzo wam z tego powodu współczuję, ale pomyśl.

   - Nie dałaby rady, ma wygórowane wymagania, wydawanie pieniędzy to jedyne co do tej pory robi. - Jakbym nie znała własnej siostry. Wiadomo, że pieniądze są dla niej wszystkim.

   - Wydawanie, ale nie swoich prawda? Zresztą podjęłam dobrą decyzję, miałam nadzieję, ze się zmieni. Poza tym myślałam, że jesteś inteligentny, nie sądziłam, że dasz się jej tak wykorzystywać. Myślałam, że ją zmienisz, ale najwidoczniej taka suka nigdy się nie zmieni.

   - Po co te wulgarne słowa? Może i nie jest idealna, ale się stara. Poza tym jest twoją siostrą, dlatego zrezygnowałaś, więc dlaczego ją obrażasz.

   - Po prostu dla niektórych osób miałam za dużo litości i za wielkie serce, a potem i tak miałam skopaną dupę. Sześć lat temu, Byłam głupią dziewczyną, która dopiero zaczyna się uczyć. Niedoświadczenie w związkach i innych sprawach działało na moją niekorzyść, zresztą dalej tak jest. Mój narzeczony najprawdopodobniej mnie zdradza albo jest impotentem... może gejem. Moja własna siostra mi grozi, a ty masz do mnie żal. Życie, prawda? Mam dwadzieścia cztery lata skończyłam studia z wyróżnieniem, pracowałam ciężko, ale i tak nie czuję, że zrobiłam coś wyjątkowego.

   - Narzeczony cię zdradza? - Spytał, patrząc przed siebie. Dlaczego nie potrafi na mnie spojrzeć? Nie rozumiem jego postawy.

   - Tylko to usłyszałeś? Naprawdę?

   - Przepraszam, dziwie się tylko. Poza tym, dlaczego mówisz mi o tym?

   - Nie wiem, gdybym powiedziała o tym bratu lub Kate, usłyszałabym coś w stylu: zostaw tego debila, on nie jest cię wart...

   - Kochasz go?

   - Jesteśmy zaręczeni, odpowiedz sobie sam.

   - Bycie zaręczonym nie oznacza od razu wielkiej miłości. - Szepnął, jakby mówił sam do siebie.

   - Wiesz to z własnego doświadczenia?

   - Ok skończmy ten temat.

     Zapanowała cisza, idziemy przez park, ramie w ramie. Oboje pogrążeni we własnych myślach. Nie sądziłam, że spotkanie z nim okaże się dobrym pomysłem. Nie czuję się niezręcznie, jest zadziwiająco normalne, jakbym spotkała się z przyjacielem. Nie wiem, jakie on, ponieważ za każdym razem unika dłuższego kontaktu wzrokowego, ale wyjaśniliśmy sobie prawie wszystko, a o to właśnie chodziło.

   - O czym myślisz?- Spytałam, ponieważ mam dość tego milczenia.

Westchnął, zatrzymał się i obrócił w moją stronę.

   - Sądzisz, że mam żal do ciebie, okazuje się, że owszem. Wciąż nie mogę pojąć dlaczego, czy gdyby nie to, że to twoja siostra... Wiesz, o co mi chodzi. Sześć lat ciągłego rozmyślania co by było, gdyby. Chcę usłyszeć, czy gdyby nie tamten incydent wciąż byśmy...

   - Nie wiem. Mówiłam ci, że byłam za młoda na poważny związek. Możliwe, że w końcu i tak byśmy się rozstali. To tempo, które wtedy narzuciłeś, chciałeś, abym się wprowadziła po trzech tygodniach znajomości. Zauważ, że rozstania są częścią życia, co jednak nie oznacza, że trzeba zapomnieć o tej osobie.

   - Żałujesz?

   - Nikt nie powiedział, że dobre decyzje nie będą nas ranić.

   - Porzucenie mnie było dla ciebie dobrą decyzją?

   - Nie o to mi chodzi. Podjęłam słuszną decyzję, Camilla była w ciąży, skąd miałam wiedzieć, że nie donosi? Jednak gdyby urodziła to dziecko, byłbyś szczęśliwym ojcem, czy nie tak powinno być? Zrozum mnie Kevin, nie miałam innego wyboru. Teraz może i jest za późno, ale wiedz, że jest mi przykro. Przepraszam cię i mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz i wybaczysz mi. Świadomość, że masz do mnie żal, chociaż rozstaliśmy się w zgodzie, nie daje mi spokoju. Prześladuje mnie, odkąd wyjechałam. Nie możemy po prostu zostać znajomymi, rozmawiać normalnie? Niebawem i tak zostaniemy rodziną, za pół roku bierzesz ślub i tak będziemy się widywać, lepiej przyswoić to do wiadomości.

Nie wiem jak mam odczytać jego minę, ale wygląda, jakby lekko się zdenerwował, jest spięty i nie patrzy na mnie, tylko rozgląda się dookoła. Jesteśmy przecież dorosłymi ludźmi, możemy się jakoś porozumieć poza tym, nasz niby związek był raczej oparty na pociągu fizycznym, ale wciąż zależy mi na jego szczęściu, bo taka już jestem. Niestety. Szkoda, że nie potrafię być obojętna. Kevin to wspaniały mężczyzna skoro jest szczęśliwy z moją siostrą, cieszę się, załatwię ten cholerny rozwód i po kłopocie.

    - Ok skoro wyjaśniliśmy sobie wszystko, podpisałam dokumenty itd... Będę już się zbierać, robi się późno. Poszukam jeszcze właściciela psa, dopóki się nie ściemni, możesz już odebrać telefon, słychać od pięciu minut jak wibruje w twojej kieszeni. Miło było Cię zobaczyć Kevin. Do zobaczenia.

Pociągnęłam suczkę za sobą, ale nie chciała się ruszyć. Zaszczekała i zaczęła piszczeć. Powodem jej zachowania jest zbliżająca się kobieta.

   - Luca! Boże nic ci nie jest, dziękuję Pani bardzo, nie wiem, co bym bez niej zrobiła. To już trzecia smycz, którą przegryzła. Nie wiem, jak się Pani odwdzięczę.

   - Nie ma takiej potrzeby, naprawdę.

Przyglądam się, jak właścicielka z czułością wita się z psem, po chwili jednak zerknęła na mnie, po czym jej wzrok przeniósł się na mojego towarzysza. Źrenice się rozszerzyły i wpełzną na jej twarz ogromny zniewalający uśmiech. Podniosła się i rzuciła mu się na szyję.

   - Kevin. Miło cię znów spotkać.- Ucałowała go w policzek.

   - Ciebie również. Co porabiasz?

   - No wiesz wciąż to samo...

Uśmiech zadowolenia ze spotkania widnieje na twarzach obojga, nie chcąc im przeszkadzać, wycofałam się powoli. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, zadzwoniłam do brata. Czekają na mnie przy samochodzie, więc przyspieszyłam. Napisałam, wiadomość do Dave'a.

„Już po wszystkim, sprawa załatwiona".

Odpowiedź przyszła niemal od razu.

„Amelia, nie sądzę, by doszło do naszego ślubu. Nie wiedziałem, jak mam ci to powiedzieć... Nasze zaręczyny to pomyłka, przepraszam, że informuję cię w ten sposób, ale to koniec".  


     Serio? Zrywa ze mną i to przez wiadomość? Natychmiast dzwonie do niego, na pewno nie zostawię tego w ten sposób. Co jest powodem jego decyzji? Dlaczego mi to robi? Jeszcze nie odbiera, no pięknie. Czuję się zdradzona. Czuję, jak serce mi pęka. Może faktycznie moje przypuszczenia okazały się słuszne i zdradza mnie. Dlaczego? W czym jestem gorsza od panienki, z którą prawdopodobnie się spotyka? Nie czuje się najlepiej, żołądek podszedł mi do gardła, mam ochotę krzyczeć i płakać jednocześnie, ale nie mam zamiaru robić widowiska. Ruszyłam biegiem w stronę aut, ale usłyszałam za sobą wołanie. Nie muszę się odwracać, by wiedzieć, że to Kevin. Dogonił mnie, gdy przechodziłam przez pasy.


   - Wszystko w porządku?

   - Dlaczego miałoby być inaczej?- Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

   - Jesteś zdenerwowana i blada, dobrze się czujesz?

  - Wyśmienicie, tryskam radością.- Odpowiedziałam.

   - To przeze mnie?

Stanęłam przed samochodem. Simon wraz z innymi czekają zamknięci w samochodzie.

   - Nie, naprawdę ciesze się z tego spotkania, jakby nie patrzeć ulżyło mi po naszej rozmowie, ale naprawdę muszę już jechać mam pewną sprawę, którą muszę załatwić.

   - Rozumiem. Więc do rychłego zobaczenia?

   - Jasne, jeśli częściej będziesz odwiedzał swojego ojca prędzej czy później na siebie wpadniemy. Swoją drogą powinieneś namówić go na jakieś wakacje, przepracowuje się, a to może skończyć się źle i te mrożone dania, fuj.

   - A więc mówił prawdę, że jesteś jego sąsiadką, ale skąd wiedziałaś, że to mój ojciec?

   - To samo nazwisko i oczy, nie trudno się domyślić... Słuchaj, chętnie bym jeszcze porozmawiała, ale naprawdę muszę już jechać.

   - Ja także, ale miło było. Do zobaczenia.

Skinęłam głową i weszłam do samochodu. Dopiero teraz mogłam dać upust emocjom, nie zważając na nikogo, ani na ciekawskie spojrzenia rozpłakałam się jak bóbr. Wyciągnęłam telefon i pokazałam Kate wiadomość.

   - Och Skarbie wszystko się wyjaśni, ale swoją drogą tak będzie lepiej.

   - Nic nie będzie lepiej! Zerwał, nawet nie podał powodu, nie zdobył się na odwagę, by powiedzieć mi to w oczy. Co jest ze mną nie tak? Z kimkolwiek bym nie była, zawsze kończy się tak samo, pieprzone pokręcone życie!  























Przelotna Znajomość Where stories live. Discover now