34

3.1K 265 15
                                    





     Obudziłam się później niż zwykle, zegarek wskazuje 10:20. Czuję się gorzej, niż powinnam. Żołądek podchodzi mu do gardła, zaraz zwymiotuje. Wyskoczyłam z łóżka, pobiegłam do łazienki.
    Wczorajszego wieczoru jednak przesadziłam z alkoholem, czułam się na siłach, aby otworzyć kolejną butelkę wina. Dzisiaj żałuję, oj bardzo żałuję.

Zwróciłam wszystko, co mogłam. Wstałam, opłukałam usta i umyłam zęby. Muszę wziąć prysznic, inaczej nie dojdę do siebie.

   Weszłam do salonu w szlafroku i mokrych włosach. Poczułam zapach świeżej kawy i odrzuciło mnie. Boże jak to cuchnie. Ledwo zdążyłam dopiec do zlewu, ale nie mam już czym wymiotować. Oparłam się obiema rękami o zlew i czekam, aż przestanie kręcić mi się w głowie. Dlaczego wypicie butelki wina ma takie konsekwencje? Czy to tylko mi się zdarza?

- Jak się czujesz? - Spytał Kevin, przytulając się do moich pleców.

Obróciłam się do niego, wtuliłam się w jego tors i rozkoszuje jego zapachem. Uwielbiam jego zapach.

- Jestem nie do życia. Chyba przesadziłam.

- Wypiliśmy tylko jedną butelkę wina, a z drugiej tylko odrobinę.

- A czuję, jakbym wypiła cysternę.

- Odpocznij, ja wszystko przygotuję.

- Co? - Spytałam nie rozumiejąc o co mu chodzi.

- Mieliśmy zacząć planować ślub, dwa miesiące to mało czasu, ale damy radę.

- Zaraz, zaraz przecież nie ustalaliśmy daty. - Odsunęłam się od niego i cofnęłam o kilka kroków.

- Chcę wziąć ślub jak najszybciej. - Wyznał.

- Kevin nie weźmiemy ślubu za dwa miesiące.

- No to jaki termin proponujesz?

- Nie wiem... Może marzec. - Wzruszyłam ramionami.

- To za dziewięć miesięcy.

- Mnóstwo czasu na przygotowania.- Stwierdziłam.

- To za długo, nie chcę tyle czekać.

- A ja nie chcę się spieszyć.

- Znajdź my jakiś kompromis. Może za trzy miesiące?

On chyba żartuje, nie zgodzę się na to, co proponuje.

- No Błagam. - Rozłożyłam ręce z bezsilności.

- Amelia nie chcę czekać ani chwili dłużej. - Podszedł do mnie i znów objął w pasie.-Najchętniej poszedłbym teraz do ratusza i ożenił się z tobą. Wiem jednak, że to nie wchodzi w grę. Nie każ mi długo czekać, wystarczająco długo byliśmy osobno, gdy powinniśmy być razem.

- Trzy miesiące to za szybko. - Wyznałam.

- A dziewięć to za długo. Tyle trwa ciąża to jedyne dziewięć miesięcy czekania, które bym zniósł.

- Czyli mamy problem i musimy dojść do porozumienia.

- Ok co powiesz na październik? - Widać, że nie podoba mu się kwestia czekania, ale mi nie podoba się robienie wszystkiego w pośpiechu. Przecież się nie pali.

- Grudzień to moje ostatnie słowo.

Wyswobodziłam się z jego objęć i odeszłam w stronę sypialni.

- Pół roku? Dobijasz mnie.

- Jest raczej na odwrót. Idę się położyć czuję się fatalnie...

     Minęło kilka dni. Kevin doprowadza mnie do szału swoimi próbami, abym zmieniła decyzję w sprawie ślubu. Mamy odmienne zdania jak ma wyglądać nasz ślub. On chce duże wesele z masą ludzi lub ślub w Paryżu, a ja wolę zostać tu na miejscu i urządzić skromne wesele. Nie chcę lecieć do Paryża i wziąć ślubu na wieży Eiffla, chociaż przyznaje, że pomysł jest niczego sobie, ale to nie w moim stylu. Wiem, że jego pomysły są spektakularne, ale nie chcę robić czegoś na pokaz. To ma być nasz dzień, nie chcę robić z tego wielkiego widowiska ociekającego tandetą.



Kevin



   - No, no Kevin. Moje gratulacje. W końcu.

- Dzięki.

- Kiedy ten wielki dzień.

- Niestety dopiero za pół roku. Ona nie chce się spieszyć a ja... Sam wiesz. Chciałem wszystko zorganizować. Mam już bilety do Paryża i myślałem, że to będzie idealne miejsce na ślub. Wiesz ile, zajęło mi błagalnie odpowiednich osób o zezwolenia na ślub na wieży Eiffla? Tydzień dzwonienia, a ona wciąż nie chcę zmienić decyzji. Jej zdaniem to mocna przesada, aby ślub odbył się pod koniec sierpnia w Paryżu. Od pewnego czasu lepiej jej nie denerwować jest nerwowa i nadwrażliwa.

- Właśnie, dlaczego tak ci śpieszno? Ona nigdzie nie ucieknie. - Bradley jak zawsze ciekawski, ale tyle lat znajomości powinien znać mnie na wylot.

- Mam wrażenie, że jeśli będziemy z tym zwlekać coś może popsuć nam szyki. Jej psychiczna siostra wychodzi w listopadzie ze szpitala. Leczenie skutkuje, w sumie to ja ubłagałem lekarzy, aby przytrzymali ją dłużej, ale to i tak nie wystarczająco długo.

- Skoro leczenie skutkuje, to chyba nie masz się czym martwić.

- Sam nie wiem. Zresztą nie chcę o niej mówić.

- To, co robimy? - Spytał.

- W jakim sensie.

- Trzeba zorganizować wieczór kawalerski.

- Nie chcę.

- O nie! Nie wymigasz się z tego. Sam go zorganizuje.

- Co zorganizujesz? - W progu salonu pojawiła się moja narzeczona.

- Kawalerski, będzie odlot.- Powiedział podekscytowany Bradley. Amelia uśmiechnęła się do niego, wrzucając portfel i telefon do torebki. Gdzie ona się wybiera?

- Tylko nie zapomnijcie o Striptizie, to podstawa wieczoru kawalerskiego.

- Żadnego striptizu nie będzie. - Zapewniłem Amelie.

Przyjrzała mi się uważnie.

- Mi to nie przeszkadza, możecie pójść do klubu ze Striptizem i popatrzeć na wijące się kobiety ociekające potem i brokatem obyś trzymał tylko ręce przy sobie i kutasa w spodniach.

- Żartujesz? - Wstałem z kanapy i podszedłem do niej.

- Nie... My idziemy na Striptiz.

Powiedziała to  swobodnie, jakby nie było w tym nic niestosownego. Zaczyna się we mnie gotować. Jaki striptiz do cholery?

- Po moim trupie.

- Chcę zobaczyć męski striptiz.

- Amelia...

- Jadę do Simona. Będę, kiedy będę.

Pocałowała mnie w usta na pożegnanie, pomachała Bradley'owi i wyszła.

Odwróciłem się, spojrzałem na mojego przyjaciela.

- Masz pozwolenie, więc nad czym się tu zastanawiać?

- Nie sądzisz, że to trochę dziwne? Kobieta pozwala narzeczonemu pójść na striptiz, to nie realne.

- Czemu szukasz dziury w całym? Amelia jest wyjątkowa i wyrozumiała, trafił ci się skarb.- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale coś jest nie tak.

    Od pewnego czasu zachowuje się dziwnie, a od kilku dni bywa rozdrażniona i ciężko za nią nadążyć. W jednej chwili uśmiechnięta, a już za moment smutna zamyślona lub rozdrażniona. Nie wiem, co się kryje za jej zmiennym nastrojem, ale zaczynam się martwić.  Zniknęła gdzieś nie wiadomo gdzie, dzwoniłem przed chwilą do jej brata i wcale się z nim nie spotkała. Okłamała mnie... Dlaczego?

Przelotna Znajomość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz