Prawdziwa miłość

59 21 28
                                    

Od nadmiaru emocji bolała ją głowa. Z jakiegoś powodu gardło jej się zaciskało na myśl o Konradzie, którego położyli przed chwilą na jednej z kanap i próbowali ocucić. Michał gdzieś zniknął. "Tchórz"- pomyślała dziewczyna, ale niepokoiła ją jego nieobecność. Czułaby się pewniej, mając ukochanego przy boku. Powinna go poszukać. Albo nie. To ON powinien ją znaleźć.

Spojrzała w stronę Konrada. Leżał na plecach na złotej kanapie, teraz już sam. Inni go zostawili, kiedy tylko otworzył oczy. Teraz przecierał oczy i próbował wstać, niestety nieudolnie, bo za każdym razem chwiał się i upadał z powrotem. To jednak nie przeszkodziło mu jej dojrzeć, bo zaraz krzyknął:

- Alicja! Podejdź tu proszę!

Dziewczyna nie mając nic innego do roboty, zbliżyła się do Konrada.

- Posłuchaj mnie po raz ostatni. Musimy iść nad most. Chociaż nie...- przypomniał sobie, która jest godzina- nie mamy po co tam iść...Alicja, ale ja tak cholernie cię kocham- łzy spłynęły mu po policzku.

- Ale co ty mówisz? Zerwaliśmy pół roku temu. Ja jestem z Michałem, a ty z Anką. Kiedyś, owszem, bylismy szczęśliwy, ale teraz...wszystko się zmieniło. Zresztą to ty wciąż gdzieś znikałeś, a potem ta Anka, która nieustannie gadała o imprezie, na której tak świetnie się bawiliście...

- Najgorsza przyszłość to taka, w której nie ma ciebie- wyszeptał Konrad. W tym samym momencie poczuł, jak coś porusza się w jego kieszeni. Usiadł, teraz już jakoś się utrzymał i wyjął Książkę Podróżnika. Otworzyła się na ostatniej stronie i jednocześnie coś z niej wypadło.

Alicja sięgnęła po srebrne pióro i podała je chłopakowi. Podniósł je i zaczął mu się przyglądać. Iskrzyło w świetle. Coś mu to przypominało.

- Wygląda na łabędzie, ale skąd u licha...?

- Chodź. Chwycił ją za rękę- o dziwo, nie opierała się, co sprawiło, że Michał zamienił chód na bieg.

Biegł najszybciej jak mógł, a z tyłu dochodziły go śmiechy Alicji i protesty, żeby zwolnił. Teraz wydawał jej się mniej niebezpieczny, w końcu niedawno zemdlał, więc pewnie nie miał takiej siły, żeby znowu ją podnieść. Nie próbował jej pocałować. A poza tym, Michał ją zostawił...chyba nic się nie stanie, jeśli pobawi się chwilę w innym towarzystwie. W sumie było nawet zabawnie.

Biegli teraz przez park, dopóki nie stanęli na moście. W ciszy pogrążonego w ciemności parku, zatrzymali się cali zdyszani.

- Nieźle mnie zmęczyłeś. Ale o co ci chodzi?

- Spójrz!

Z ciemności wynurzył się srebrzysty kształt. Piękny łabędź płynął w ich kierunku. Alicja wciągnęła powietrze z wrażenia.

- Niesamowity...- wyszeptała.

- Cicho... słyszysz to?

Jestem twoim speculatorem. Moim zadaniem jest ci pomóc. Tylko prawdziwa miłość może przywrócić wspomnienia z teraźniejszości.

- Nie...o co ci...

Wielki uśmiech wykwitł na twarzy Konrada. Ujął policzek Alicji i ostrożnie złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Poczuł niepewność dziewczyny, więc nieco się odsunął, ale w tym samym momencie Alicja oddała pocałunek. Stali w świetle speculatora...


Żeby znowu nie było, że trzymam was w niepewności, daję taki malutki happy endzik :D Jak wam się podoba? A może macie do czegoś zastrzeżenia. Dajcie znać w komentarzu!

Zakochani w czasie Where stories live. Discover now