Rozdział 11

21 2 0
                                    

*Luna*

Wstałam  jak zwykle, dzień jak codziennie. Zeszłam na dół na śniadanie gdzie spotkałam ojca.

- Hej tato.

- Hej córciu, jak ci się spało?

- A nawet dobrze.

- Masz jakieś plany na dzisiaj?

- Raczej nie, moze pójdę gdzieś z Abi...

- Mhm... A może z jej kuzynem?
.
- Proszę cię tato, zakończmy temat. Jestem głodna więc szybko coś zjem i się zbieram.

- Dobrze już dobrze.

Kiedy wróciłam do siebie ubrałam się, uczesałam i zrobiłam lekki make-up.

Po skończonej rutynie dnia codziennego, wzięłam telefon i sprawdziłam wszystkie powiadomienia z portali społecznościowych.

Natknęłam się na wiadomość od Luke'a.

Luke: Hej kochanie, dasz się wyciągnąć na spacer. 😘😘❤

Ja: Hej, no w sumie może być i tak nie mam nic ciekawego do roboty. Gdzie się spotykamy?

Luke: Przy Road Street za 10 minut, ok?  ❤

Ja: No spoko, do zobaczenia. 😘

Zablokowałam telefon i zaczęłam się zbierać do wyjścia. Wzięłam tylko małą torebkę i wrzuciłam do niej klucze i telefon.

Wyszłam z pokoju,  zbiegłam po schodach i skierowałam się do przedpokoju.

- Tato wychodzę!

Poinformowałam ojca o moim wyjściu i zaczęłam zakładać moje białe superstar'y i kurtkę.

W domu był tata więc nie zamykałam drzwina klucz. Poszłam w kierunku umówionego miejsca na spotkanie z MOIM chłopakiem.

Wciąż mie jestem do tego przyzwyczajona, że ja i Luke jesteśmy parą.

Kiedy przechodziłam przez ulicę, on już tam na mnie czekał. Pomachałam do niego ręką, a on odwzajemnił mój gest.

Podeszłam do niego bliżej i pocałowałam na przywitanie. Potem go mocno uścisnęłam i razem poszliśmy do parku.

Idąc gadaliśmy w najlepsze kiedy przerwał nam mój dzwoniący telefon. Przeprosiłam chłopaka i sprawdziłam kto dzwoni. Numer nieznany, trochę mnie to zdziwiło, ale odebrałam.

- Halo...

- Dzień dobry jestem lekarzem z miejskiego szpitala, dzwonię w sprawie wypadku młodego chłopaka. Nazywa się Matteo Perry. Jest ciężko ranny i nie wiadomo czy przeżyje. Znaleźliśmy przy nim telefon i zadzwoniłem pod numer który był zapisany jako "Luna♡". Mam rozumieć, że to pani numer?

- Tttak, a wiadomo co się dokładnie stało?

- Pacjent najwyraźniej próbował popełnić samobójstwo. Podciął sobie żyły i koledzy go znaleźli nie przytomnego w mieszkaniu. Może pani przyjechać do szpitala?  Zaraz będzie miał przeprowadzaną operację i to zadecyduje o dalszym jego losie.

- Mmmyślę, że tttak. Jestem nie daleko, zaraz będę.

- Dobrze, proszę podać jeszcze seohe imię i nazwisko.

- Luna Richards.

- Dziękuję i dowodzenia.

Rozłączyłam się i dopiero teraz zauważyłam, że po moich policzkach lecą słone łzy.

W jednej chwili wszystko runęło. Jeszcze przed chwilą byłam szczęśliwa, a teraz płacze jak dziecko.

Dlaczego on to zrobił?  Po co?  Nadal ma zapisany mój numer...

Podszedł do mnie Luke, a ja się w niego wtuliłam. Przycisnął mnie do siebie i głaskał po plecach, szepcząc uspokajające słowa. Zamoczyłam mu całą koszulkę, a on się tym nie przejmował.

Usiedliśmy na ławce i musiałam mu powiedzieć co się stało.

- Matteo... On miał wypadek... Nie wiadomo ccczy przeżyje... Leży teraz w szpitalu i zaraz ma mieć operację. Pppodciął sobie żyły. Możesz mnie tttam zabrać? - wydukałam między łzami.

Luke patrzył na mnie z troską i skinął twierdząco głową. Pomógł mi wstać i doprowadził mnie do swojego samochodu.

* w szpitalu *

Wybiegłam na recepcję rozhisteryzowana i zapytałam, gdzie leży Matteo. Pielęgniarka powiedziała, że jest w trakcie operacji i że możemy poczekać, przed salą.

Poszliśmy pod blok operacyjny i usiedliśmy na krzesłach przed salą.

Schowałam twarz w dłoniach i starałam opanować emocje. Luke złapał mnie w talii i przytulił do siebie.

Oddałam uścisk i z niecierpliwością czekałam na jakiekolwiek informacje o stanie zdrowia Matteo.

To, że mnie skrzywdził i oszukał nie miało teraz znczenia. Liczy się tylko to, żeby z tego wyszedł. Cała złość na niego prysła jak bańka mydlana.

Po godzinie czekania w poczekalni z sali wyszedł lekarz. Pobiegłam do niego z pytaniem:

- Co z nim?

On tylko spojrzał na mnie wzorkiem nie okazującym żadnych uczuć i pokręcił przecząco głową.

Nie to nie może być prawda, nie nie nie dlaczego on mi to zrobił?!  Czemu?! 

- Zostawił list, zaadresowany chyba do pani.

Lekarz podał mi kopertę z listem i odszedł. Wzięłam go do ręki i schowałam do torebki, nie mam siły tego teraz czytać.

- Zabierz mnie do domu... - spojrzałam na Luke'a.  On wstał, wziął mnie za rękę i wyprowadził ze szpitala na świeże powietrze.

Wiał lekki wiatr i rozwiewał mi włosy. Czułam, że on gdzieś tam jest i patrzy na mnie z góry...

Wsiadłam do samochodu, zapięłan pasy i wpatrywałam się w tylko mi znany punkt.

To koniec, coś we mnie pękło. Jakaś cząstka mnie odeszła, a teraz czuję się pusta.

Kiedy podjechaliśmy pod mój dom pożegnałam się z Luke'iem i wysiadłam z auta.

- Zostać z tobą? - zapytał z troską, nie chcę go martwić.

- Nie, nie trzeba. Tata jest w domu, poradzę sobie. Dziękuję, że tam ze mną byłeś. - posłałam mu blady uśmiech i odeszłam.

Przebrałam się i nie zważając na noc poszłam do siebie. Mój pokój wydawał się teraz inny jakby nie mój.

Położyłam telefon na komodzie i wyciągnęłam list. To ostatnia rzecz jak mi po nim została.

Luna,

Wiem co ci zrobiłem i bardzo za to przepraszam  ten zakład na początku wydawał mi się śmieszny?  Ale z każdym dniem czułem, że tu już nie chodzi tylko o zwykły zakład. Zakochałem się w Tobie... Potem jak się dowiedziałaś o nim chciałem to jakoś naprawić, sprostować, ale się nie udało. Tej nocy kiedy Cię zobaczyłem z innym w klubie... Nie wytrzymałem, nie mogłem tego znieść i musiałem tam podejść. Żałuję tego co się stało...
Pewnie gdy to czytasz mnie już nie ma, może to i lepiej?  Masz kłopot z głowy...  Zapewne chcesz wiedzieć czemu to zrobiłem?  Zrozumiałem, że moje życie, bez Ciebie nie ma sensu. czasu nie cofnę choćbym chciał, ale pamiętaj, ja zawsze będę przy Tobie. Życzę Ci wszystkoego co najlepsze i jeszcze więcej bo na to zasługujesz. Liczę, że nie zapomnisz o mnie i o chwilach spędzonych razem...
Żegnaj, twój 

         Matteo    

On to zrobił dla mnie... Po tym wszystkim co się wydarzyło, nigdy o nim nie zapomnę.

Włożyłam list do koperty i schowałam do szuflady. Tam będzie bezpieczny.


Mobile KikWhere stories live. Discover now