- Tak, ale ten chłopak jest dobry. No może nie tak dobry jak Lowner, ale kurde, drybling ma genialny. Te jego triki, strzały, a jak szybko biega – opowiadał Kacper. – Słyszałem, że grał w szkółce Milanu i w młodszych drużynach Legii. Kiedy przyszedł z ojcem się tutaj zapisać, jego stary powiedział, że Jankes może tutaj grać, pod warunkiem, że dadzą mu siódemkę.
- Pff... Ale wymagania – fuknęłam.
- No i co z tego? Dalej twierdzę, że jest przystojny.
- Cicho siedź Bella. To wróg – szepnęłam, karcąc ją wzrokiem.
- Kacper! Jeśli przyszedłeś sobie postać i pogadać, to lepiej zejdź mi z oczu – warknął trener.
- Sorki dziewczynki, muszę lecieć – uśmiechnął się i pobiegł.
- O ruda! – powiedział trener wołając mnie ręką. – Chodź tutaj szybko.
Przeszłam z Bellą przez bramę i udałam się do mężczyzny. Był to wysoki, szczupły facet po czterdziestce. Miał lekką siwiznę, ale widać było jego werwę i iskrę. Był ubrany w dres i adidasy, czyli jak zawsze. Lubiłam go, bo był dla mnie bardzo miły. Kilka razy byłam z Patrykiem na treningu i rozmawiałam z nim. Traktował nas wszystkich jak swoje dzieci, pewnie dla tego że swoich własnych nie miał.
- Co słychać szefie? – zaśmiałam się. – Jak zdrowie?
- Oj Alex, lepiej już nie będzie – odparł. – Co słychać u księcia?
- Dobrze, ale nie może się zaaklimatyzować w Krakowie. Ciągle powtarza, że wolałby być z nami – powiedziałam.
- Mam nadzieję, że trenuje, bo jeśli nie, to go nie przyjmę z powrotem – zagroził żartobliwie.
- Gra w jakimś klubie, ale raczej tylko rekreacyjnie. W zasadzie to już go pan zastąpił. Nie sądzę, żeby chciał wrócić skoro ktoś, zajął jego miejsce... – dodałam z lekkim wyrzutem.
- Oj ruda, to nie takie proste. Musiałem oddać temu smarkaczowi numerek, bo jego ojciec wyłożył środki na zakup sprzętu. Odkąd nie ma Lownerów straciliśmy jedynego sponsora.
- Aha, rozumiem – przytaknęłam. Czyli się sprzedali, przeszło mi przez myśl.
- Ale możesz powiedzieć Patrykowi, że kiedy wróci, to dostanie swoje miejsce w drużynie. Najwyżej wywalę tego chłystka.
- Kacper powiedział, że dobrze gra.
- To prawda. Ma potencjał, ale równie dobrze może go rozwijać gdzieś indziej – zaśmiał się i poklepał mnie po plecach.
Uwielbiałam go miedzy innymi za szczerość i zaufanie, jakim nas dzielił. Byliśmy jego rodziną. Nawet ja, osoba, która była na tym stadionie zaledwie trzeci raz.
- Robi się coraz zimniej. Powinnyśmy już wracać do domu. Mama czeka z obiadem – westchnęłam.
- Miło było cię widzieć ruda.
- Mi również, szefie.
- Odwiedź mnie jeszcze kiedyś. Może koleżanka się bardziej rozgada – parsknął śmiechem, przybijając z nami ‚wielkie piątki'.
- Oczywiście. Do zobaczenia – powiedziałam.
- Do zobaczenia – powtórzyła Bella.
- Do zobaczenia – odpowiedział trener.
***
Wróciłam do domu grubo po piątej, choć zwykle byłam już po trzeciej. Rodziców nie było w domu. Karolina jeszcze o tej porze siedziała w przedszkolu. Wcale jej tego nie zazdrościłam. Ja w jej wieku wstawałam przed samym obiadem i resztę dnia spędzałam z babcią w domu albo z rodzicami w sklepie. Zawsze było wesoło, każdy się do mnie uśmiechał, a ona całe dnie spędzała z obcymi kobietami i musiała się dzielić zabawkami. Przedszkole to okropna sprawa.
BINABASA MO ANG
Zetknął nas los, a może przypadek?
RomancePoznaliśmy się przypadkiem. Przypadkiem szłam korytarzem spóźniona na lekcję, przypadkiem on też. Przypadkiem na niego wpadłam, przypadkiem on na mnie też. Przypadkiem ubrudziłam jego koszulkę lodem, a on przypadkiem się uśmiechnął. Najpiękniejsze w...
Rozdział.22
Magsimula sa umpisa