~44~

3.8K 266 14
                                    

Wczorajszy dzień minął dosyć szybko, gdyż prawie cały dzień trwała narada odnośnie wojny, a wieczór spędziłam z Roderick'iem, Carolyn i Tobiasem. Piliśmy świeżą krew, żeby nasze siły były jeszcze mocniejsze, ale poszliśmy do baru Nela, więc mogłam pogadać także z nim.

Dziś jest ten ważny dzień, czyli wojna pomiędzy ludźmi a wampirami. Gdzie wszystko wyjdzie na jaw, kto będzie na szczycie, a kto na dnie.

- Arianno - odezwał się królewski ochroniarz, wchodząc do mojego pokoju.

Byłam ubrana w strój do walki. Nie wiem co mam w nim opisywać, gdyż jest to po prostu czarny strój z odrobiną czerwonego. Nie powiem, ładny.

- Tak? - powiedziałam, stając przed nim przodem. - Coś się stało?

- Król Bertram prosił, aby stawiła się pani w jego gabinecie - odpowiedział.

- Już idę.

Ukłonił się i wyszedł. Ja chwilę po nim, kierując się do biura jeszcze ojca.

Moja głowa jest pełna myśli. Gdy tylko zakończymy tą wojnę, wreszcie złamię umowę, która utrudnia mi wszystko. Myśl, że niedługo odejdę z tego zamku nie jest wcale zła. Jest wręcz przepiękna.

- Tak, Bertram? - powiedziałam, wchodząc do jego gabinetu. - Co ode mnie chciałeś?

- Umiesz przemienić się w smoka?

Zdziwiło mnie to pytanie, ale próbowałam tego nie okazywać. Myślałam, że spyta o coś związanego z wojną...

- Jeszcze się uczę... - odpowiedziałam niepewnie.

- Czy dałabyś radę przemienić się w smoka podczas wojny? - spytał, a ja wiedziałam o co mu chodzi...

- Uczę się i nieraz mi nie wychodzi, więc wolę nie narażać siebie oraz wampirów wokół mnie - odpowiedziałam mu, a ten wpatrywał się we mnie, jakby chciał wiedzieć, czy nie kłamię.

- No dobrze - powiedział, wyprostowując się. - Liczę na ciebie, Arianno.

- Jasne - odpowiedziałam, po czym wyszłam z jego biura.

Szłam przed siebie, kierując się do wyjścia. Po chwili usłyszałam specyficzny dźwięk oznajmujący, aby każdy udał się przed zamek, aby w grupie ruszyć na Ziemię.

Gdy tylko byłam przed budynkiem wraz z innymi wampirami, obok mnie stanęli Roderick i Tobias. Carolyn została w domu, gdyż Eve nie zgodziła się, aby poszła.

Po przemówieniu jakiegoś nieznanego mi wampira, ruszyliśmy prosto na Ziemię. Rozmawiałam sobie z chłopakami, jakby gdyby nic poszliśmy sobie na spacer. Śmialiśmy się, plotkowalismy i ogólnie rozmawialiśmy, a inni dziwnie na nas patrzyli.

Gdy byliśmy na miejscu, ludzie dawno na nas czekali. Gdy tylko nas zauważyli, ruszyli do ataku, tak samo jak i wampiry. Ja stałam sobie z dala, obserwując całe to zamieszanie. Krzyki, strzał broni, krew... Tylko to udało się tu zobaczyć. Ludzie powoli tracili siły, albo po prostu umierali.

- Cześć, Arianno - znałam ten głos. I to nawet za bardzo...

- Co chcesz, Rich? - spytałam. - Nie powinieneś być z wilkołakami?

- Chciałem zobaczyć jak skończy się ta niby wojna - odpowiedział. - A ty? Czemu nie walczysz?

- Mam czas - powiedziałam, wzruszając ramionami.

Po chwili usłyszeliśmy strzał. Dostał jeden z naszych wampirów z broni palnej. Wszystko byłoby dobrze i rana zaczęła by się goić, gdyby nie to, że ten wampir zmieniał się powoli w proch.

- Łowcy - syknęłam, odwracając wzrok, skąd przyszedł pocisk.

Wybałuszyłam oczy...

Broń należała do Marcusa...

__________________________

Na moim profilu pojawiła się nowa książka, pt.:
As
Mam nadzieję, że skończę ją, bo często zaczynam i nie kończę >. <

Serdecznie zapraszam ;)

.

Głosujcie i komentujcie
- to motywuje :3

Wampirka ♥ //w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz