50

5.2K 320 38
                                    

Gdy wróciliśmy do hotelu, wszystko tętniło życiem. Siódma rano to czas, gdy rozpoczyna się sniadanie, a turyści zaczynają planować dzień przy porannej kawie zasiadają przy stolikach, ciesząc się ostatkami rześkiego powietrza z nocy.

Szybko zdałem sobie sprawę, że w mgnieniu oka mogę zostać rozpoznany i stracimy na tym całą prywatność, a gdy wieści się rozejdą, bez policji nie dotrzemy nawet na lotnisko.

- Nie wziąłem ze sobą okularów ani czapki - mruknąłem, gdy siedząc za tują zastanawiałem się jak przemknąć do windy przez zatłoczony hol.

- No to co robimy? Przecież przyjechałeś tu odpocząć, zwiedzić miasto, wyjść na plażę - wymieniała i usiadła mi na kolanach, aby w razie jakiegoś przechodnia mógł schować się za jej plecami, co będzie wyglądało na jakieś drobne czułości i być może nie przyciągnie uwagi żadnego fana.

- Nawet nie wychodziłem z pokoju przez cały czas i nie zastanawiałem się nad tym tak jak teraz - mruknąłem, całując ją w kark, gdyż ciężko mi było powstrzymać się od tego, gdy mam taką okazję.

- Jak będziesz chciał spędzać jeszcze kiedyś wakacje w tłocznym mieście to może rozważ opcję domku przy plaży, bo to żałosne - skwitowała - a teraz wstawaj i idziemy na górę - wstała z moich kolan - w środku po prostu patrz pod nogi, a poza tym tam większość ludzi to seniorzy - rozglądała się przez szybę, podczas gdy ja wciąż siedziałem na ławce za krzewami - bez obrazy, ale to roczniki mojej babci i raczej się nie moczą na Twój widok gwiazdorze - prychnęła, a ja udając zawiedzionego wstałem.

- Dobra, ale jak coś to biegiem po schodach.

- Pójdę pierwsza i przywołam windę - przewróciła oczami, po czym bez wahania weszła do środka, pozostawiając mnie z uśmiechem na twarzy.

Cała akcja się powiodła i jakimś cudem bezpiecznie wyszedłem z windy na odpowiednim piętrze.

- Chcesz to możemy się spotkać za kilka godzin, ale teraz oczy mnie szczypią od braku snu - oznajmiła i zatrzymała się przy drzwiach do swojego pokoju.

- Nawet piętro mieliśmy takie samo - przewróciłem oczami i czekałem aż poradzi sobie z otwarciem drzwi, po czym bez pozwolenia po prostu wszedłem za nią.

- Serio chce mi się spać  - spojrzała na mnie błagalnie.

- Mnie też - wzruszyłem ramionami po czym zdjąłem koszulkę i rzuciłem się na jej łóżko, tuląc głowę do poduszki.

- Dobra - zmarszczyła czoło - ale jakby twój pokój jest kilka metrów dalej Niall.

- Nie wiem o czym mówisz - uśmiechnąłem się i spojrzałem na nią starając się być przy tym jak najbardziej czarujący. Odpuściła i zbierając z krzesła swoją piżamę wyszła do łazienki, więc miałem chwilę, by ustawić termostat na jakieś osiemnaście stopni, aby nie roztopić się podczas snu jak jakiś skwarek.

Nie zeszło jej zbyt długo, ale gdy wyszła już tylko ją słyszałem ale nie byłem w stanie otworzyć ciężkich ze zmęczenia powiek. Położyła się obok mnie, ale utrzymała dystans, czego nie zniosłem i zarzuciłem na nią rękę przyciągając do siebie. 

Kiedy się obudziłem, byłem przygnieciony jej ciałem, a ona sama z głową na mojej piersi jeszcze smacznie spała.  Mimo to, że mam lekkie trudności z oddychaniem, zadowala mnie fakt, że czuje teraz bezpieczeństwo w moich ramionach i wybaczyła mi to co jej zrobiłem.

I tak przechodzą mnie fale wstydu i zażenowanie za każdym razem, gdy przypominam sobie sytuacje, gdy podniosłam na nią rękę. To niemęskie i nie mogę wytłumaczyć tego tym, że straciłem panowanie nad sobą przez stres. Od samego początku byłem wredny, chamski, jakbym zapomniał, że sam na początku kariery byłem tym najmniej fajnym chłopakiem z Ona Direction, z krzywymi zębami i czerwonymi policzkami za każdym razem gdy się denerwowałem. Nie zliczę łez wywołanych smutkiem, gdy fani burzyli się, że nie pasuję do reszty i co krok napotykałem hejt.

- O czym myślisz? - usłyszałem cichy i rozespany głos Cami, dlatego zniosłem wzrok z sufitu prosto na jej zmęczoną buzię.

- O tym, że mam rękę do amputacji, a za chwilę pęknie mi jeszcze żebro, ewentualnie umrę na niedotlenienie mózgu - subtelnie dałem jej znać, że jej sześćdziesiąt kilogramów po tych kilkunastu minutach staje się coraz bardziej uciążliwe. Z uśmiechem się ze mnie stoczyła, po czym westchnęła i spojrzała na zegarek w telefonie.

- Jezu, jest czternasta - mruknęła - przespałam pół dnia przez Ciebie - zaczęła się przeciągać.

- Cami, nie dociera to do mnie chyba, ze my się spotkaliśmy własnie tu - zmieniłem temat i gapiłem się na wiatrak sufitowy.

- Że my się w ogóle spotkaliśmy, nieważne gdzie - poprawiła mnie i wstała z łóżka, aby sprawdzić co dzieje się za oknem.

- A jak bardzo będę musiał się starać żebyś mi wybaczyła? - podjąłem dość specyficzny temat, jednak chcę mieć już pewność co do gruntu, na którym stoję.

Cóż, odpowiedź nie przyszła szybko, a cisza i posmutniała mina Cami, lekko mnie wystraszyła. Patrzyłem na nią, ona również nie unikała mojego wzroku i tak przez chwilę, aż do momentu, gdy nie podeszła i nie usiadła obok mnie na łóżku.

- Wybaczyłam Ci już dawno - przewróciła oczami i widać, że to dla niej trudny temat - dzięki tobie żyje pomimo, że przez Ciebie chciałam się zabić - zaśniała się.

- No własnie, doprowadziłem Cię do potwornej sytuacji i muszę wiedzieć czy mi to wybaczysz - wtrąciłem i usiadłam, aby wplątując palce w jej włosy przyłożył jej czoło do mojego - wybaczysz mi to, co Ci zrobiłem kochanie?

- Kochanie - złapała mnie za słówko.

- Nigdy w życiu nie podniosę już na Ciebie ręki. Obiecuję na wszystko, że będę się o Ciebie troszczył tak jak Ty o mnie przez ten cały czas i będę twoim najlepszym przyjacielem, chłopakiem i wsparciem, słyszysz? - szepnąłem i musnąłem lekko jej wargi, oczekując tego, że się zgodzi.

- Chłopakiem?

- Kocham Cię - powiedziałam, czując jak emocje zaczynają mnie roznosić - i wiem, że serio to do Ciebie czuję, więc wybacz Camille.

- Chłopakiem? - uniosła brew, a jej oczy były takie radosne, że od razu zrozumiałam, o co jej chodzi.

- Czy mógłbyś prosić Cię o to, abyś została moją dziewczyną? - przygryzałem wargę powstrzymując śmiech, gdyż to takie szczeniackie. Ostatni raz prosiłem o to jakieś osiem lat temu i to dziewczyny, która zerwała ze mną na następny dzień.

- Myślę, że chętnie spełnię swoje marzenie, które siedziało mi w głowie od tylu lat - poderwała się z miejsca i wspięła się na moje kolana.

- Serio aż tak bujałaś w obłokach? - zakpiłem.

- Ciekawe czy jakbym marzyła o Harry'm, to też by...

- Psujesz tę chwilę - przerwałem jej.

- No dobra, już jestem grzeczna - prychnęła i pocałowała mnie namiętnie, jakby nagle przestała być wstydliwą dziewczynką z domku na drzewie, gdzie tylko ja stawiałem kroki do tego, by nas do siebie zbliżyć.

Gwiazdor - ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz