14. Nie uciekaj przede mną

5.8K 465 82
                                    

Znowu to robi. Znowu patrzy mi w oczy tak, jakby chciał zaglądnąć do środka mojej głowy. Nieprzerwanie. Bez choćby zmrużenia okiem. A ja znowu tonę w ich bezdennym błękicie, nie potrafiąc nawet odwrócić wzroku. To powinno być zakazane. Takie publiczne zagłębianie się w czyjąś duszę, za pomocą jednego, cholernie przenikliwego spojrzenia.

Teraz, stojąc przed nim w metaforycznym negliżu, potrafię jedynie myśleć o kontraście, jaki zachodzi pomiędzy kolorem obwódki, a środkiem jego tęczówki. Przypomina mi to wir morski, który wciąga cię w swoją głębię, by na końcu pochłonąć w czarną czeluść źrenicy oka.

Sunę językiem po swoich wargach, delektując się brzmieniem mojego imienia w jego ustach. To, jak poruszał wtedy ustami. Jak płynnie wypowiadał każdą literę. Zaskakuje mnie nagła myśl i pragnienie, by wypowiedział je jeszcze raz. Tym razem posługując się moim pełnym imieniem. Chcę usłyszeć, jak miękko akcentuje ostatnie sylaby, unosząc język ku podniebieniu przy literze „l".

Boże, o czym ja myślę?

Wzdrygam się w miejscu, powracając do rzeczywistości. Co ja robię?! Uświadamiam sobie, że dalej nie odpowiedziałam na jego przywitanie, tylko gapię się na niego tępym wzrokiem, robiąc z siebie jeszcze większą kretynkę.

– Hej. – Dlaczego to zabrzmiało, jak pytanie?

W odpowiedzi otrzymuję uśmiech, o ile uniesienie jednego kącika ust można nazwać uśmiechem.

– Spotykamy się ponownie.

– Jak widać. – Dlaczego mój głos brzmi tak niepewnie?! Gdzie mój gburowaty ton, zarezerwowany dla męskich osobników?!

– Skąd ta przerażona mina? Czy to reakcja na mój widok? – Nagły błysk w oku i szerszy uśmiech, ukazujący rząd prostych zębów, zapewnia mnie, że to tylko żart.

– Tak. – Wytrącona z równowagi jego obecnością i całą tą chorą sytuacją, dopiero po chwili orientuję się, co właśnie powiedziałam. – Eee, to znaczy nie! Nie, nie! – Spanikowana, śmieję się głupio i czuję, jak na moje policzki zaczyna wypływać krępujący rumieniec. Co ja pieprzę?!

Agresorze, wróć do mnie!

– Boisz się mnie? – Widoczne jeszcze przed chwilą rozbawienie znika, zastąpione poważnym spojrzeniem.

Tak.

– Nie, no proszę cię! Skąd w ogóle takie myśli? Nie wyglądasz mi na kogoś przerażającego.

Tak, boję. Zwłaszcza teraz, jak tak patrzysz na mnie, a ja nie potrafię zrozumieć, o czym myślisz i co wyraża twój wzrok. I ta onieśmielająca, mroczna aura złego chłopca! Kto, by się nie wystraszył gościa ubranego cały na czarno? Już na sam widok włosy same dęba stają!

– Patrzysz wszędzie, byle nie na mnie. Zagryzasz wargę w zdenerwowaniu i wręcz wyczuwam twój przyspieszony oddech. – Zamieram. Czy ja rzeczywiście tak robię? – Czy to wystarczający dowód? Jeśli chcesz mogę kontynuować i wymienić obecny na twoich policzkach rumieniec i zmarszczkę na czole, widoczną w chwili, kiedy się denerwujesz. Tak jak teraz.

Przechyla głowę lekko na bok, przyglądając się mojej twarzy, a ja usilnie staram się właśnie tego nie robić i nie dać mu kolejnych powodów do skrępowania mnie. Co to za koleś? Jakim cudem zauważył tyle szczegółów?!

– O co ci kuźwa chodzi? Chcesz mnie zastraszyć?! – warczę na niego, coraz bardziej zdenerwowana.

O, Agresorze... Dzięki Bogu, wróciłeś.

– Nie. – Prostuje się, a jego mina wyraża autentyczne zdziwienie. No w końcu potrafię coś wyczytać z jego twarzy! – Nigdy w życiu. Nie mam w zwyczaju zastraszać ludzi, a tym bardziej drażnić uroczych kobiet.

Oddychając z trudem. Wdech - JUŻ W KSIĘGARNIACHWhere stories live. Discover now