12. Skala?

6K 472 141
                                    

– W tym da się w ogóle chodzić? – Krzywię się, spoglądając na moje stopy i koślawe nogi. Teraz wyższe o jakieś dziesięć centymetrów.

– Nie przesadzaj. Ja chodzę w piętnastkach – odcina się Patrycja, posyłając w moim kierunku kpiące spojrzenie.

– Ale ja się czuję, jak na szczudłach! – podnoszę głos, ale szybko milknę, dostrzegając niezadowolony wzrok ekspedientki.

Stoję właśnie, jak pokraka w wysokich szpilkach w jednym ze sklepów galerii krakowskiej i wraz z Pati i Dagmarą od trzech godzin szukam ubrań, idealnych do mojej nowej pracy, jako asystentki. Przymierzyłam już chyba z dziesięć par tych łamaczy stóp i skręcaczy kostek i wcisnęłam na siebie niezliczoną ilość obcisłych obożeniemogęoddychać sukienek, a ja dalej nie mogę sobie wyobrazić siebie, jako eleganckiej kobiety.

W co ja się wpakowałam...

– Przyzwyczaisz się! Trochę potrenujesz i sama wkrótce przekonasz się, jak szybko będziesz zasuwać w tych ślicznych perełeczkach. – Przy ostatnich słowach zmienia ton głosu, rozczulając się, niczym na widok małych dzieci

– Mówiłam. Lepsze byłyby koturny – odzywa się siedząca na kanapie Dagmara, nie unosząc nawet głowy znad podręcznika "Medycyna dla zaawansowanych".

– Jakie koturny?! – unosi się blondynka. – Koturny są dla starych ciotek! To w szpilkach w końcu jej nogi nie wyglądają, jak nogi przerośniętego krasnala.

– Dzięki – odpowiadam sarkastycznie i przytrzymuję się półki z butami, bo coś przeczuwam, że zaraz runę jak długa, rozjeżdżając się na środku sklepu.

Słyszę, jak Patrycja warczy pod nosem, zgrzytając zębami ze złości i przeszukuje kolejne pudełka w poszukiwaniu mojego numeru buta.

– Przymierz te. – Podaje mi następną parę klasycznych, czarnych szpilek, ale tym razem o niższym i grubszym obcasie.

O, te nie wyglądają, aż tak przerażająco. Szurając założonymi szczudłami o posadzkę sklepu i dla równowagi zamaszyście wywijając rękami, dotaczam się do kanapy małymi kroczkami. Z ulgą opadam zmęczona obok siedzącej na sofie Dagmary i zakładam nowe buty.

Będę udawać, że te leżą idealnie, żeby tylko już nie musieć niczego więcej przymierzać, postanawiam w duchu, ignorując cichy głosik w umyśle, ostrzegający o konsekwencjach kupna niewygodnych butów.

Kiedy udaje mi się wcisnąć stopy, zmuszając palce do dalszej tortury, wstaję i robię pierwsze kroki. Przechadzam się powoli wzdłuż sklepu i jestem coraz bardziej pełna podziwu, gdy udaje mi się zachować pion, a nie chwiać, jak walczący z grawitacją pijak. Nawet Dagmara unosi głowę znad książki i przygląda się moim poczynaniom.

Chyba jednak nie będę musiała udawać.

– No w końcu! – triumfuje Patrycja, unosząc w zniecierpliwieniu ręce do góry. Zadowolona z siebie, zwraca się z szerokim uśmiechem do ekspedientki. – Poprosimy tę parę.


* * *

Kiedy wychodzimy ze sklepu, jestem obładowana reklamówkami, jak jakaś galerianka w amerykańskim filmie. Ostatecznie kupiłam nie tylko czarne szpilki, ale i beżowe koturny, do których przekonała mnie Dagmara. Choć teraz nie jestem pewna, czy przypadkiem nie chciała tym sposobem tylko zrobić Patrycji na złość. Dodatkowo pozostałe torby są pełne ołówkowych spódnic, sukienek i eleganckich, modnych koszul i bluzek.

Co ja zrobiłam ze swoim życiem?

– Uwierz mi! W tych ciuchach powalisz wszystkich projektancików na kolana! – Pociesza mnie podekscytowana blondynka. – Musisz przestać chodzić w tych potarganych portkach i babcinych swetrach. Zacznij wreszcie pokazywać swoje seksowne ciało, a nie ukrywaj je pod uciągniętymi ubraniami.

Oddychając z trudem. Wdech - JUŻ W KSIĘGARNIACHWhere stories live. Discover now