10. To nie może być on

6K 498 107
                                    

– Mało brakowało, a by mnie klepnęła w tyłek! – zapewnia Paweł, wciskając sprzęgło i zmieniając bieg. – Nie sądziłem, że starsze babki mogą być jeszcze takie pełne wigoru i sypać sprośnymi żartami na prawo i lewo.

Jedziemy właśnie w stronę centrum Krakowa, a oszołomiony Paweł już od dziesięciu minut relacjonuje mi chwile spędzone sam na sam z rezolutną starszą panią. Okazało się, że odkurzając za telewizorem przez przypadek odpięła kabel łączący z anteną, w skutek czego ekran nie emitował żadnego obrazu. W czasie naprawy, kiedy Paweł schylając się w samych bokserkach próbował połączyć odpowiednie kable, moja sąsiadka cały czas stała tuż za nim, żartując z imponujących widoków i wychwalając umięśnioną sylwetkę chłopaka.

– Ile ona może mieć lat? Osiemdziesiąt? – Śmieje się Paweł i skręca w prawo, wjeżdżając w główną drogę i dołączając do wiecznie obecnego w tym mieście korku.

Uśmiecham się pod nosem i rozmyślam nad jego słowami, spoglądając przez okno i obserwując mijane budynki.

Mieszkam tu już od czterech lat i, aż do dzisiejszego dnia nie miałam pojęcia, że moją sąsiadką jest taka wariatka. Od razu pomyślałam o Patrycji, zastanawiając się, czy ona też będzie kiedyś taką szaloną, starszą panią. Nie zdziwiłabym się.

Paweł odrywa jedną rękę od kierownicy i sięga ku mojej, unosząc ją i całując.

– Denerwujesz się tą rozmową? – pyta, spoglądając na mnie ze zmartwioną miną. – Przecież mówiłem ci, że to czysta formalność. Wujek i tak cię zatrudni.

Wpatruję się w nasze połączone dłonie, bezwiednie zastanawiając się, co mi w nich nie pasuje.

Chyba po prostu nie lubię szorstkich dłoni Pawła.

– Troszkę tak – odpowiadam, porównując moją małą dłoń do jego długich i szerokich palców. – To duża, prestiżowa firma, a twój wujek jednym z najsławniejszych architektów.

– I tym się przejmujesz?

– No wiesz, ta praca będzie się całkowicie różnić od tej w bibliotece – mówię cicho, dalej nie podnosząc wzroku.

Samochody przed nami ruszają, więc Paweł puszcza moją rękę i zmienia bieg, włączając się do ruchu. Krępujące uczucie znika, więc rozluźniam się i wygodniej rozsiadam w fotelu.

– Przesadzasz. Zobaczysz, jeszcze wszystkich tam powalisz na ziemię, tworząc jakiś zajebisty projekt.

Patrzę na niego ze zniesmaczoną miną.

– Paweł, projektowanie wnętrz i szkice budowli raczej nie mają za wiele wspólnego z malowaniem pejzaży i martwej natury. A jakbyś nie wiedział, przypominam, że studiuję malarstwo, a nie architekturę.

Może i łatwo idzie wyprowadzić mnie z równowagi, ale ten facet albo naprawdę jest potwornie irytujący albo po prostu ma dar do podnoszenia mi ciśnienia.

– Dyplom to tylko papierek, liczy się talent, a ty go masz. – Uparcie przekonuje mnie dalej, zerkając w moją stronę i uśmiechając się słodko. – Będzie dobrze.

Mina od razu rzednie mi jeszcze bardziej.

I właśnie wszystko spierdolił.

Nienawidzę, jak ktoś mówi będzie dobrze. Mówiłam mu to już jakieś sto tysięcy razy, ale ileż można się powtarzać. Tyle razy słyszałam, jak moi rodzice i dawni znajomi powtarzali mi te słowa na okrągło, kiedy leżałam półżywa w szpitalu, że teraz w reakcji odruchowo mam ochotę komuś przyłożyć.

Zgrzytam zębami, próbując się uspokoić, więc zawzięcie wpatruję się w moje czarne trampki i odliczam do dziesięciu, głęboko oddychając.

Oddychając z trudem. Wdech - JUŻ W KSIĘGARNIACHDonde viven las historias. Descúbrelo ahora