Rozdział XVIII

61 13 1
                                    

  Przez moment Klara stała nieruchomo, przywarta do muru. Wytężając wzrok, udało jej się dostrzec zarys ściany stajni. Musiała przebiec dosłownie kawałek, by znaleźć się przy bocznej ścianie budynku. Kolejny raz odetchnęła głęboko i pobiegła, starając się to zrobić jak najszybciej i jak najciszej. Kiedy znalazła się przy kamiennej ścianie stajni i poczuła ten specyficzny zapach końskiego nawozu, uśmiechnęła się lekko i odetchnęła. Jak na razie, szło jej dobrze. Poruszając się cały czas przy murze, zdołała dojść do tylnego wejścia. Znajdowały się tam zarówno drewniane wrota, które zamykano co wieczór, jak i mniejsze drzwi. Używano ich zazwyczaj zimą, kiedy wrota przymarzały. Klara bez trudu przesunęła zasuwkę i weszła do środka. Tutaj zapach był o wiele intensywniejszy. Klara lubiła przebywać w stajni i wśród koni. Lubiła zapach tych zwierząt i ciepło, które im zawsze towarzyszyło.
Wewnątrz panowała przyjemna cisza, przerywana jedynie chrapliwym oddechem koni.
Klara przymknęła oczy i jeszcze raz głęboko odetchnęła. To, co za chwilę miała zrobić, było naprawdę ryzykowne. Stała chwilę nieruchomo, by przyzwyczaić wzrok do ciemności, a kiedy była już w stanie dostrzec zarysy boksów, skierowała się do ostatniego po lewej stronie. To była miejsce Iskierki — pięknej karej klaczy, na której kilka razy już jeździła. Zwierzę momentalnie wyczuło obecność Klary w pobliżu i niespokojnie się poruszyło. Dziewczyna wyciągnęła powoli rękę i czule pogładziła Iskierkę po pysku. W ciemności widoczne były tylko duże i błyszczące oczy Iskierki, którą głaskanie widocznie uspokoiło.
Kiedy Klara poczuła dotyk chłodnej dłoni na swoim ramieniu, nie krzyknęła chyba tylko dlatego, że jej ciało było napięte do granic możliwości, a umysł skupiony tylko na jednym i nic nie było w stanie jej rozproszyć.
- Gotowa do drogi? - po chwili rozległ się tuż obok niej cichy szept Artura.
Odpowiedziała twierdząco, po czym zajęli się siodłaniem Iskierki. Artur, tak jak obiecał, zabrał jej rzeczy. Przymocowanie wszystkiego zajęło im sporo czasu, nawet po tym, kiedy zapalili małą łojową świeczkę, by ułatwić sobie pracę.
Wreszcie, kiedy skończyli, czym prędzej wskoczyli na Iskierkę. Artur prowadził ją z wprawą, zmuszając do zachowania ciszy, lecz kiedy tylko znaleźli się poza stajnią i wyjechali na jedną z polnych dróg odchodzących od dworku, popędził znacznie konia.
Klara przez cały czas kurczowo trzymała się Artura i starała się nie odwracać. Nad polami unosiła się gęsta mgła, z nieba sypał drobny śnieg, a gwiazdy zniknęły gdzieś między chmurami. Choć Klara bardzo się starała, nie mogła nawet dostrzec tego, co znajdowało się przed nimi, nie miała pojęcia nawet, w którą stronę jadą. Serce waliło jej jak młotem i nawet nie odczuwała tego przeraźliwego mrozu, który kąsał jej odsłoniętą twarz.
Pędzili tak, przez kilkanaście minut, nie zwalniając tempa, wciąż klucząc po polnych drogach. Klara miała nadzieję, że padający nieustannie śnieg pokryje wkrótce ich ślady, jak na zawołanie śnieżyca wzmogła się i teraz Klara miała przed oczami jedynie wirującą białą plamę. Wkrótce chłód przedostał się pod grubą warstwę jej ubrań i zaczął rozprzestrzeniać się po całym jej ciele. Klara bała się, że straci czucie w nogach i rękach, dlatego jeszcze mocniej objęła Artura. On zdawał się jakby nieobecny, skupiony jedynie na prowadzeniu Iskierki właściwa, znaną jedynie sobie, drogą.
Nagle Klara zorientowała się, że przed nimi wyrasta znienacka wysoka i ciemna ściana lasu. Kiedy znaleźli się już między drzewami, Artur niemal zatrzymał klacz w miejscu.
- Jesteśmy już prawie na granicy terytorium Borgina, dalej nie mogę z tobą jechać. - odezwał się ściszonym głosem Artur, w którym było słychać zarówno smutek, jak i zmęczenie.
Klarze ścisnęło się serce. Wiedziała, że Artur będzie musiał ją zostawić, ale nie pomyślałaby, że będzie to miało miejsce w środku lasu. Poza tym nie chciała się z nim rozstawać, tym bardziej że miała świadomość, że jeśli uda jej się rzeczywiście uciec, już nigdy się nie spotkają.
- Spisałem ci tutaj całą trasę — odezwał się tymczasem Artur i włożył w jej zgrabiałe palce mały zwitek papieru. -Ten las nie jest zbyt duży, ale musisz uważać, żeby nie zgubić ścieżki, bo momentami może być niewidoczna.
Klara w milczeniu kiwała głową i z uwagą słuchała dalszych wskazówek dotyczących czekającej ją drogi. Po pokonaniu tego lasu musiała przeciąć główny trakt i pokonać kolejny las. Artur mówił szybko, wyraźnie nie chcąc opóźniać ucieczki Klary.
W końcu przyszedł moment, w którym ostatecznie musieli się przegnać.
- Klaro, cokolwiek by się nie działo, musisz temu sprostać i uciec stąd jak najdalej. Myślę, że wiesz, że nie ma dla ciebie innego ratunku. Co do mnie, to chciałbym z tobą pojechać, nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał, ale jestem gotów znieść to rozstanie, jeśli tylko będę miał pewność, że będziesz bezpieczna.
- Nigdy o tobie nie zapomnę — odpowiedziała mu na to szybko i zanim do końca opuściła ją odwaga, mocno wtuliła się w jego ramiona. Artur musnął swymi zimnymi wargami jej zziębnięty policzek, a po jej ciele rozeszło się miłe i kojące ciepło. Wtedy Artur posłał jej ostatnie spojrzenie i rozpłynął się w powietrzu.
Klara jeszcze przez chwilę trwała w bezruchu, wpatrując się w pustą przestrzeń, po czym popędziła
Iskierkę, która pokrzepiona chwilą odpoczynku, ruszyła do galopu.
Śnieg nie ustawał sypać z nieba, jednak ciemność zaczynała się rozrzedzać, co Klarę zdjęło nowym strachem. Starała się odsunąć myśli o pościgu, który być może już za nią wyruszył. Za wszelką cenę próbowała nie myśleć po prostu o niczym, co rusz jednak napływały do jej głowy myśli o Arturze, o Borginach, czy też o niebezpieczeństwach, jakie na nią zewsząd czyhają.
Unikała też rozglądania się na boki, czy też wpatrywania się w pogrążone w cieniu drzewa i krzewy. Tworzyły one plątaninę pokrytych białym puchem i lodem konarów i gałęzi, która przybierała rozmaite niepokojące kształty. W lesie panowała niezwykła cisza, przerywana jedynie czasem przez zbudzonego znienacka ptaka, czy pohukiwanie sowy. Wszystkie inne dźwięki doskonale tłumił śnieg i Klara zdawała sobie sprawę, że ani nie zauważyłaby, a ni nie usłyszała, gdyby zbliżyło się do niej stado wilków czy jakiś zbudzony ze snu niedźwiedź.
O tym wszystkim jednak starała się nie myśleć i zamiast tego wyobrażała sobie siebie grającą na pianinie albo wspominała najszczęśliwsze momenty swojego dzieciństwa.
Kiedy Klara wreszcie znalazła się poza lasem, niebo zaczęło już zupełnie szarzeć, śnieg jedynie prószył, natomiast mgła zaczęła podnosić się znad ziemi i coraz bardziej gęstnieć.  

DziedziczkaWhere stories live. Discover now