Rozdział XIII

70 11 1
                                    

-To wszystko krążyło w naszej rodzinie jako legenda. -zaczął Maksymilian- Myślę, że niewiele osób przejmowało się tym całym przekleństwem. W każdym razie, na osiemnaste urodziny, każdy dostawał dawkę wiedzy na temat przeszłości rodu. Do tej pory jednak nikt nie był w stanie uniknąć plotek o Owdzie. Mam wrażenie, że wszyscy znają historię mojego pradziada, włączając w to fakty, o których ja sam nie mam pojęcia. Muszę cię jednak zasmucić, bo chociaż nie wiem, ile wiesz, to mogę prawie z całą pewnością stwierdzić, że to wszystko jest prawda. Przynajmniej tak twierdzi mój ojciec. On zawsze brał na zupełnie poważnie wszystkie te informacje.
-Chwila, czy ty chcesz mi powiedzieć, że twój ojciec o wszystkim wiedział, a mimo to mnie tutaj sprowadził? Wiedząc, że dzięki temu ta klątwa może się uaktywnić?
-Nie wiem...-Maksymilian zaczął się wyraźnie plątać- Może akurat w ten fragment nie uwierzył? Porozmawiam z nim. Wprawdzie to naprawdę jest zły człowiek, ale myślę, że nie na aż tyle, by posunąć się do czegoś takiego.
-Ja mam inne zdanie na ten temat.- mruknęła Klara, której ta rozmowa coraz bardziej przestawała się podobać.
-W każdym razie, myślę, że musi być jakieś wyjście z tej sytuacji, nie powinnaś się tak denerwować.
-Czy ty się słyszysz? Jak to, mam się nie denerwować?! Mam być spokojna, kiedy być może za kilka dni będę biegać po lesie i zabijać dzieci? A może jeszcze powinnam się z tego cieszyć?
-Klaro, proszę cię...
-O co mnie tym razem prosisz? Uspokój się, bądź cicho, nie denerwuj się...- Klara przerwała na chwilę, kiedy pewna myśl brutalnie wtargnęła do jej głowy- Wiesz, co ja myślę? Że wy to wszystko ukartowaliście. Żeby mnie tutaj sprowadzić i wykorzystać, żeby uaktywnić klątwę. A później będziesz sobie żył długo i szczęśliwie ze swoją ukochaną Adelą, będąc przy okazji potworem. Czy tak jest? Po to tutaj jestem, prawda? Odpowiedz mi!
-Przestań się unosić, to po pierwsze.- powiedział ostro Maksymilian. Klara wyraźnie poczuła chłód w jego głosie, nie podobało jej się to.- A po drugie, mogę cię zapewnić, że nie sprowadziliśmy cię tutaj, żeby uaktywnić klątwę, jak to sobie wymyśliłaś w tej swojej małej główce. Pomyśl, jaki człowiek mógłby zrobić coś takiego?
-Twój przodek nie miał z tym problemów. A teraz, chciałabym wreszcie dowiedzieć się czegoś, czego jeszcze nie wiem i co powinnam wiedzieć. Nie mam ochoty stać się Owdą, nie wiem, jak ty.
-Jedyną rzeczą, o której wie tylko nasza rodzina, jest duch syna mojego pradziada. - podjął spokojnie Maksymilian, ignorując uszczypliwości ze strony Klary- To było jego pierwsze dziecko, którego nie potrafił ani pokochać, ani zabić. Chłopak był podobno bardzo uzdolniony i wrażliwy. Pięknie grał na fortepianie, sam komponował utwory, zresztą ta sala z fortepianem była zrobiona dla niego. Ojciec nie potrafił go zabić, ale zrobił to jeden z jego przyrodnich braci. Artur, bo tak miał na imię, zginął, kiedy miał mniej więcej 19 lat. To musiała być straszna śmierć, został zagryziony przez brata...- Maksymilian zasępił się na chwilę, widocznie rozważając tragiczną śmierć młodzieńca.
Klara odtworzyła po kolei to, co usłyszała. Kolejny już raz, miała poczucie, jakby coś było nie tak. Coś jej świtało: Artur, fortepian, muzyczny talent, Artur... Tylko że to nie miało kompletnie sensu.
-W każdym razie- Klara zauważyła, że ,,w każdym razie'' to ostatnio ulubione powiedzenie mężczyzny- Podobno Artur nie odszedł w zaświaty, tylko został w tym domu, żeby opiekować się jego mieszkańcami i chronić ich przed klątwą. Mieszkam tu od urodzenia, ale nie widziałem go ani razu. Mój ojciec tak samo. Nie słyszeliśmy nawet gry na fortepianie, co podobno miał robić Artur, a co rzekomo słyszało kilka służek.
-To dosyć ciekawe...- Klara mruknęła pod nosem, nadal pochłonięta swoimi myślami.
-Porozmawiam z ojcem, to mogę ci obiecać. Ja sam nie wiem chyba niczego szczególnego. Jeśli potrzebowałabyś mojej pomocy... Poza tym Klaro, za 4 dni nasz ślub, powinnaś się skupić także na tym.- rzucił Maksymilian i wstał szybko ze swojego fotela.
Klara nie zatrzymywała go. Kiedy tylko mężczyzna zniknął na korytarzu, dziewczyna sama podniosła się i ruszyła w stronę pokoju z fortepianem. Zdecydowanie powinna porozmawiać z Arturem.

Artur siedział przy fortepianie ze spuszczoną głową, zapatrzony w czarno-białe klawisze. Co jakiś czas uderzał w jeden z nich, jakby grał w zwolnionym tempie. Biel jego twarzy kontrastowała jeszcze bardziej niż zwykle z ciemnymi włosami. Miał zaszklone, niewidzące oczy, po policzku płynęły mi pojedyncze łzy. Nie miał siły, żeby je otrzeć. Może nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, że płacze.
Klara wbiegła do sali, z rozmachem otwierając drzwi. Skierowała się tu za sprawą impulsu, przeczucia. Kiedy tylko zauważyła siedzącego przy fortepianie mężczyznę, zatrzymała się gwałtownie. Nagle poczuła się kompletnie nie na miejscu. W pierwszej chwili, chciała się wycofać, ale Artur podniósł głowę i ich spojrzenia się spotkały. Klarę przeraziło to, co zobaczyła w tych orzechowych oczach. Pomieszanie smutku, gniewu i bezradności i zapowiedź kolejnych łez.
Klara odwróciła wzrok, nie chciała widzieć Artura w takim stanie.
-Przepraszam Klaro, trochę się...- zaczął rozedrganym głosem.
-Nie, nic się nie stało, spokojnie- pośpieszyła z zapewnieniami dziewczyna.
Artur wyjął z kieszeni chusteczkę i z wyraźnym zażenowaniem wytarł policzki.
-Nie udało mi się niczego dowiedzieć, nie mam pojęcia gdzie szukać.- Klara z ulgą zauważyła, że jego głos odzyskał naturalny tembr.
-A ja mam wrażenie, że dowiedziałam się czegoś ciekawego.
Klara początkowo zamierzała zaatakować ostro i powiedzieć o swoich przypuszczeniach w mało delikatny sposób, ale kiedy zobaczyła Artura, zmieniła zdanie. Musi to rozegrać na spokojnie, jeśli jednak nie ma racji.
-Podobno ten dom zamieszkuje pewien duch.-zaczęła.
-I to nie jeden, Klaro. Ta wiedza niczego nam nie daje.
-Tak, ale tek konkretny, jest dość specyficzny. Umie pięknie grać na fortepianie, jest młody- Klara powstrzymała się przed dodaniem ,,przystojny''- I w dodatku jest zamordowanym synem protoplasty rodu Borgin. A co najciekawsze, ma na imię Artur.
Mężczyzna patrzył na Klarę wciąż tak samo, na jego twarzy nie dało się poznać żadnej oznaki niepokoju, czy niepewności. Klara przez to poczuła się trochę zbita z tropu, ale postanowiła dokończyć swoją myśl.
-Może to zabrzmi śmiesznie, może zaczynam powoli wariować, ale muszę zadać ci to pytanie. Arturze, czy ty jesteś duchem?
Artur uśmiechnął się powoli i pokiwał lekko głową.
-A czy wyglądał na ducha?
Teraz Klara już zupełnie nie wierzyła w to, co miała jeszcze przed chwilą w głowie.
-Proszę, nie zwódź mnie, tylko odpowiedz. To dla mnie trochę stresujące.
-A co byś chciała usłyszeć, hm?
-Oh, proszę cię! W tym momencie nie ma dla mnie znaczenia, jestem gotowa przyjąć wszystko, byle tylko to była prawda.
-No dobrze. Jestem tym Arturem.
Klara poczuła, że robi jej się duszno. Właśnie rozmawia sobie z duchem. On ją okłamał. Jest synem TEGO Borgina. Cały czas kłamał. Jest duchem...
-Jak mogłeś?- wyszeptała cicho, bo nie miała kompletnie siły na kolejny wybuch złości tego dnia.
-Wolałabyś wiedzieć od początku? Nie sądzę.- prychnął- A poza tym... Poza tym nie chciałem, żebyś widziała. Ludzie wolą zadawać się z żywymi.
Klara zamknęła oczy i policzyła w myślach do 10. Kiedy je otworzyła, Artura już nie było. Właśnie chciała mu powiedzieć, że to, że jest duchem, niczego nie zmienia i o tym, co powiedział jej jeszcze Maksymilian. Może jego ojciec coś wymyśli, może jest jeszcze szansa. Teraz Klara z goryczą pomyślała, że wszystko się zmieniło.

***

Przepraszam, że tak długo ni było rozdziału, ale po pierwsze nie miałam weny do tego opowiadania ( a nie lubię pisać na siłę), a po drugie, kompletnie nie mam czasu. Myślę, że kolejny rozdział będzie trochę szybciej ;)

Pozdrawiam,

~girlinthewindoww

DziedziczkaWhere stories live. Discover now