Rozdział X

160 11 11
                                    

Artur zaprowadził Klarę do opuszczonego teraz, starego domku ogrodnika. Zapalił kilka woskowych świec i w ich świetle zaczął słuchać opowieści dziewczyny.
Klara mówiła o swoim dzieciństwie, o swojej pasji, o odziedziczeniu wielkiego majątku i o tym, jakie z tego wynikły konsekwencje. Z upływem czasu, coraz trudniej jej było ogarnąć tamte wydarzenia. Wracanie do momentu, kiedy zabito jej brata i opowiadanie o nienawiści swojej rodziny, jaką do niej żywili, nie było łatwe. Starała się przekazać Arturowi w najdrobniejszych szczegółach, wybiegi jej wujostwa i rodziców, którzy chcieli zdobyć rodową fortunę. Opisała też to, w jakim była szoku, kiedy jej modlitwa do dziadka o pomoc odniosła skutek.
Od tego momentu- mówiła Klara -czułam, że wszystko zło, dzieje się z mojej winy. Opowiedziała o pożarze dworu, w którym mieszkała i o tym, że cudem uniknęła śmierci. Najtrudniej jej był wracać do momentów, które spędziła u Maweckich i do tego, co stało się z Katarzyną. Klara wyznała wtedy po raz pierwszy na głos to, o czym od dawna już myślała. Powiedziała Arturowi, że uważa siebie za przeklętą. Wyjaśniła, że kiedy mówiła o kimś, kto przyjdzie i wszystko jej zabierze, miała na myśli swoją rodzinę. Wiedziała, że z jednej strony ochrania ją dziadek, ale z drugiej kilkanaście osób, chce się na niej zemścić. Artur słuchał w milczeniu, nie przerywając Klarze. Kiedy zakończyła swoją opowieść w momencie, w którym dowiedziała się, że ma zostać żoną Borgia, Artur nadal milczał.
-Czy to, co mówię, jest dla ciebie śmieszne?- zapytała zirytowana Klara. Nie po to otwierała się przed nim i opowiadała mu historię swojego nędznego życia, żeby on teraz się z niej naigrywał.
-Nie, oczywiście, że nie. Po prostu jest mi smutno, bo to, co ja zamierzam ci opowiedzieć, będzie nie mniej niepokojące. A kto wie, może jeszcze bardziej. W jakiś sposób uciekłaś od tamtych demonów. Nie czujesz ich obecności, prawda?
Klara zastanowiła się przez chwilę.
-Oni dają o siebie znać, kiedy jest za późno.- wyszeptała wreszcie- Czułam ich szydercze uśmiechy na sobie, kiedy dowiedziałam się o śmierci Katarzyny. Tak samo było w noc poprzedzającą mój przyjazd tutaj. Może pomyślisz, że sobie to wszystko wymyśliłam, że tworzy to ma wyobraźnia, w odpowiedzi na te wszystkie tragedie. Ale oni naprawdę chcą mnie zniszczyć.- powiedziała niemal bezradnym tonem, w którym słychać było rezygnację i poczucie przegranej, które odpowiednie byłoby dla kogoś znacznie starszego.
-Klaro, wierzę ci, możesz być o to spokojna. Chodzi mi tylko o to, czy czujesz ich obecność teraz?
-Nie, odkąd tutaj przyjechałam, nie czuję, żeby byli blisko mnie. Za to pojawiły się we mnie inne odczucia. Wciąż noszę w sobie strach. Głównie przed tym domem...
-O to mi właśnie chodziło. Myślę, że twoje demony cię zostawiły, bo przeraziły się tych, które mieszkają w tym domu- wskazał na niewyraźną sylwetkę gmachu, malującą się za zaparowanymi szybami.
-Twoja historia będzie o nich?
-Głównie, tak.


                                                                        Przekleństwo rodu Borgin
Linas Borgin przybył do Gończy jesienią 1754 roku. Był dość zamożnym litewskim kupcem, który jak głosiła wiejska plotka, wzbogacił się na rabowaniu powozów i domów szlacheckich.
Borgin był szczupłym, wysokim mężczyzną o jasnych włosach, poprzetykanych lekko siwizną. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, oprócz pogardy dla każdego, kogo napotkał.
Nikt go nie znał, nikt nie wiedział, skąd właściwie wziął się w tej małej wiosce. Borgin stronił od towarzystwa, więc wszelkie informacje na jego temat wzbudzały sensację, nawet jeśli były to czcze wymysły.
Linas zamieszkał w skromnej izdebce na strychu u pewnej wdowy. Wdowa ta miała dobre serce i zgodziła się przyjąć obcego pod swój dach.
Borgin większość czasu spędzał właśnie w swoim lokum. Często jednak zapuszczał się w otaczające wieś bory. Ludzie przez długi czas myśleli, że Linas poluje na króliki i ptaki, bo zaczął przymierać głodem, kiedy zrabowane pieniądze zaczęły się kończyć. Jednak nikt nie widział Borgina ze strzelbą ani tym bardziej nie wierzył, że opłata za czynsz może zrujnować finanse kupca.
Któregoś wiosennego dnia Borgin zawędrował nad spore jezioro i otaczający je ugór. Wieczorem zaczął wypytywać gospodynię o właściciela tych ziem. Bogna, bo to ona przyjęła pod dach Borgina, powiedziała mu tyle, co wiedziała od ludzi. Miejscowi ten teren nazywali, ,,Jeziorskiem'', a posiadaczem jego już od wielu lat był stary Jaśko z sąsiedniej wsi- Kozienice. Podobno Jaśko, odkąd otrzymał pole w spadku, nie przestąpił nawet palcem u nogi tej ziemi. Mówił, że to przeklęte tereny, że ciąży na nich klątwa stara jak ród piastowski. Według opowiadań chłopa, w miejscu gdzie był teraz ugór i jezioro, był kiedyś cmentarz pogański.
Borgin jeszcze tego samego dnia udał się do starego Jaśka i siedział w jego chałupie aż do świtu. Rano, wyszedł już jako właściciel ,,Jeziorska''. Chłop przyjął go wieczorem, zdziwiony niepomiernie, wizytą takiego gościa. Jeszcze większe zdziwienie go ogarnęło, kiedy dowiedział się, o co chodzi. Jaśko nie był głupi i przeczuwał, że kupiec musi mieć jakiś interes tym zakupie. Z czystej ciekawości, ostrzegł przybysza o klątwie, jaka ciąży na ziemi, jednak Borgin nawet nie zareagował. Sypnął tylko jeszcze trochę grosza na stół i zapytał, czy umowa stoi. Jaśko nie chciał dłużej zwlekać ze sprzedażą i testować Borgina, więc przystał na propozycję, choć ciekawość go wręcz paliła, cóż ten kupiec sobie umyślił z jego polem?
Już kilka tygodni później parobcy wracający z pastwisk zatrzymywali się w zdumieniu i patrzyli na to co się na ,,Jeziorsku'' wyczynia. Znikąd jakby przybyli na pole robotnicy, a było ich ze dwa tuziny i zaczęli kopać coś, na kształt fundamentów.
We wsi zahuczało od plotek, co też Borgin wyczynia?
W niecałe dwa miesiące potem, zarys murów stał się już widoczny i każdy, kto spojrzał na budowę, łapał się za głowę nad jej wielkością.
Ludzie mówili, że Borgin stracił umysł i buduje najpewniej swoje mauzoleum. Nikt nie wiedział, skąd na to wszystko wziął pieniądze, ani skąd prybyli ludzie pracujący dla niego. Ani Linas, ani jego pracownicy, nie zaglądali do wsi. Borgin sam sklecił sobie drewnianą chatkę na polu i zamieszkał w niej, by dzień i noc strzec swojej budowy.
Nie minęły cztery zimy, od rozpoczęcia prac, a gmach stał już w pełni okazałości. Mieszkańcy po jakimś czasie zaczęli na niego wołać ,,przeklęty pałac'', z racji tego, na jakiej ziemi go postawiono.
Gdy tylko budowę ukończono, robotnicy zniknęli, a we wsi zaczęły dziać się rzeczy niepokojące. Na początku znikały kury, a psy i koty odnajdywano zagryzione. Zrzucano to na rozzuchwalone lisy, które zaczęły zakradać się do ludzkich zagród. Jednak z czasem zaczęły również ginąć małe dzieci. Najpierw zniknęła Kaśka, zaraz po niej Rozalka i Staszek. Nikt nie widział, co takiego stało się z dziećmi, ale każdy od teraz żył w strachu. Stare wierzenia i gusła, odżyły ze zdwojoną mocą. Niektórzy mówili, że po dzieci przychodzą wiły, inni, że to jakaś wiedźma upatrzyła sobie maluchy na swoją przekąskę. Co wieczór chłopi stawiali w oknach gromnice, niespokojnie czekając świtu. Kilku mówiło, że widziało za szybą przerażającego stwora, który z wyglądu przypominał człowieka, jednak był pokryty gęstym futrem, a jego oczy świeciły jak dwie lampy.
Wiosną 1762 roku, Borgin wyjechał z dworu na dwa miesiące. Było to wydarzenie, które ludzie pamiętali jeszcze rzez długi czas. Borgin przejechał przez wieś w czarnym powozie, zaprzęgniętym w sześć białych rumaków. Za nim na dwóch wozach podróżowała jego świata, złożona głównie ze służek i kucharzy. Trzeci wóz zajmowały jedynie toboły i skrzynie. Chłopi wyszli z domów i obserwowali tę niecodzienną procesję. Nikt nie wiedział, skąd Borgin sprowadził służących, nie byli to na pewno miejscowi.
Coś jednak zdziwiło ludzi jeszcze bardziej, niż wyjazd dziedzica. Coś, co działo się podczas jego nieobecności. Były to czasy, kiedy tajemniczy stwór, nazywany przez miejscowych Owda, zaczął porywać też dorosłych. Czasami odnajdywano ciała, z odgryzionymi kończynami, poszarpane i zazwyczaj w stanie rozkładu. Nikt nie kwapił się, by sprowadzać trupy do wioski i chować je na cmentarzu. Zakopywano je tam, gdzie je odnaleziono, wystarczająco głęboko, by nie znalazły ich wilki. Nie liczono już zaginionych dzieci, czy zagryzionych zwierząt.
Jednak kiedy Borgin wyjechał, nikt nie widział Owdy, nikogo nie zaatakował.
Nie trzeba było długo, aby ludzie zaczęli pojmować fakty. Zaczęto mówić, że Borgin podpisał cyrograf z samym diabłem. W zamian za dostatnie życie i kto wiem, może za nieśmiertelność, mężczyzna miał co jakiś czas zamieniać się w piekielną istotę i łapać dusze dla swojego pana.
Inni mówili, że Linas po prostu zwariował i że nocą poluje na ludzi z czystego obłąkania.
Niezależnie od tego, co kto myślał, wszyscy byli zgodni, że to Borgin stoi za wszystkimi tymi zbrodniami. I tak samo każdy, miał nadzieję, że dziedzic nie wróci do swojej posiadłości.
Stało się jednak inaczej, bo Borgin, nie dość, że wrócił ze swojej eskapady, to jeszcze przywiózł piękną kobietę. Wiadomo było o niej tyle, że ma na imię Daniela. Wracając do Gończy, Borgin zatrzymał się z nią w którejś z pobliskich wisi i wziął z nią ślub. Wieść szybko rozniosła się po okolicznych miejscowościach i spowodowała, że wszyscy w napięciu czekali na powrót Borgina.
Mieszkańcy Gończy, kiedy tylko dziedzic wrócił, postanowili wybrać się do ,,przeklętego pałacu'' z zamiarem zabicia Borgina.
Kiedy tylko zapadł zmierzch, każdy z ponad 40 chłopów, chwycił pochodnie i jaką tylko miał broń i ruszyli w stronę budowli. Szli w milczeniu, jednak kiedy tylko zbliżyli się do dworu, zaczęli głośno nawoływać i wykrzykiwać groźby, w stronę gospodarza.
Borgin wyszedł przed swój dom, wraz z Danielą, trzymając kobietę pod rękę. Oboje, mimo późnej już godziny, byli nienagannie ubrani.
Na przód gawiedzi wysunął się najbystrzejszy z chłopów, którego pieszczotliwie nazywali Bogdankiem. Bogdanek był mężczyzna o słusznej postawie, liczył sobie prawie dwa metry wzrostu i mało kto mógł dorównać mu siłą. Grubo ciosana twarz, na pierwszy rzut oka, nie ujawniała jego inteligencji. Toteż Borgin obrzucił go pogardliwym spojrzeniem i zwarł się w wyczekującej pozie.
-Niech pan łaskawie wybaczy, za najście o tak niegodziwej porze, panie Borgin- odezwał się ironicznie Bogdanek- Ale przychodzimy tu wszyscy, w sprawie bardzo ważnej. Jakie licho pana tu sprowadziło, my nie wiemy, ale to co pan wyczynia, musi zostać wreszcie osądzone i ukarane odpowiednio.
-A cóż ja takiego wyczyniam?
-Słuchaj pan, panie Borgin, my jesteśmy proste ludzie i tak samo proste mamy zasady. Nie wiemy, jakie licho pana tu przywiodło i za przeproszeniem panienki uszu, gówno nas obchodzi, jakie licho pana opętało. Ale mówię, za śmierć, śmiercią odpowiemy.
-Za jaką śmierć, jeśli mogę wiedzieć?
-Za śmierć naszych braci i naszych dzieci, ot co!- wykrzyknął któryś ze zgromadzonych, podnosząc w geście groźby, trzymaną pochodnie.
Zaraz po nim, gest uczynili wszyscy mężczyźni.
-To jak, panie Borgin, wiadomo już, o co chodzi?
-Ani trochę.
Bogdanek wspiął się na schody i stanął przed Borginem, może na metr.
-Radzę nie podchodzić bliżej- powiedział lodowatym tonem mężczyzna- Chyba, że chce pan pożegnać się z życiem.
-Panie Borgin, jedyną osobą, która dzisiaj dokona żywota, będzie pan.
Z tymi słowami na ustach, Bogdanek rzucił się na Borgina, wyciągając zza pazuchy myśliwski nóż. Z impetem wbił ostrze w klatkę piersiową mężczyzny, patrząc mu przy tym w oczy.
Daniela wydała zdławiony okrzyk, patrząc na konającego męża, sama osunęła się na ziemię i ukryła twarz w dłoniach.
-Za nasze dzieci- wysyczał do ucha mężczyzny Bogdanek i upuścił jego ciało na ziemię.
Zebrani patrzyli w osłupieniu na trupa i na czarną krew sączącą się z jego rany. Nikt nie mógł uwierzyć, że w ten sposób skończyły się ich problemy.
Bogdanek wytarł niespiesznie ręce i schował nóż, po czym podźwignął na nogi Danielę. Zaprowadził ją do dworku i powierzył opiece którejś ze służących. Daniela nie odezwała się ani jednym słowem, jedynie posłała nienawistne spojrzenie, mordercy swojego męża.
Kiedy Bogdanek chciał wyjść już z tego przeklętego domostwa, kobieta zatrzymała go swoim głosem.
-Pozbawiłeś go ojca- powiedziała, trzymając rękę na zupełnie płaskim jeszcze brzuchu.
Bogdanek odwrócił się od Danieli i wyszedł szybko, nie czując zupełnie nic.
Na jakiś czas, w okolicy zapanował spokój. Opowieść o Owdzie krążyła po domach, jako historia ku przestrodze dzieci. Opowiadano ją, by nastraszyć tych, co chcieli zapuścić się głębiej w las, czy wyjść po zmroku z chaty.
Daniela rzeczywiście urodziła, były to bliźniaki, dwaj chłopcy, których widział jedynie ksiądz, udzielający im chrztu.
Kiedy skończyli 10 lat, jesienią, na zagrodę Popieleckich, napadły jakieś zwierzęta. Co prawda, zginęły tylko dwie kury i stary kundel, ale stary Popielecki od razu zaczął rozpowiadać o tym, że Owda powrócił. W następnym miesiącach znowu zaczęły ginąć dzieci. Tym razem, było ich znacznie więcej, niż kilkanaście lat temu.
Nikt nie miał pojęcia, co porywa ich dzieci, bo przecież nie mogli to być 10-letni chłopcy?
Zauważono, że porwania, zdarzają się zawsze w czasie trzeciej kwadry księżyca i kiedy był w nowiu. Najstarsi żyjący, którzy pamiętali polowania Owdy, zaprzeczali, by ograniczał się do takiego czasu.
Coraz więcej było takich, którzy wątpili, że to powrócił Owda, a mówili, że to coś jeszcze od niego gorszego...
***
Prawda nie leżała jednak po żadnych ze stron, Klaro. Linas Borgin, nie zaprzedał swojej duszy diabłu, nie oddał jej też Bogu. Wycwanił się i nie wiadomo jak, brał korzyć od obu panów.
Nie chciał oddać duszy ani jednemu, ani drugiemu, odprawiając pradawne rytuały, zaprzedał ją ciemności. Od lat poszukiwał odpowiedniego miejsca, by dokonać swojej przemiany.
Do Gończy, przygnała go intuicja. Kiedy zobaczył ,,Jeziorsko'', od razu wiedział, że ta ziemia wzywała go już od dawna. Niemalże słyszał głosy zmarłych, dobywające się z głębi.
Dostawał wszystko, o co prosił. Dwór, służba, pieniądze. Wiedział, że będzie musiał za to zapłacić. Przez jakiś czas nie zdawał sobie sprawy, ze swoich nocnych eskapad. Rankiem budził się co prawda zmęczony i obolały, ale nie podejrzewał nawet, co robił w czasie kiedy powinien spać.
Kiedy jednak obudził się z krwią na rękach i metalicznym posmakiem w ustach, zrozumiał, co się dzieje. Od tej pory, był świadomy, podczas polowania. Początkowo, był trochę przerażony swoimi umiejętnościami i pragnieniami. Czas jednak sprawił, że stał się częściowo tą istotą. Nie wiedział, jak ją nazywać, więc nadał jej imię, jakim przezwali go chłopi - Owda.
Borgin wcześniej zabijał ludzi, jednak nie robił tego z przyjemnością, teraz jednak wyraźnie go to uszczęśliwiało.
Którejś jednak nocy, poczuł, że to mu nie wystarcza. Obudziły się w nim inne potrzeby, wręcz żądza miłości. Pragnienie fizyczne zaczął zaspakajać, wykorzystując do tego celu swoje służki, jednak nawet najbardziej oddane z nich po jakimś czasie zaczęły spoglądać na niego z przestrachem.
W Borginie narastała złość, nie potrafił bowiem zaspokoić żądzy, która nim ogarnęła. Zabił kilka ze swoich kochanek, jednak nawet patrzenie na ich powolną agonię, nie przynosiło mu ulgi.
W nocy, w której odebrał poród jednej ze służek i przywitał na świecie dziecko, które spłodził, coś postanowił. Rankiem wyruszył w drogę, zabierając służbę i kilkanaście skrzyń z wszelakimi dobrami. Jego celem było znalezienie odpowiedniej kobiety, która będzie w stanie go pokochać i zaspokoić.
W czasie podróży myślał o dziecku, które powstało tylko w wyniku jego niespełnionych pragnień. Nie mógł nazywać go inaczej niż tylko bękartem. Jedna mimo wszystko, nie chciał pozbawiać syna życia. W tym dziecku płynęła też jego krew i był ciekaw, czy bękart odziedziczy zdolności po ojcu.
Borgin znalazł swoją miłość w podrzędnej spelunie, gdzie Daniela oferowała swoje wdzięki za niewielkie wynagrodzenie. Mężczyzna spędził z nią trzy noce i uznał, że to jest właśnie to, czego potrzebował. Wydało mu się, że Danieli dobrze jest w jego ramionach i będzie oddaną i kochającą żoną. Nawet jeśli nie pokochała go od razu, to z pewnością pokocha po jakimś czasie.
W drodze powrotnej wzięli z Danielą ślub. Borgin zastraszył skutecznie księdza, który od razu udzielił im błogosławieństwa.
Borgin czuł, że jest szczęśliwym człowiekiem.
W nocy, kiedy pod jego dwór przybyli chłopi, Daniela ogłosiła mu, że jest przy nadziei.
Borgin nie sądził, że będzie w stanie umrzeć. Tak jak przewidywał, śmierć dosięgnęła jedynie jego ciało. Z zaskoczeniem patrzył, na tężejącą twarz, która była jego twarzą i na krew, która przed chwilą krążyła w jego żyłach. Patrzył też na swoją piękną żonę, która nosiła w sobie jego dziecko i zrobiło mu się żal ich obojga.
Borgin mylił się jednak, myśląc, że jako dusza, nadal będzie mógł zabijać. Starał się przemienić i znów polować, jednak żadną miarą nie mógł tego uczynić. Jakiś czas zajęło mu dojście do informacji, która przywróciła mu otuchę. Po zabiciu ciała, reguły ulegały zmianie. Borgin mógł teraz działać na innych zasadach, które przypadły mu po zastanowieniu, do gustu. Mianowicie, potrzeba było trzech osób: dwóch mężczyzn i kobiety, z czego mężczyźni musieli być ze sobą spokrewnieni. Jeżeli te warunki zostały spełnione, Borgin mógł opętać och ciała i przejąć nad nimi część kontroli.
Borgin z niecierpliwością czekał, na rozwiązanie swojej żony. Starał się dawać jej znaki swojej obecności, jednak nie był pewny, czy Daniela je dostrzega. Kiedy zobaczył, że Daniela powiła bliźniaki, poczuł ogrom szczęścia.
Musiał odczekać stosowną chwilę, by wstąpić w ich młode ciała. Początkowo obiecywał sobie, że nie zrobi tego, przed ich 15 rokiem jednak, kiedy dzieci skończyły rok 10, nie wytrzymał napięcia.
Borgin odkrył, że ma teraz znacznie więcej siły i jest o wiele potężniejszy, mógł zabijać z naprawdę dużą łatwością i smakować śmierć trzy razy częściej. Jedynym minusem okazało się to, że mógł wstępować w swoje dzieci i żonę jedynie w określonym czasie.
Czym jednak był dla niego czas? Był nieśmiertelną duszą, mógł pozwolić sobie na czekanie w nieskończoność.


Tak, jak obiecywałam, jest dłuższy rozdział ;) Trochę nad nim siedziałam, mam nadzieję, że Was zaciekawił

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Tak, jak obiecywałam, jest dłuższy rozdział ;) Trochę nad nim siedziałam, mam nadzieję, że Was zaciekawił...

Mam teraz strasznie dużo nauki itp. dlatego nie wiem, kiedy  znowu coś dodam, postaram się w następnym tygodniu ;*

Pozdrawiam,

~ girlinthewindoww

DziedziczkaWhere stories live. Discover now