Rozdział VI

140 16 3
                                    

Klara wróciła do swojego pokoju z dziwną mieszaniną niepokoju i ekscytacji, która rozlewała się w jej sercu. Nie pamiętała kompletnie, co podano na kolację. Nie pamiętała, na jaki temat prowadzono rozmowy. Całą swoją uwagę, skupiła na starym Borginie i jego synu. Klara zastanawiała się, jak to możliwe, że wcześniej tego nie zauważyła, kiedy po raz pierwszy spotkała mężczyzn. Wtedy, nie zwróciła uwagi, na ich dusze, nie przyglądała się im.
Teraz, jednak kiedy weszła do jadalni, w skromnej popielatej sukni, od razu to spostrzegła.
Zarówno Maksymilian, jak i jego ojciec, mieli wyraźnie po dwie poświaty. Splatały się i wirowały wokół mężczyzn. Ciemniejsze z nich, co jakiś czas zakrywały te o jasnych barwach, zupełnie, jakby chciały je połknąć.
Klara oniemiała wpatrywała się w przestrzeń nad głowami jegomości, nigdy nie spotkała się z czymś takim.
Z zamyślenia, wyrwał ją dopiero głos kamerdynera, który poprowadził ja do stołu i odsunął krzesło.
Klara leżąc w łóżku, rozpamiętywała widok podwójnych dusz i zastanawiała się co to może oznaczać. Dusze zmarłych, opiekujące się żyjącymi? Chociaż ich zachowanie nie wyglądało na opiekuńcze. Rozdwojenie jaźni? Ale jak to możliwe, że mieliby to obaj?
Po północy Klara uświadomiła sobie ważną rzecz. Starego Borgia, spotkała jeszcze w domu Maweckich. I była p e w n a, że towarzyszyła mu tylko jedna poświata. Maksymiliana po raz pierwszy zobaczyła na dziedzińcu. On również miał tylko jedną duszę. To znaczy, że te dodatkowe, muszą być związane z tym dworem. Towarzyszą temu miejscu i jego mieszkańcom. Klara nie była jeszcze pewna, czy są one szkodliwe i jaki wpływ mają na Borginów, ale czuła, że nie są to dobre dusze.
Około godziny pierwsze, Klara nadal nie mogła zasnąć. Kiedy wreszcie przestała zadręczać się tematem podwojonych poświat, zaczęły do niej docierać wrażenia wczorajszego dnia i kilku poprzednich.
Kiedy usłyszała ciche pukanie do drzwi, uznała to za omam. Po chwili stukanie powtórzyło się, nieco głośniej. Klara z zapartym tchem obserwowała, jak drzwi uchylają się. W poświacie rzucanej przez lampę malowała się wysoka sylwetka mężczyzny. Postać, trzymając światło, zaczęła się do niej zbliżać. Klara rozpoznała Maksymiliana. Dziewczyna nie wiedziała, czy ma poczuć ulgę, czy zacząć krzyczeć. Wiedziała, że będą musieli skonsumować swoje małżeństwo, ale nie była na to gotowa, tym bardziej teraz. Już tej pierwszej nocy.
Klara usiadła na łóżku i podkurczyła nogi.
Maksymilian przyłożył palec do ust, nakazując jej milczenie. Przysiadł obok Klary, na skraju łóżka i przez chwilę trwali w ciężkim milczeniu.
-Spokojnie, chcę tylko z tobą porozmawiać.- odezwał się wreszcie, a w jego głosie nie czuć już było tej oschłości i twardości.
Klara nieco uspokojona, przybrała swobodniejszą pozę i kiwnęła głową.
-Wiem, że nie jesteś zadowolona, z tego małżeństwa i nie chcesz tego wszystkiego. Nie oczekuję do ciebie, że mnie pokochasz, że będziesz mnie lubić. Szczerze mówiąc, dla mnie to też nie jest wymarzona sytuacja. I nie mogę również podarować ci mojej miłości. Ale jeśli mamy spędzić ze sobą resztę życia, myślę, że powinniśmy się chociaż zaprzyjaźnić. Inaczej, będziemy w tym wszystkim jeszcze bardziej nieszczęśliwi. Rozumiesz, o co mi chodzi?
-Oczywiście. Nie rozumiem tylko tej oschłości, z jaką pan mnie traktuje przy swoim ojcu.
-Przepraszam cię. Po prostu nie zgadzam się z moim ojcem, w kwestii tego małżeństwa. Zresztą, w żadnej kwestii się z nim nie zgadzam. Byłem wzburzony, kiedy zobaczyłem, jak nadjeżdżacie. Poza tym nie chciałem dać mu satysfakcji, że mogę odnosić się do panienki inaczej niż z pogardą. Wiem, że to dosyć dziecinne, zważywszy na mój wiek, ale przed wyjazdem ojca na te poszukiwania obiecałem mu, że każdą kandydatkę, choćby nie wiem, jak wspaniała była, będę traktował jak najgorszą pannicę. Wiem, że to nie w porządku i żadna kobieta na to nie zasługuje, tym bardziej ta, która zostaje zmuszona do małżeństwa, więc teraz postaram się być bardziej uprzejmy. Muszę jednak przyznać, że nie należę, do tych miłych ludzi.
-Ale z całą pewnością, do tych gadatliwych.
-To przez te emocje, związane z twoim przyjazdem. Czuję się przez to mocno zakłopotany, dlatego składam ci wizytę o tej porze, nie mogłem zasnąć, nie wyjaśniwszy ci tej sytuacji.
-Ja też nie mogłam zasnąć. Ten dom... Budzi we mnie jakiś niepokój.
Na te słowa, po twarzy Maksymiliana przebiegł grymas złości, Klara od razu zamilkła.
-Przeprasza, nie chciałam pana obrazić...
-Nie, oczywiście, rozumiem panienkę. Ten dom ma w sobie coś dziwnego. Ale zapewniam cię, że nie będzie ci tutaj źle. Jeśli jakoś uda nam się zaprzyjaźnić. Może nawet polubisz to miejsce.
Maksymilian, wkrótce wstał i skierował się do drzwi, życząc Klarze, miłej nocy.
Klara czuła, że mężczyzna nie powiedział jej nawet połowy prawdy o sobie, swoim ojcu i o dworku. Widziała to w jego niespokojnych oczach, którymi uciekał od jej wzroku. Czegoś się jednak dowiedziała, nie tylko ona nie jest zadowolona z tego małżeństwa i nie tylko na ma obawy. Dziewczyna uznała, że rzeczywiście, najrozsądniej będzie zaprzyjaźnić się z Maksymilianem, nie warto jeszcze bardziej uprzykrzać sobie życie.
Zanim Klarze udało się wreszcie zasnąć, powtórzyła sobie w myślach rozmowę przeprowadzoną z jej przyszłym mężem. Na wspomnienie jego ostatniego zdania, posłała ironiczny uśmiech, w stronę ciemności, która otaczała jej pokój i zalegała w każdym kącie tego domu.


DziedziczkaWhere stories live. Discover now