Wywracam oczami, gdy ona schodzi ze mnie i wstaje z łóżka, zabierając ze sobą koc.

- Wezmę szybki prysznic. – Mówi, z nachmurzoną miną wychodząc z pokoju.

Lauren wraca mniej niż pięć minut później w chwili, gdy ja zaciągam narożniki prześcieradła na łóżku. Jedyny ślad odzienia obecny na niej, to biały ręcznik. Zmuszam moje oczy, by spoczęły na jej twarzy, gdy ona podchodzi do komody i wyciąga z niej czarny T-shirt z nadrukiem. Szybko naciąga go przez głowę i wskakuje w parę bokserek.

- Ostatnia noc była pieprzoną katastrofą. – Oczy Lauren skupiają się na jej poranionej dłoni podczas zapinania rozporka.

- Taa... – Wzdycham, próbując unikać jakiejkolwiek głębszej rozmowy o czymkolwiek, co wiąże się z moimi rodzicami.

- Chodźmy.

Zabiera z komody kluczyki i telefon, po czym wrzuca je do kieszeni. Odsuwa mokre włosy z czoła i otwiera sypialniane drzwi.

– Idziesz ? – Niecierpliwie dopomina się kilka chwil później.

Co się stało z lubieżną wersją sprzed zaledwie kilku minut ? Jeśli jej nastrój pozostanie taki zły, to przypuszczam, że dziś będzie równie źle jak wczoraj. Bez słowa wychodzę za nią przez drzwi i podążam korytarzem. Drzwi do łazienki są zamknięte, słychać szum wody.

- Powiedziałaś mu, że wychodzimy ? – Pytam cicho.

Nie chcę czekać na to, aż mój ojciec wyjdzie spod prysznica, ale nie chcę również wyjść bez powiedzenia mu gdzie idziemy i upewnienia się, że nie potrzebuje niczego. Co on tu robi kiedy jest sam ? Czy cały dzień mija mu na myśleniu o narkotykach ? Czy zaprasza kogoś ? Wybijam sobie tę drugą myśl z głowy. Lauren dowiedziałaby się o tym, a mojego ojca na sto procent by tu już nie było.

- Tak. – Jej odpowiedź jest krótka, ukazująca jej rosnącą irytację.

Lauren nie odzywa się podczas drogi do domu jej ojca. Jedynym zapewnieniem, że dzisiejszy dzień nie jest totalnym niewypałem, jest jej ręka spoczywająca na moim udzie, gdy ona skupia się na drodze.

Lauren, jak zawsze, nie puka do drzwi domu swojego ojca, nim tam wchodzi. Słodki zapach syropu wypełnia dom, więc idziemy za nim do kuchni. Karen stoi przy piecyku ze szpatułką w jednej dłoni. Drugą wymachuje w powietrzu podczas konwersacji. Nieznajoma kobieta usadowiła się na jednym ze stołków przy wysepce kuchennej. Jej długie, brązowe włosy są jedynym, co widzę, nim obraca się na stołku, kiedy Karen przenosi na nas uwagę.

- Camila, Lauren ! – Karen prawie piszczy z radości.

Ostrożnie odkłada narzędzie na blat, po czym pospiesznie podchodzi, by otulić mnie ramionami.

– Tak wiele czasu minęło ! – Mówi, odsuwając mnie na długość ramion, a następnie znowu przygniatając do swojego ciała.

Jej ciepłe przywitanie jest dokładnie tym, czego potrzebuję po zeszłej nocy.

- Minęły tylko trzy tygodnie, Karen. – Niegrzecznie zwraca się do niej Lauren.

Jej uśmiech nieco niknie, gdy zakłada sobie włosy za ucho.

- Co tam robisz ? – Pytam, z radością w głosie.

Odwracam jej uwagę od kwaśnego nastroju jej przybranej córki i przyglądam się blatu, pokrytemu w przepysznych wypiekach.

- Ciasteczka, babeczki, tartletki i muffinki klonowe. – Podekscytowanie słychać w jej głosie.

Kobieta lekko mnie ciągnie, dając znak, bym poszła za nią, na co Lauren kuli się za rogiem z głębokim grymasem na twarzy, który ignoruję. Ponownie spoglądam na młodą kobietę, niepewna, jak się przedstawić.

After Camren - IIIHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin