Rozdział 23

79 9 2
                                    


Ciepłe wiosenne powietrze całuje moją twarz, a wiatr smaga włosy gdy spalam różowego papierosa, wychylając się przez duże okno. Obserwuję migające w oddali światła miasta oraz księżyc swobodnie wiszący nad górami. Obłoki udające chmury ślizgają się po czarnym niebie, jak piana u brzegu na morskich falach. Myślę osobie, że gdybym była malarzem, wyszedł by z tego ładny obraz.

- Naucz mnie sztuki kochania / do szpiku kości naucz mnie / kochać - czyta Zee, ze strony swojego notatnika. - Słaby, jednak... końcówka jest dobra.

Obracam głowę, by móc spojrzeć na nią, zlewającą się z mrokiem nocy. Uśmiecham się subtelnie.

- Naucz mnie kochać siebie, nim zbyt mocno pokocham ciebie.

- Pieprzeni poeci - wzdycham, zaciągając się dymem. - Stanisław Lem powiedział, że poeta to taki, co umie w ładny sposób być nieszczęśliwy.

- I miał rację.

Wyrzucam niedopałek papierosa, który ginie w gęstej ciemności. Zamykam okno, pozwalając by ostatnie podmuchy wiatru rozwiały moje włosy, a zapach świeżej trawy załaskotał w nosie.

- Boje się, Hope - mówi przyjaciółka do swoich kolan. Zwracam uwagę na miękkość jej głosu. - Lato już się zbliża, obóz, za chwilę minie rok odkąd tu jesteś. Ty i Matt odejdziecie, zaczniecie prowadzić własne życie... a ja tu zostanę. Sama.

- O czym ty mówisz, głuptasie - siadam na jej łóżku, nogi wkopując pod zagrzaną kołdrę. - Nie zostawimy cię.

- A co, weźmiecie ze sobą? - zaśmiała się dramatycznie.

- Nie... Ale Matt na pewno będzie przyjeżdżać. Ja będę tu co tydzień, ze względu na ciebie i Nialla.

- Będziecie mieszkać w innych stanach.

- Jakoś nie obchodzi mnie to zbytnio - wzruszam ramionami. - Hej, może zrobię prawko.

- Nie pozwolą ci zabrać Nialla ze sobą? Do domu? - pyta.

- Nie, nie sądzę by tak się stało. Uważają, że mam na niego zły wpływ - przewracam oczami. - Nie układa się miedzy nami najlepiej teraz, no wiesz takie zbliżenie mocno na niego działa. Cooper twierdzi, że powinnam się stopniowo odsuwać od Nialla, ale nie mam zamiaru - ciągnę za poszwę, wpatrzona w swoje palce. - Zrobił się bardziej nadpobudliwy, chyba trochę uczuć wywołuje skutki uboczne.

- Niełatwo jest być z psychopatą - podsumowuje w żarcie dziewczyna.

Pocieram dłońmi zmęczoną twarz.

- A kto nim nie jest.

- Racja.

- Wiesz... Każdy ma jakieś swoje dziwactwa, niektórzy bardziej widoczne - inni mniej. Tak naprawdę wszystko jest normalne, tylko ludzie wyznaczyli granicę tej normalności. Po co? Nie wiem. To wszystko komplikuje. Do dupy.

- Albo wszystko jest normalne, albo nic nie jest. Myślisz, że cała kadra ludzi, którzy tu pracują jest normalna? Skarbie, oni mają nasrane w głowach.

- Tak - chichoczę trochę.

- Przynajmniej Matthew wydaje się być szczęśliwy.

- Spędza godzinę dziennie z Brianem, tłumacząc mu potęgi, uuu...

- Ja tam mu zazdroszczę. Przynajmniej może sobie na niego patrzeć przez tę godzinę, dopóki oczy mu nie odpadną.

Uśmiechnęłam się, oczami wyobraźni wspominając poranek, gdy to ja wpatrywałam się zachłannie w długie rzęsy Nialla śpiącego tuż obok. Lubię wracać myślami do tych momentów. Najlepsze są te, z których trwania człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy i kiedy w końcu przeminą, chcę się do nich wrócić tak, że coś ściska się w żołądku. Ściskanie może nie jest takie fajne, ale cała reszta już tak. Od kiedy jestem w ośrodku tych momentów było naprawdę wiele.

ZAMKNIĘCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz