Rozdział 2

214 21 6
                                    

Rankiem, drugiego dnia w ośrodku budzi mnie... W sumie nic mnie nie budzi. Otwieram oczy, ale jasność sprawia, że od razu je zamykam. Oczywiście nie na długo. Przed moją twarzą majaczą duże, brązowe oczy Zee. Słońce niemal tańczy w brązowej toni, kiedy uśmiecha się promiennie.

- Dzieńdoberek! - krzyczy podekscytowana. - Hope wstawaj, jest już dziewiąta - szturcha moje ramię energicznie.

- Co? - mamroczę.

- Dziś jest trzydziesty września 2014 roku, czyli wtorek - oświadcza. - Wiesz co normalni nastolatkowe robią we wtorkowe poranki?

- Śpią do dziewiątej? - zgaduję.

- Chodzą do szkoły, głupia. Wstawaj.

Mimo woli odciągam ciepłą kołdrę od siebie i wywlekam się z łóżka. Podchodzę do szafy, na pewno nie po to, żeby bezczynnie wpatrywać się w swoje ciuchy, jednak to właśnie robię.

- Ubierz cokolwiek. - Zee podchodzi do mnie, położywszy rękę na moim boku zupełnie przez przypadek - Twoja koszulka jest wilgotna - zastanawia się. Kiedy to mówi, z tak ciekawskim spojrzeniem, przypominam sobie wczorajszą noc.

Prysznic. Chłopak. Obcy chłopak. Mokry-Obcy-Chłopak pod prysznicem...

- Och... Um.... - jąkam się - byłam w nocy w toalecie i eee, była mała awaria kranu.

Zee podnosi brew.

- Woda pryskała po prostu... wszędzie!

Kłamczucha!

- Okay - mówi po dłuższym zastanowieniu i zagląda do mojej szafy. Nie wierzę, że z taką łatwością połknęła haczyk. Bez słowa podaje mi dżinsy i przypadkową koszulkę. Nie protestuję, ponieważ to w co się ubiorę nie jest dla mnie ważne. Współlokatorka wychodzi z pokoju, zostawiając mnie samą. Słyszę głosy na korytarzu, a stres zaczyna zżerać mnie od środka. Nie wiem, czy ci ludzie mnie polubią. Jedno jest pewne: nie będą na mnie patrzeć jak na wariatkę i odludka.

Chyba.

Tak było w starej szkole, do której, tak jak wspominałam, nie uczęszczałam często. Nie dlatego, że mi się nie chciało. Lubię się uczyć. Lubię łamigłówki. Lubię matematykę. Ale w dwudziestym pierwszym wieku, to wszystko nie jest zaletą. I oczywiście, jeśli nie masz markowych butów, które noszą wszyscy, jesteś biedakiem. Jeśli masz swoje zdanie, jesteś idiotą. Jeśli jesteś tolerancyjna, jesteś lesbijką. Jeśli nosisz mocny makijaż, jesteś dziwką. I tak dalej... Nie wiem, czy było tak zawsze, ale to właśnie jest młodzież. Ja nie mam tych rzeczy, no może z wyjątkiem własnego zdania i tolerancji, może dlatego nie byłam lubiana w gimnazjum. Po prostu, nie miałam tego co inni.

Brak charyzmy - może.

Brak poczucia humoru - może.

Brak markowych ubrań - może.

Brak normalnej rodziny - może?

Po szkole chodziły plotki, nawet nie pamiętam jakie, bo nigdy się tym nie przejmowałam. Nie obchodzi mnie co myślą ludzie, ponieważ ludzie nigdy nie znają prawdy. Oni nie znali. Nikt nic nie wie. Ludzie wymyślają sobie historyjki o innych, wymyślają prawdy, które oni chcą znać; nie prawdy, które są prawdziwe.

Bo skąd mogę wiedzieć, dlaczego Zee, pozornie pozytywnie nastawiona na świat dziewczyna, jest tu gdzie jest? Mogę wymyślać różne scenariusze, ale nie znam prawdy i prawdopodobnie nigdy nie poznam. Co jeśli ta pozytywna dziewczyna z uśmiechem na ustach i tańczącymi promieniami słońca w oczach co noc płacze? Co jeśli słucha tylko smutnych piosenek? Co jeśli ten piękny uśmiech, jest tylko sztucznym uśmiechem? Nie wiem tego.

ZAMKNIĘCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz