Rozdział 6

134 14 3
                                    

Jeśli do tej pory myślałam, że to ja łamię przepisy tego ośrodka, byłam w wielkim błędzie. To znaczy... ja też je łamię. Teraz, stojąc pod prysznicem damskiej łazienki, po ciszy nocnej paląc papierosy. Nawet nie wiem, czy to nie jest gorsze od odwiedzania Nialla.

- Powinniśmy wymyślić ksywkę dla Patricka - rzuca Matt, przerywając ciszę i zaburzając swoim oddechem dym, który ciężko wisi w powietrzu.

- Boże.Śmieje się i kiwam głową idąc na to. Zee opiera się o ściankę i patrzy w podłogę z papierosem blisko wypukłych ust, z pewnością zmęczona tym tematem.

- Hmm... to musi być coś, wiesz, mocnego.

- Fiutek - chłopak chichocze.

- Och, serio? - Zee przewraca oczami. - Co za dziecinada.

- Ciągnik - przyłączam się.

- Spermiatka.

Unoszę brwi i zaczynam się śmiać, niezbyt głośno aby żaden z nocnych stróży tego nie usłyszał. Zaciągam się różowym papierosem, wypuszczam dym i mówię:

- Bzyczek Patryczek.

Matthew nie może powstrzymać śmiechu. Moja współlokatorka prycha, jednak widzę jak kąciki jej ust się unoszą.

- Wybuchałbym śmiechem za każdym razem.

- Te teksty są zbyt gejowskie - zauważa przyjaciółka.

- Chyba nie słyszałaś gejowskich tekstów, siostro.

Mam łzy w oczach. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłam.

- Zaskocz mnie.

Matthew przyjmuje wyzwanie. Gasi drugiego papierosa o ściankę prysznica i długo zagryza wargę.

- Funkcjonariusz Duża Dupa.

- Detektyw - nie mogę dokończyć przez mój śmiech.

- H, bo się zapowietrzysz. 

Mój brzuch boli.

- Detektyw Blade Jądro - wyrzucam w końcu. Matthew śmieje się za głośno i zgarnia klapsa od Zee.

- Doktor Między-dupie.

Śmiejemy się długo, trzymając za brzuchy. Zee też się śmieje, bardziej z nas niżeli naszej głupoty, ale zawsze. Kiedy trochę uspokajamy nasze oddechy chyba nic nie jest w stanie pobić Doktora Między-dupie, dlatego zapada cisza. Chłopak sięga do swoich dżinsów wyciągając paczkę fajek i oferuje je nam ponownie, odmawiam. Zee bierze dwa "na zapas".

- Powinniśmy już iść zanim świetliki zorientują się, że tu jesteśmy. - Kiedy to mówi ja ze współlokatorką już jesteśmy przy umywalkach oglądając się w dużych lustrach naprzeciwko. Matthew włącza wodę w kabinie gdzie staliśmy by dym uleciał do kanalików klimatyzacyjnych wraz z parą.

- Zmywajmy się.

- Muszę siku, przyjdę za chwilę - deklaruję. Zee kiwa głową, a Matt nachyla się i ściska mnie na pożegnanie.

- Miłego sikanka, czy coś - mówi i marszczy brwi przy tym.

- Dzięki?

Znikają za drzwiami. Odczekuję pięć minut i okej, to że chciało mi się siku wcale nie było kłamstwem, musiałam ich jakoś zbyć a przy okazji dobrze wykorzystać te pięć minut. Nieważne. Rzecz w tym, że Niall już pewnie na mnie czeka i jeśli znów nie zjawiłabym się tam byłby zły, smutny lub oba na raz (czego naprawdę nie chcę). Wychodzę cicho lecz szybko z łazienki i przemykam obok ścian pojawiając się tylko w cieniach, gdy mijam okna. W pewnym momencie słyszę kroki, które są tylko bliżej i bliżej, i stają się głośniejsze. Zastygam z plecami przywartymi do szorstkiej ściany, jak i sercem przywierającym do moich żeber. Strumień światła śmiga w tę i z powrotem po betonowej podłodze z cudem mijając mnie. Kiedy jest już daleko ode mnie odklejam się od ściany i kontynuuję swój szybki chód w stronę... no właśnie w stronę czego? Nie będę się nad tym rozwodzić, po prostu w stronę pokoju 412. Mijam łazienkę, której drzwi tym razem są zamknięte i nie sprawdzam, czy oby na pewno nie ma tam chłopaka. Drzwi do jego pokoju są dla mnie otwarte, dosłownie. Wchodzę i zamykam je za sobą.Tak jak zawsze, Niall siedzi na swoim łóżku i bawi się poszwą kołdry.

ZAMKNIĘCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz