1.New Life

137 13 9
                                    

- Panienko, już dojeżdżamy.

-...

- Słuchasz mnie?

-...

-Panienko!? Zdejmij te słuchawki.. - mówi i zdejmuje słuchawki z uszu dziewczyny.

-Tak Edwardzie? - odzywam się wkońcu z wielkim grymasem na twarzy bo właśnie leciał refren piosenki "Follow you" zespołu Bring Me The Horizon..

- Dziękuję w końcu. Mówiłem, że już dojeżdżamy. Twoja babcia już na ciebie czeka. - rzekł Edward.

- Mhm - odmruczałam i znów założyłam słuchawki.

 Zapomniałam się przedstawić, jestem Aria, Aria Collins. Mam 16 lat i niezbyt ciekawy życiorys.

Czasem mam potrzebę zrzucić z sb ten wielki ciężar, i właśnie teraz jest to czasem...

Jestem sierotą od 5 dni 3 godzin i 48, to znaczy 49 sekund... To wcale nie dziwne, że liczę... 5 dni 3 godziny i 50 sekund... ile czasu upłynęło odkąd moi rodzice  i młodsza siostra umarli w wypadku samochodowym.To dużo nie tłumaczy, więc zacznę od początku..
Była piękna noc sylwestrowa, wymknęłam się z domu na imprezę do Sharon'a ,mojego byłego i pierwszego chłopaka,którego strasznie nie lubili.Wracając... Na tej imprezie po raz pierwszy zasmakowałam alkoholu i narkotyków, wszystko przez  Sharon'a i moją najlepszą kumpelę Jess, która obecnie też jest byłą kumpelą..Siedziałam z Sharonem przy ognisku, gdy nagle stwierdził że pójdzie po piwo, dla siebie bo ja oczywiście nie piję.Czas mijał a jego nie było..Postanowiłam, że go znajdę, poszłam do jego pokoju, zastałam tam tylko Tracy i Jack'a dobrze się bawiących, nie muszę chyba zdradzać szczegółów tej zabawy.Następnie do salonu, pusto, do pokoju rodziców Sharon'a, ani śladu... Po chwili namysłu wpadłam na to, że może być w barze na dole,tak trafiłam na chłopaka z villą zamiast domu i gąbka zamiast mózgu.Ale kończąc, tym razem trafiłam...Był tam, ale nie sam... Obok niego była ta ruda tarantula, zwana niegdyś przyjaciółką... Zapewne domyślacie się co robili, więc tu także nie będę rozwijała tematu...Po tym jakże pięknym widowisku, poszłam do kuchni, gdzie szkolni dilerzy dzielili się towarem...spróbowałam pod wpływem złości, nie myślałam, to zabrnęło za daleko..alkohol..narkotyki... Jedyne co potem pamiętałam to rodzice i moja mała kochana siostrzyczka Emily...Trzask kości, auta, krew i policja... Obudziłam się w szpitalu, lecz ich nie było. Nie było i nie ma do dziś. Zginęli, przez moją głupotę...Moją nieodpowiedzialność. Moje obrażenia nie były tak duże jak ich więc jestem tutaj a nie razem z nimi. To ja powinnam tam...

- Panienko Collins już jesteśmy - odezwał się Edward.

Przed moimi oczami ukazał się wielki biały dom, jak ze snów a na schodach jakaś kobieta, zapewne moja babcia Tiffany.. Właśnie zapomniałam powiedzieć, że z babcia nie miałam kontaktu, widziała mnie tylko w dniu narodzin, potem rodzice mieli z nią konflikt i zakazali jej widywać się ze mną, lecz i tak potajemnie pisałyśmy listy..

- Arielko!! Kochanie!- zaczęła zbiegać, szybko i zgrabnie jak na babcie. Gdy była już obok mnie zamknęła mnie w szczelnym uścisku i ze łzami w oczach rzekła- Nie jesteś sama, Kocham Cię. Wszystko się ułoży.

-Ja ciebie też- tylko na to było mnie stać, stan w jakim się znajdowałam nie pozwalał mi wydusić z sb nic więcej. Mimo braku kontaktu wzrokowego kochałam ją. Pisanie wtedy było moją jedyną opcją kontaktu z nią, a teraz jest ze mną, tu w  Hollywood.Ohh... zapomniałam też wspomnieć, że z rodzicami wcześniej mieszkaliśmy w Nowym Jorku. Z dala od babci.

- Skarbie - rzekła spokojnie. - Edward będzie twoim szoferem . Masz też zapewnioną nową szkołę, trafisz do przyjaznej klasy rozmawiałam z dyrektorem i zaczynasz po weekendzie.A teraz chodź za mną zaprowadzę cię do twojego nowego pokoju mam nadzieję, że ci się spodoba. Jeśli nie to  urządzisz go jak tylko będziesz chciała.

Nic nie mówiąc ruszyłam za nią... Przeszłyśmy przez korytarz w którym babcia zapoznała mnie ze sprzątaczką Wendy, nie wiedziałam ,że babcia jest taka bogata... Chociaż no tak jest burmistrzem, ah ta skleroza. Potem z kucharzem Jerrym. Następnie z resztą służby która nie jest zbyt istotna, więc ją pominę. Wielkimi, krętymi schodami weszłyśmy  na górę. Od razu na lewo były nadzwyczajne białe drzwi, lecz za nimi kryło się marzenie każdej dziewczyny. Okno z parapecikiem na którym są poduszki i można siadać, to miejsce od razu zaklepałam w myślach do pisania pamiętnika... który mam zamiar kiedyś zacząć pisać... Łóżko jak w filmach , czarne z baldachimem, toaletka wypełniona po brzegi kosmetykami i perfumami. Na ścianach foto tapeta z widokiem na Nowy Jork... Jak tylko na nią spojrzę wspomnienia wracają i wielka szafa z ubraniami.

-Arielko? I jak podoba ci się? - Spytała babcia.

-Tak, jest świetny dziękuje- przytuliłam staruszkę i od razu zasiadłam na łóżku i zaczęłam się przyglądać reszcie pokoju. Aż coś na dłuższy moment przykuło moją uwagę... Szkatułka..

-Chyba wiem na co patrzysz...- rzekła babcia i podała mi ją do ręki. - Otwórz. - dodała.

W szkatułce znajdował się piękny,złoty medalion w kształcie serca. Otworzyłam go a w  środku na lewym serduszku było zdjęcie moich rodziców jak byli młodzi a po prawej zdjęcie moje i mojej siostry jak byłyśmy małe. Łzy pociekły mi po policzkach.

-Ten medalion tata dał twojej  mamie w dniu oświadczyn, nie wiem czemu zostawiła go tu, Zdjęcie twoich rodziców już w nim było, ale uznałam ze dokleję twoje  z siostra... żebyś mogła czuć się jakby cały czas byli z tobą- dodała ze łzami i małym uśmieszkiem.Przytuliłam babcię bardzo mocno i tym razem nic nie odpowiedziałam, uznałam że ten gest przekaże jej wszystko co chciałabym w tej chwili powiedzieć. Tą piękną i wzruszającą chwilę przerwał Edward:

- Panienko, Tiffany... Przyniosłem trochę rzeczy z twojego starego domu, pomyśleliśmy z babcią , że niektóre drobiazgi chcesz zatrzymać- rzekł i przekazał mi w ręce spore pudło.

-Wypakuj to, damy ci trochę czasu żebyś się oswoiła z pokojem i wszystkim. Zejdź za godzinę na kolację. - powiedziała babcia i zabrała ze sobą Edwarda. Wyszli z pokoju zamykając za sobą drzwi.

Położyłam przed sobą pudło.. I zaczęłam po woli je rozpakowywać. Zerwałam taśmę i otworzyłam. Na samej górze był mój album, nawet go nie otworzyłam od razu podarłam I wyrzuciłam do kosza... były tam zdjęcia z Sharon'em i Jess, nie chciałam tych wspomnień , chciałam je wymazać na zawsze.Ramka ze zdjęciem. Pamiętam nawet kiedy je zrobiliśmy, znowu łza pociekła mi po policzku i poczułam w ustach jej słony smak. Wakacje rok temu w Maroko, mama i tata z drinkiem a ja z Emily byłyśmy ubrudzone sosem pomidorowym, jak to my... zawsze po zjedzeniu pizzy zawsze się brudziłyśmy. Kolejna słona łza... Postawiłam je na szafce nocnej przy łóżku...

 Jak ja ich kocham, czemu ich nie ma już ze mną, dopiero teraz zaczęłam doceniać to co straciłam... To ja powinnam zginąć nie..

- Skarbie! Kolacja- z myśli wyrwał mnie głos babci krzyczącej z dołu. Wytarłam więc łzy i poszłam do mojej własnej łazienki, o której także nie wspomniałam i przemyłam twarz, żeby babcia nie myślała , że nie daję sobie rady i zeszłam...

"Otchłań Przeszłości"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz