Rozdział 16

1.1K 82 9
                                    

Rozdział spawdzę jutro

Zayn

Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni z Bellą.

- Czyżby Maxie? - spytałem i razem z synkiem na rękach udałem się do przedpokoju. Pies oczywiście za mną.

Podszedłem do drzwi i otworzyłem je, wcześniej przekręcając kluczyk. Moim oczom ukazała się Monic. Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem ją w progu. Moją szczękę można zbierać z wycieraczki.

- Co tu robisz? - spytałem. Spojrzała najpierw na Mike'a i uśmiechnęła się. Ale kiedy spojrzała na moją - uśmiech zszedł i zastąpił go poważny wyraz twarzy. Śmierdziuch zaczął szczekać i machać ogonem tak, że uderzał nim o moją nogę.

- Przyszłam pogadać - rzekła, bawiąc się ramiączkiem od torebki.

- W takim razie wejdź? - bardziej spytałem, niż oznajmiłem, ale okej. Zamknąłem za nią drzwi. Zaczęła się rozbierać, więc stwierdziłem, że to najlepszy moment, aby powiedzieć wszystko Belli. - Bella! Mamy gościa! - dosłownie wbiegłem do tego pieprzonego salonu. - Ubieraj się, twoja matka tu jest.

- Mama? - spytała zdziwiona i przestraszona. Dosłownie sekundę później, Bell, zawinęła się w kołdrę, a w ręce trzymała prześcieradło. - Jezusie, przecież ja jestem naga! - powiedziała do mnie szeptem. - Co mam ubrać, Zayn?!

- Coś wygodnego. Pośpiesz się - poleciłem jej i zacząłem składać kanapę. Poduszkę rzuciłem na pufę obok. Pies zaczął skakać obok Monic i wąchać ją. Ja bym na jej miejscu dostał białej gorączki, a ona przyjmuje wszystko ze spokojem.

- Chcesz coś do picia?  - spytałem. - Kawa, herbata...?

- Szklanka wody będzie okej - kiwnąłem lekko głową i udałem się do kuchni.

Mike cały czas na mnie patrzył i dotykał swoją piąstką mojego zarostu. Chyba czas się ogolić.

Wyciągnąłem czystą szklankę ze zlewu i napełniłem ja do połowy wodą. Chciałem napluć do niej, ale ostatecznie się powstrzymałem, zaciskając usta.

Ruszyłem do salonu i postawiłem przed Monic szklankę z wodą.

- Dziękuję - powiedziała cicho.

- Taa - burknąłem tak, że nie powinna mnie usłyszeć.

Usiadłem na złożonej już kanapie i posadziłem Mike'a na swoich kolanach. Pies chciał wskoczyć do nas na kanapę, ale zepchnąłem go. Oburzył się, ale po chwili znów zaczął merdać swym ogonem.

Mike zaczął bawić się moim palcem, a Monic co jakiś czas na nas spoglądała.

Chwilę później do salonu weszła Bella. Była ubrana z obcisłe dżinsowe spodnie i koszulę, która była lekko pogięta. Włosy związała z niechlujnego koka i usiadła obok mnie, wyprostowując się.

Zapanowała niezręczna cisza. Obie kobiety wpatrywały się w siebie, wyczuwając coś niedobrego, jeśli się nie usunę na bok. Przełknąłem ślinę i wstałem z kanapy.

- Powinnyście porozmawiać na osobności - powiedziałem i pocałowałem swoją prawie narzeczoną w usta, udając się do kuchni, skąd będę doskonale słyszał to co dzieje się  w salonie, abym mógł w każdej chwili zainterweniować.

Usiadłem przy stole i wszedłem w wyszukiwarkę. Obejrzę kilka ogłoszeń mieszkań. Może w końcu jakieś będzie odpowiednie.

Jednym uchem przysłuchiwałem się rozmowie.

- Bell - głos Monic był jakiś taki przygaszony. - Nie wiem od czego zacząć. Strasznie mi głupio, że się tak zachowałam. Jako matka powinnam ciebie wpierać, a nie wyzywać, czy olewać. Powinnam pozwolić ci spotykać się w tedy z Zayn'em, bo nie jesteście rodzeństwem ani nic. Jest mi tez strasznie głupio, że nie istniałam dla ciebie podczas twojej ciąży i że nie zaprosiliśmy was na święta. Zresztą nie obchodziliśmy ich jakoś hucznie. Przyszłam tu, bo coś sobie uświadomiłam. Uświadomiłam sobie jaką okropną matką jestem, zostawiając swoje jedyne dziecko w takiej sytuacji. Wybaczysz mi? Nawet nie musi być teraz. Zrozumiem, ale czy kiedyś mi wybaczysz? Bardzo mi na tym zależy.

Nastała cisza, a moje zmysły wyostrzyły się. Przez głowę przeszedł mi obrazek bijącej się Belli z Monic, albo Bellą, która wyprowadza Monic zza drzwi za włosy.

Jednak po chwili, moja prawie narzeczona, odpowiada:

- Jasne, że ci wybaczę, mamo. Dlaczego miałabym ci nie wybaczyć? - płaczliwy ton głosu Belli, było tak dobrze tu słychać.

- Ponieważ przez długi czas zachowywałam się jak zimna suka. Jest mi teraz tak głupio, córeczko.

Wychyliłem się lekko na krześle, aby zauważyć, że obie kobiety się przytulają i płaczą w swoich ramionach.

Dopiero po dziesięciu minutach, zawołały mnie, abym przyszedł i posiedział z nimi. Bell zabrała ode mnie Mike'go i podała go swojej matce, która wpatrywała się w niego, jak w jakieś dzieło sztuki.

***

Dodaję rozdział, bo mam urodziny i stwierdziłam, że muszę to jakiś uczcić

Tak, że komentujcie i gwiazdkujcie

Powiem wam, że zbliżamy się do końca, omg

Adventure of lifetime / Z.M. DODATEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz