Rozdział 13

1.2K 83 19
                                    

Głosowanie na dole 


Bella (w końcu z jej perspektywy XD)

Następnego dnia obudziłam się sama w łóżku, co świadczyło o tym, że Zayn jednak nie wrócił na noc do domu. Może i byłam na niego zła, ale martwiłam się o mojego prawie narzeczonego. Siedziałam i czekałam na Zayn'a do trzeciej. Nawet Mike się budził w nocy, jakby przeczuwał, że coś jest nie tak.

Teraz zegarek wskazywał jedenastą, a ja miałam ochotę nie wychodzić z łóżka przez cały dzień i płakać.

Może jednak Zayn miał rację z tym, że mama nie chce się ze mną pogodzić? A może jednak  zmądrzała i chce się pogodzić? Nie wiem. Mam mętlik w głowie.

Westchnęłam, wstając z łóżka. Udałam się do łazienki, aby wziąć prysznic, korzystając z okazji, że Mike spał. 

Po szybkim prysznicu, wytarłam się i ubrałam czarne leginsy i bluzkę Zayn'a. Związałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni, aby zrobić sobie kawę.

I kiedy zalewałam kubek gorącą wodą, usłyszałam płacz Mike'a. Odstawiłam czajnik na bok i ruszyłam do sypialni. Wyciągnąłem synka z łóżeczka i przytuliłam do siebie.

- No już słoneczko. Jesteś głodny, tak? - mały tylko bardziej zapłakał. 

Usiadłam na łóżku i przez najbliższe dziesięć minut musiałam karmić małego piersią. Kiedy się najadł, udałam się z nim do kuchni. Moja kawa trochę wystygła, ale dało się ją wypić.

Wzięłam telefon z blatu i wybrałam numer Zayn'a, z nadzieją, że odbierze. Niestety, nie odebrał. Zaczynam się martwić, że udał się gdzieś do klubu i Bóg wie co robił. Aż ciarki przeszły przez moje ciało.

 Zayn by mnie nie zdradził.

Prawda?

***

O czternastej trzydzieści, razem z Mike'm byłam gotowa do wyjścia. Oczywiście nie przemyślałam trochę tego jak zniosę wózek. Musiałam się lekko skompromitować przed sąsiadem studentem, który mieszka obok nas. Na szczęście okazał wielką dobroć i zniósł mi wózek. Podziękowałam mu i już chwilę później, mogłam udać się w stronę domu, który kiedyś był moim domem.

Okryłam małego szczelnie kocykiem. Choć był już prawie marzec, to w Londynie czuje się jeszcze taki zimny styczeń albo grudzień. Poprawiłam swój szalik i wolnym krokiem ruszyłam w stronę domu Monic i Yaser'a.

Poradzę sobie bez Zayn'a, prawda?

Oby tak.

Cholera.

***

Kiedy stanęłam przed domem, odliczyłam w myślach do trzech. Podjechałam wózkiem pod same schody. Wyciągnęłam z nich Mike'a i umieściłam na swoim boku. Podeszłam do głównych drzwi i niepewnie do nich zapukałam. Usłyszałam krótką wymianę zdań i stukot butów o podłogę. Szczęk otwieranych drzwi i po chwili zobaczyłam sylwetkę Yasera w drzwiach.

- Witaj, kochanie - uśmiechnął się do mnie i przytulił. - Cześć, maluchu - spojrzał na mojego syna. - Jest taki do was podobny. A właśnie, gdzie jest Zayn?

- Um, w domu - powiedziałam pierwsze to co mi przyszło na myśl.

- Szkoda - powiedział pod nosem. - No nic - klasnął w dłonie. - Wejdź do środka, a ja wniosę wózek.

- Dzięki - weszłam z małym do środka i ściągnęłam buty.

Poczekałam na Yaser'a, bo bałam się iść w głąb domu. Rozpięłam kurteczkę Mike'owi i ściągnęłam mu czapkę, chowając ją do kieszeni. Po chwili Yaser wszedł do środka z wózkiem. Wziął ode mnie synka i pozwolił mi się rozebrać. Ściągnęłam szybko szalik i kurtkę, wieszając na wieszaku. Zabrałam od niego Mike'a i rozebrałam go z kurteczki.

Nagle usłyszeliśmy natarczywy dzwonek do drzwi. Spojrzałam na Yaser'a, który podszedł otworzyć drzwi.

- Zdążyłem? - nagle zza drzwi wyłoniła się głowa Zayn'a.

Serce mi stanęło widząc jego twarz. Wory pod oczami i oklapłe włosy. Wyglądał jakby niedawno wstał. Zauważył mnie i wszedł do środka. Miał na sobie wczorajsze ciuchy Ściągnął buty i kurtkę, po czym do mnie podszedł. Pocałował małego w czoło i znowu spojrzał mi prosto w oczy. Wahał się. Ale dlaczego?

Ucałował mój policzek i wziął ode mnie małego. Usadził go sobie na biodrze, tak jak ja wcześniej i złapał mnie za rękę. Udaliśmy się za Yaser'em do jadalni, gdzie były już naszykowane talerze. Czyżby mama naprawdę chciała się pogodzić?

- Usiądźcie już do stołu, a ja za chwilkę do was wrócę - Yaser udał się do kuchni. 

Między mną, a Zayn'em zapanowała cisza. Nie wiedziałam co miałam mu powiedzieć. Okrzyczeć, przeprosić, czy raczej rozpłakać się i podziękować?

- Gdzie byłeś cały dzień i całą noc? - spytałam, siadając na jednym z krzeseł. Zayn usiadł obok mnie, usadzając sobie małego na kolanach.

Zastanowił się chwilę z odpowiedzią.

- U Louis'a - krótka odpowiedź z jego ust sprawiła, że jedna część mojego rozumu (ta zazdrosna i burzliwa), że może coś kręcić. Jednak postanowiłam dalej w to brnąć.

- Piłeś? - siedziałam wyprostowana patrząc się przed siebie. 

Naprawdę bałam się spojrzeć mu ponownie w oczy. Choć jeśli kłamie, wolałabym właśnie na niego spojrzeć.

- Tak - ponownie szybko odpowiedział.

- A gdzie pies? - kolejne pytanie, które czeka na szybką odpowiedź.

- U Louis'a.

Kiwnęłam lekko głową, przełykając głośno ślinę. Po chwili usłyszałam ostrą wymianę zdań między Yaser'em, a moją mamą. Może faktycznie nie chciała się pogodzić? 

- Monic, masz tam iść i pogodzić się z córką. Powinnaś ją przeprosić za swoje zachowanie. Wiesz jak ona się czuje? - głos Yaser'a było słychać aż tu.

- Nie chcę znać tej dziewczyny. Nie jest moją córką odkąd zaczęła sypiać z twoim synem. Dla mnie nie-is-tnie-je - zaakcentowała ostatnie słowo, a mi chciało się płakać. 

- Nie przeginaj.

- Nie przeginam. Nie wiem po co zaprosiłeś ich na obiad. Nie wyrażałam żadnej zgody, aby tu przychodzili.

- Ale ja wyraziłem. Myślałam, że jesteś mądrzejsza. Przecież to twoja córka.

- I jest tam twój syn - odpyskowała.

Muszę stąd wyjść. Teraz. Najlepiej w ogóle nie wracać.

Wstałam od stroju, szurając krzesłem. Kłótnia w kuchni ucichła.

- Gdzie idziesz? - spytał Zayn.

Nie odpowiedziałam i szybkim krokiem udałam się do przedpokoju. Założyłam buty.

- Bell - Zayn szybko pojawił się obok mnie.

- Nie, Zayn - moje oczy zaszły łzami, przez co moja widoczność się pogorszyła, a twarz Zayn'a się rozmazała. - Miałeś rację, abyśmy tu nie przychodzili.

Założyłam kurtkę, a szalik złapałam w dłonie. Nawet Yaser wyszedł na korytarz trochę zdziwiony.

- Bella - Zayn ponownie się odezwał, ale go zignorowałam.

Po prostu wybiegłam z domu.

***

Witam i o zdrowie pytam!

 Kto był dzisiaj w szkole, a kto nie?

A i pytanko! Znaczy głosowanie.

Mam pomysł na kolejne opowiadanie, tylko musicie mi napisać o kim chcecie:

 > Zayn

> Harry

> Louis

Wynik głosowania i pomysł podam pod następnym rozdziałem!

Adventure of lifetime / Z.M. DODATEKWhere stories live. Discover now