Chapter 14

1K 90 3
                                    

- Marcelo? Co tutaj robisz? - zapytałam blondyna, stojącego przy biurku Andresa.

- N-nic - poprawił się.

- Szukasz tam czegoś? Andres cię o coś poprosił? - podeszłam do niego - Wydajesz się być zdenerwowany - zwróciłam uwagę na jego minę.

- Nie jestem, musiało Ci się coś wydawać... przepraszam, ale śpieszę się - wyszedł z gabinetu.

Czego on tu szukał? Na pewno nie przyszedł z polecenia Andresa, on nikogo nie wpuszcza do swojego pomieszczenia. Gdybym zapytała się bruneta? Tylko po co? Dlaczego się chcę wtrącać w jego życie... spróbuję zapomnieć.... o wszystkim, bez wyjątku. Spróbuję zapomnieć o tym wszystkim co nigdy się nie zdarzy, nigdy nie nadejdzie.

Usiadłam na jego fotelu, gdy zauważyłam ramkę ze zdjęciem, dziecka. Zabrałam ją do rąk, przyglądając się uważnie postaci. Fotografia była czarno biała dlatego trudno mu było cokolwiek wywnioskować. Chłopczyk na zdjęciu był bardzo uroczy, dlatego moje kąciki ust, mimowolnie się poruszyły.

- Lolita? - w drzwiach stanął Andres.

- Przepraszam, nie powinno mnie tu być - przestraszyłam się - Kto to jest? - wskazałam na zdjęcie.

- Nikt, nie interesuj się - podszedł do mnie, wyrywając mi obiekt z rąk.

- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? To tylko zdjęcie prawda? - stanęłam przed nim.

- Nie tylko, a teraz odmaszeruj. Już! - krzyknął na mnie.

- Przestań, nie wydzieraj się na mnie! Nie jestem niczemu winna!

- Po prostu mnie zostaw, nie liczysz się.

- A dlaczego bym miała się liczyć? Jesteś głupi - uświadomiłam mu.

- Jestem głupi, a mimo to latasz za mną.

- Skurwiel... - syknęłam pod nosem.

- Teraz to już za dużo... należy Ci się kara - chwycił mnie za łokcie, przyciągając do siebie. Starałam się go odepchnąć, jednak on był stanowczo silniejszy. Przytrzymał mnie mocniej w pasie i pocałował, dalej prowadziłam z nim walkę, jednak było za późno.

- Co ty kurwa robisz? - w końcu mnie puścił.

- Należało Ci się - odpowiedział.

- Masz żonę, którą p o d o b n o bardzo kochasz...

- Kocham ją, jednak musiałem dać Ci nauczkę, następnym razem przemyślisz wszystko dwa razy.

- A co jeśli tak nie będzie?

- Spotka cię kara.

- Co, znowu mnie pocałujesz?

- Nie interesuj się.

- Mam cię dość.

- Jestem twoim szefem, skarbie.

- Dlaczego więc się tak nie zachowujesz?

- Zachowuję, przecież jestem w stosunku do ciebie bardzo sprawiedliwy.

- No nie wiem, wydaje mi się, że raczej mnie ośmieszasz.

- Na przykład kiedy?

- Nie przytoczę Ci teraz dokładnej sytuacji, nie pamiętam - zwróciłam się do niego.

- Przepraszam, ale wyjdź już. Jestem dość zajęty...

- Yhym, zrozumiałam - opuściłam jego gabinet.

Jesteś głupia Lola, koniec z tym...

Wychodząc z firmy, przyuważałam Marcelo stojącego z Deborą. Stali oparci o ścianę, rozmawiając o czymś.

Podeszłam do nich.

- Marcelo? - skierowałam się w jego stronę.

- To znowu ty - odezwała się blondynka.

- Coś Ci nie pasuje? - mruknęłam.

- Dlaczego cały czas tu stoisz? - podeszła bliżej.

- Zauważyłam was więc podeszłam, a co? Nie odpowiada Ci moje towarzystwo?

- A nie widać? Odejdź.

- Laski... uspokójcie się - odciągnął ją ode mnie.

- Marcelo, zadzwoń do mnie jak odgarniesz od siebie tą idiotkę - pożegnała się z nim, wymahując mi torebką przed twarzą.

Boże... jej tipsy są jak szpadel...

- Więc, o co konkretnie ode mnie chcesz?

- Nic nie chcę.

- Więc nie rozumiem, dlaczego przerwałaś moją rozmowę.

- A mieliście coś do ukrycia? Gdyż nie rozumiem waszego przerażenia.

- Nie jestem przerażony.

- Nie widać.

- A co widać? - podszedł do mnie.

- Zostaw, nie próbuj mnie dotykać.

- Było Ci źle? Dotąd żadna kobieta mi nie odmawiała.

- Ale ja nie jestem inne, ani żadne, ja to ja.

- Wiem, dlatego tak bardzo mnie interesujesz.

- Nie ja, tylko moje życie.

- Mylisz się.

- Daj mi spokój Marcelo, wychodzę.

- Mogę cię odwieźć.

- Nie trzeba, przepraszam śpieszę się.

- Dobrze skarbie, do jutra.

Dlaczego ten idiota zwraca się do mnie 'skarbie'. Nie rozumiem tych pieprzonych facetów... zdecydowanie nie.

Napisać do Andresa, czy nie? Odpisze mi? Będzie mieć dla mnie chwilkę? Tylko nie wiem po co mam do niego pisać, jaki jest tego konkretny powód...  Czy mejle nie będą za bardzo poważne? Nie wiem tego...

_____________________________

Nadawca: Lolita Campbell.
Temat: Dla ciebie...
Data: 30 czerwiec 2014, 16:02.
Adresat: Andres Galvin.

Muszę być silna. Wiem, że dla ciebie to nic nie znaczy... przecież to tylko epizod, prawda? To tylko posada w twojej firmie. To tylko zwykła kobieta. Najzwyklejsza. Nie ma dla mnie lekarstwa...

Chciałam kliknąć 'wyślij', na szczęście powstrzymałam się w ostatniej chwili.

😈

Jesteście niesamowici! 49 gwiazdek w niecałe dwa dni! Dziękuję! Miałam dodać wczoraj rozdział, ale się nie udało... dacie radę dzisiaj 40 gwiazdek?

Eat Me, BabyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz