Chapter 5

1.6K 105 4
                                    

Po przebudzeniu od razu sięgnęłam po telefon.

Jak to dobrze widzieć godzinę 11:30 na zegarku.

Dzisiaj miałam wolne. Wreszcie Weekend, na który tak bardzo czekałam. Tego dnia nie miałam zaplanowanego. Dla mnie liczyło się tylko to, że miałam wolne.

Zachwycając sie swoim losem usłyszałam dzwoniacy telefon.

-Halo?

-Lola? - usłyszałam glos dziadka.

-Tak dziadku, to ja Lola.

-Słuchaj mam prośbę. Potrzebuje się w moim warsztacie. Sam sobie nie poradzę.

Mój dziadek zawsze miał smykałke do motoryzacji. Odkąd pamiętam zawsze siedział w garażu. Odkąd odkryl swoją pasję tylko to sie dla niego liczyło. Bardzo długo ja i mama mieszkałyśmy u dziadków. Przez co chcąc nie chcąc chłonęłam więdzę przekazywaną mi przez staruszka.

-Kiedy? Teraz?

-Tak. Muszę na chwilkę gdzieś pojechać. Nie mam z kim zostawić biznesu.

-N-no dobrze. Przyjadę, tylko powiedz mi o której?

-Bądź do dwóch godzin. Dziekuje ci Lolu.

Tak bardzo cieszyłam się z tego wolnego i co? No ale muszę mu pomóc. Nie mogę go olać.

Wstałam z łóżka zakładając na siebie wyprasowane ubrania, które trzymałam na krześle. Ubrałam się i wyszłam.

Mój dziadek mieszkał niecałe 5 minut ode mnie, dlatego poszłam pieszo.

Obok domu ma swój warsztat. To do niego przychodzą ludzie z okolicy. Jako jedyny zajmuje się mechaniką w tym mieście.

Dziadek zawsze siedzi w garażu dlatego nawet nie pukałam do drzwi.

-Dziadku? - rozglądałam się.

-Jesteś - wyłonił się zza maski samochodu.

-Jestem. Tak jak obiecałam.

-Myślałam, że będziesz za dwie godziny.

-Nie, i tak nie miałam nic ciekawego do roboty.

-No dobrze. W takim razie ja już pójde. Prosiłem cię abyś byla tak późno gdyż czekałem na klienta. Miał odebrać auto. Mogłabyś je wydać za mnie?

-No tak. Dobrze. Niczym się nie martw.

-Dziekuje Ci córciu.

Dziadek bardzo często tak do mnie mowił.

-Pa - pożegnałam go, całując w policzek.

Spoczęłam na krześle, przeglądając magazyn sportowy. Dziadek w garażu ma mnóstwo takiej maulatury. Postanowiłam zobaczyć co jest w tym interesującego.

-Polecam ci sięgnąć po starszy model

-Słucham? - podniosłam głowę od góry, zauważając Andresa.

-Co ty tutaj robisz?

-Przyszedłem odebrać samochód - uśmiechnął się.

-To twój samochód? Chyba przestanę wierzyć w przypadki...

-A to dlaczego? - podszedł do mnie.

-Tak po prostu. Bez głębszego sensu.

-No dobrze - podszedł - oddawałem wóz jakiemuś staruszkowi, a odbieram go od młodej damy. Pracujesz tutaj?

-J-ja? Nie...mój dziadek musiał gdzieś wyskoczyć. Jednak co nieco się znam. Nie myśł, że jestem tutaj zbędna.

-Nie myślę - usmiechnął się.

-Fajnie.

-To jak z tym autem?

-A no tak...przepraszam. Zapomniałam.

-Spokojnie nic sie nie stało. Dlaczego jesteś taka rozdrażniona?

-Nie jestem - odpowiedziałam stanowczo. Podałam mu kluczyki.

-Mam nadzieję, że do zobaczenia - pożegnał się, wręczając mi 250$.

-Do zobaczenia, w pracy.

O co mu chodzi? Dlaczego mam wrażenie, że mnie podrywa. Współczuje jego żonie. Tak na prawdę to nie zdziwiłabym się gdyby ją zdradzał.

Usiadłam z powrotem na krześle, przeglądając gazetę. Jednak nie moglam się skupić.

-Jestem, jestem - podszedł do mnie dziadek.

-No wreszcie. Już myślałam, że nie przyjdziesz.

-Był ten pan? Odebrał samochód?

-Tak.

-Dobrze. Gdzie odłożyłaś pieniądze?

-W kieszeni mam, trzymaj - wyciagnęlam należność.

-250$? Umawialiśmy się na 200$ tylko.

-Tak? Może sie pomylił.

-Może, albo ty tak na niego działasz.

-Dziadku. Przestań.

-No już dobrze. Wiedzę, że ci się śpieszy. Nie będę Cię dłużej trzymał. Do zobaczenia.

-No pa - ucałowałam go w policzek i wyszłam.

Ten dzien dopiero się zaczął, a ja jestem już nim zmęczona.

Wyszłam z warsztatu, kierując się na przystanek. Chciałam jeszcze zahaczyć o centrum handlowe. Kupić sobie jakąś spódniczkę lub sukienkę.
Tak też zrobiłam. Wsiadłam w odpowiednio oznaczony autobus, kierując się trzy przystanki dalej.

Po chwili wysiadłam. Minęłam ulicę i skierowałam sie w stronę dużego, białego budynku.

Od razu wstąpiłam do mojego ulubionego sklepu. To tam najczęściej kupowałam sukienki.

Nie były to może sukienki najwyżej klasy, ale były równie piękne. Nie potrzebowałam nie wiadomo czego.

Wybrałam trzy, z którymi poszłam do przebieralni.

Pierwsza była za duża.

W drugiej nie czułam się wcale dobrze.

Natomiast od razu po założeniu trzeciej sukienki, w głowie pojawiła mi się myśl kupna.

Podobno pierwsza myśł jest najbardziej trafiona. Dlatego wzięłam tamtą sukienkę.

Była piękna.

Zapłaciłam za nią ostatnimi pieniedzmi i wyszłam.




Eat Me, BabyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz