Chapter 2

2.4K 141 8
                                    

-Lola! Co zamierzasz zrobić?

-A co mam zrobić? Ten facet jest starszy...heloł?

-Co z tego? Tylko o 2 lata.

-Wiem, zresztą nie śpieszy mi się do bycia w związku, a Andres nawet nie pokazuje wyraźnego zainteresowania moją osobą.

-Andres? Przeszliście sobie na "ty"?

-Tak. Przedstawił mi się, ja jemu też.

-Dziwne, szef ci się przedstawił?

-Tak, i jeszcze skomplementował mi dłonie.

-Fetyszysta... - rzuciła.

-Już go nie lubisz?

-No co ty...jest zbyt seksi, abym go nie lubiała.

Zaśmiałyśmy się i wróciłyśmy do kuchni. Pracowałyśmy jako kelnerki. Zmywanie naczyć i roznoszenie jedzenia to jedyne co nas obowiązywało. Może nie była to ciężka praca, ale trzeba było zachowywać czystość. Mieć związane włosy, umyte ręce, i inne pierdoły, które ostatecznie można było zaakceptować.

Zaczęłyśmy przygotowywać obiad, a właściwie kroić i obierać warzywa, bo zapomniałam dodać, że to też był nasz obowiązek. Szczerze mówiąc to obieranie ziemniaków bardzo mnie odstresowywało.

Na kuchni mieliśmy dziesięcio-osobowy skład, w który wchodziło pięć kobiet i pięć mężczyzn. Bardzo dobrze pracowało się nam razem.

Szefem kuchni był Dominic, nie bez powodu. Był świetny pod każdym względem. Gotowanie, sprzątanie, obsługa. Totalnie wszystko.

Obierałam te warzywa, jednak przez cały czas myślałam o Andresie. Wydawał się taki inteligentny, przez co cholernie niedostępny.

Zastanawiałam się jakby to było być dotykaną po twarzy przez jego delikatne ręce...

Wystarczyła mi chwila by nie móc o nim zapomnieć.

-Halo? Panno Campbell - wyciągnął mnie z głebokich zamyśleń mój kolega.

-Idioto! Nie widzisz, że myślę?

-Widzę, widzę. Tylko zastanawiam się o kim tak myślisz. - zaśmiał się

-O nikim. To, że się zastanawiam nad czymś nie znaczy, że myślę o kimś...

-Dobra, dobra... - odszedł z zadziornym uśmieszkiem.

Szybko skończyłam pracę w kuchni i przerzuciłam się na rozdawanie obiadu. Wiedziałam, że nie będzie to takie łatwe. Zerknęłam przez zasłonę, aby zobaczyć gdzie siedzi Andres. Spoczął przy oknie. Zabrałam wazę z zupą idąc wprost do jego stołu.

-Proszę - podałam mu wazę. Zdążył jeszcze chwycić mnie za dłoń.

-Dziękuje Lolu - uśmiechnął się ukazując mi swoje śliczne dołeczki w policzkach.

Odeszłam od niego czując jego wzrok na swojej... pupie. Nie wiem dlaczego, ale przy nim moje serce zaczynało bić szybciej.

-Było aż tak źle? - zapytała Beatriz.

-Znowu ty? Daj mi spokój. - prychnęłam.

-Jak chcesz...chciałam cię tylko zeswatać, a ty...

-Przestań gadać cały czas o Andresie - przerwałam jej.

Miałam już dość słuchania o nim. Wolałam na niego popatrzeć niż rozmawiać o moich uczuciach do niego. Sama jeszcze nic nie wiem...

Gdy wszyscy zjedli zaczęłam zmywać naczynia. Zaskoczył mnie Andres, który wszedł na kuchnie.

-Jak się mają moi ulubieni pracownicy? - zapytał wszystkich.

-A pan to? - zapytał z pogardą Michael.

-Szef. Witam

-P-przepraszam...Dzień Dobry. Michael jestem - wytarł ręce o ręcznik po czym podał mu dłoń.

-Nic się nie stało. Traktujcie mnie jak kolegę. Mam prawie tyle samo lat co wy. A tak w ogóle jestem Andres - podał wszystkim dłoń.

Odszedł pozostawiając na mnie duże wrażenie. Był taki idealany...

Domyłam naczynia i wyszłam z budynku. Na dzisiaj miałam zdecydowanie dość wrażeń. Mimo, że nie były najgorsze to przez nie moje ciśnienie eksplodowywało.

Wróciłam do domu tym samym autobusem co przyjechałam. Położyłam się na sofie i zasnęłam.


&

N/a: hejka. Kolejny rozdzialik. Mam nadzieję, iż się podoba i dacie o sobie znać komentarzem czy też gwiazdką. Do zobaczenia w krótce.

-Psychopay1

Eat Me, BabyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz