Zemsta

47 6 3
                                    

Nastał czarny weekend dla motorsportu. Niki Powell, czternastoletnia wschodząca gwiazda wyścigów zginął po wypadku na torze Brands Hatch podczas zmagań Euroformuły 3. Pogrzeb odbył się w rodzinnym mieście San Francisco. Poza Michaelem pojawiły się takie osobistości jak: Vaughn Gittin jr, Sebatian Vettel, Felipe Massa, Ken Block, lord March oraz cała ekipa Michaela. Był słoneczny, letni poranek. Szesnastolatek ubrany był w czarną koszulę z krótkimi rękawkami, czarne spodnie od garnituru, lakierki oraz okulary przeciwsłoneczne. Stał na miejscu honorowym tuż przy rodzicach zmarłego. Gdzieś na tyłach pojawili się nawet Adrien i Mia.

Po chwili przyszedł ksiądz, który miał odprawić pogrzeb. Wygłosił chyba najpiękniejsze przemówienie jakie Michael dotąd słyszał:

Szanowni Państwo, zebraliśmy się tutaj, aby ofiarować pokój wieczny zmarłemu Nikiemu. Odszedł z tego świata w tak młodym wieku... Jednak robił to, co kochał, a to bardzo ważne w życiu każdego człowieka. Niki był chłopakiem wyjątkowym, wyróżniającym się wśród rówieśników swoimi umiejętnościami. Nie zasługiwał na zakończenie swojego żywota w taki sposób... Ale nie można podważać decyzji Boga. Chciał go przyjąć do siebie i tak zrobił. Ale nie oznacza to, że straciliśmy go na zawsze. On wciąż jest z nami, nie widzimy go, a jednak jest, patrzy na nas i jest szczęśliwy. Musimy w to uwierzyć. Niki chce byście uwierzyli. Pomódlmy się za jego pokój wieczny.

Rozpoczęła się procesja pogrzebowa. Orkiestra dęta grała smutną pieśń wołającą do Boga o wieczny odpoczynek dla duszy Nikiego. Michael był jednym z tych, co nieśli trumnę. Nie był w stanie powstrzymać łez, które pojawiały się zza okularów i spływały po policzkach. Pomagał również przy wkładaniu trumny do grobowca rodzinnego Powellów.

Po pogrzebie Michael został dłużej by pomodlić się za duszę przyjaciela.

- Dziękujemy ci Michael... Za wszystko.- wyszeptał pan Powell.

- Taki przyjaciel to najprawdziwszy skarb w tych czasach - dodała pani Powell.

Rodzice zmarłego pojechali do domu. Michael wciąż stał przy grobie i patrzył pusto na nazwisko widniejące na tabliczce. Podeszli do niego Mia i Adrien. Przytulił ich z całych sił.

- Nie darowałbym sobie, gdybym was stracił - wydukał i znowu rozpłakał się w ich objęciach.

Kątem oka dostrzegł postać wystającą zza krzaków. Chłopak chciał szybko sprawdzić kim owa osoba jest. Starł łzy z oczu, wsiadł do samochodu i pojechał za podejrzanym. Zatrzymali się przy pięciogwiazdkowym hotelu "Infinite". Wszedł za postacią, a gdy ta zdjęła kapelusz i okulary było wszystko jasne - Robin Meller.

Chłopak już nie czuł smutku. Tylko kipiącą nienawiść do Holendra. Podszedł do niego pewnym krokiem, złapał go za kołnierz i przybił do ściany. Jak na szesnastolatka dzięki odpowiedniej diecie i treningom do wyścigów był silny.

- Zapłacisz mi za wszystko sukinsynie - wysyczał z błyszczącymi już oczami.

- Niby za co? Za nieudolność tego gówniarza? Jesteś tępy jeśli uważasz, że to moja wina.

Michael szarpnął nim na co ten się spiął.

- Wiem wszystko o tobie i nie daruję ci tego. Obiecuję, że spotka cię najwyższa możliwa kara holenderski psie!

- Przekonamy się na torze - rzucił zadziornym uśmiechem czarnowłosy mężczyzna.

Chłopak puścił go i wyszedł z hotelu. Pojechał do domu.

Resztę dnia przesiedział w swoim pokoju. Nie chciał z nikim rozmawiać. Skupił się tylko i wyłącznie na wymierzeniu sprawiedliwości Mellerowi.

"Czyli jednak wraca do GT", pomyślał z lekkim uśmiechem.

Ostatnim etapem jaki go czekał były wyścigi wytrzymałościowe. Sześcio, dwunasto i dwudziestoczterogodzinne. Potrzebował do tego samochodu, który jest szybki, lekki, wytrzymały i będzie miał optymalne zużycie paliwa. Wysłał propozycje sponsoringu do wszystkich możliwych marek mających kontakt z motorsportem. Po tygodniu odezwała się Mazda z prototypem następcy Mazdy 787B, potwora z "Wanklem". Była to Mazda Furai L.M.H 14. Pojazd zbudowany na bazie monokoku z włókna węglowego. Dzięki takiej konstrukcji nie potrzebna była klatka bezpieczeństwa (zatwierdzone przez FIA), duży spoiler z tyłu zapewniał spory docisk. Ponadto dzięki opływowej karoserii współczynnik powietrza wynosił ledwie 0.23. Układ napędowy był umieszczony centralnie i była to hybryda. Połączenie silnika trójwirnikowego o pojemności 1.3 litra generująca moc 400 koni. Do tego eleltryczny silnik dodający kolejne 260 kucy. Razem tworzyły potwora na kołach. Lekkiego potwora, gdyż pojazd ten ważył poniżej tony.

Mankament był jeden: ten samochód to prototyp, więc jedna kraksa spowoduje zerwanie umowy, gdyż Maździe nie starczy czasu na budowę kolejnej maszyny. Poza tym jest bardzo droga w budowie. Michael musiał więc wczuć się w nią, by nie popełniać tych samych błędów.

Prowadziła się wspaniałe. Docisk był niesamowity. Operowanie gazu wymagało wprawy gdyż trochę za dużo się go dodało i pojazd wpadał w nadsterowność, a w najgorszym wypadku obrócenie.

Hamulce również były na najwyższym poziomie. Były w stanie zatrzymać Furai przy prędkości 100 km/h w mniej niż 25 metrów.

Przystosowanie się do jazdy Mazdą zajęło Michaelowi cały dzień. Wrócił wyczerpany do domu, padł z impetem na kanapę i włączył telewizor. Leciał teraz ulubiony program chłopaka "The Grand Tour". Wtem zadzwonił dzwonek do drzwi wejściowych. W progu stała Mia. Zaskoczony jej wizytą Michael spalił buraka na starcie, ale po chwili opamiętał się i wpuścił ją do środka.

- Jak się trzymasz? - pierwsze pytanie padło z ust dziewczyny.

- Powoli się z tym godzę - z westchnieniem odparł młody kierowca. - Jednak wciąż mi go brak.

- Wiem jak to jest. - schowała twarz za włosami - Kilka lat temu straciłam dwuletniego kuzyna. Wypadek samochodowy... Wciąż śni mi się po nocach. Tak mi go brak. Tak go kochałam... - nie wytrzymała i zaczęła szlochać. Michael szybko do niej podszedł i ją objął.

- Cii, już wszystko dobrze, oboje przeżyliśmy rozstania i trzeba po prostu wierzyć, że więcej takowe się nie staną.

Przez kilka minut stali w ciszy wtuleni w siebie. Zza ściany wyglądała Rarity z Reckerem.

- Oni pasują do siebie jak nie wiem - zaczął żołnierz.

- Widać jaki przy niej szczęśliwy - dodała mama Michaela - Zawsze ją lubiłam i zawsze wierzyłam, że będą razem. Mam nadzieję, że tak będzie. Dawno nie trzymałam małego dziecka na rękach. Pamiętam jak to było z Michaelem. Boże jaki on był cudowny. Te niebieska oczka najbardziej zapamiętałam.

- Michael, muszę już iść. - Odezwała się Mia. - Dziękuję za wsparcie, które mi okazujesz.

- Nie... Nie zostaniesz? - Nieśmiało zapytał Michael. - Przecież w taką pogodę nie pójdziesz.

- Rodzice będą się o mnie martwić...

- Proszę...

- No... No dobrze... Ale jak tylko się obudzę wracam do domu.

- Tak jest moja pani, yyy to znaczy Mia. - nerwowo się zaśmiał dla złagodzenia sytuacji. Ta zachichotała cicho.

Następnego ranka dziewczyna obudziła się przed Michaelem. Weszła do jego pokoju by zobaczyć jak śpi. Jej zdaniem wyglądał słodko. Wzięła kartkę, którą miała pod ręką, dlugopis i napisała:

"Dziękuję za opiekę Michael.
Mia"

Położyła list na biurku, pocałowała go lekko w policzek blisko ust, a ten uśmiechnął się przez sen. Gdy obudził się, poza kartką jej już nie było...

Czas ZwycięstwaWhere stories live. Discover now