Pierwsze Trofeum

79 8 3
                                    

Kolejnym torem, na którym musiał ścigać się Michael jest Brands Hatch, w Wielkiej Brytanii. Przeważnie jeździł tam jeszcze za Formula D.

Dotarł tam koło godziny dziewiętnastej a sam wyścig rozpocznie się w godzinach porannych, więc miał sporo czasu na przygotowanie się. Podczas gdy ekpia rozkładała stanowisko on sam przespacerował trzy razy cały tor. To był jego rytułał - w ten sposób integrował się z trasą. Wiedział w ten sposób, kiedy wyhamować przed zakrętem, by jak najszybciej z niego wyjść. Dopóki nie zaszło słońce ciągle wpatrywał się w układ zakrętów i prostych.

W hotelu nie mógł zasnąć. Ciągle myślał o spotkaniu z ojcem.

"Ale jak on..." niedowierzał cały czas, nie daje mu to spokoju. A co jeśli rzeczywiście przemówił do niego z nieba? Być może Rarity miała rację. On rzeczywiście spogląda na niego z góry! Poczuł ulgę, radość i podekscytowanie jednocześnie. Wiedział, że nie jest sam i ma duchowego pomocnika. Miał wrażenie jakby nowe siły wstąpiły w niego. A także ogromny sen, który trwał aż do ósmej.

- no nie za godzinę wyścig, a ja nawet nie jestem przygotowany! - zerwał się z łóżka jak poparzony, pobiegł do łazienki, nigdy tak szybko się nie umył, zabrał ze sobą kombinezon i kask, wybiegł do samochodu i w ciągu piętnastu minut od pobudki siedział już w samochodzie, zaczął pędzić jak szalony, nie zatrzymywał się nawet na czerwonych światłach, przez co już rozpoczął się pościg policyjny.

- centrala, tu jednostki pościgowe 3-2-3, mamy podejrzanego o wyścigi uliczne, rozpoczynamy pościg odbiór!

- przyjąłem, 3-2-3, podaj dane podejrzanego, odbiór.

- centrala podejrzany ucieka niebieskim Renault Clio R.S. bez tablic rejestracyjnych, odbiór.

- przyjąłem 3-2-3 kontynuujcie pościg, bez odbioru.

"O rany czuję się jak w Need for Speed!" pomyślał Michael.

Po pół godzinie pościgu udało mu się skryć w starym komisie z ciężarówkami

- uff było gorąco - powiedział do siebie z ulgą. Wtem popatrzył na zegarek. Piętnaście minut do startu!

- no nie no nie no nie!!! - krzyczał i wystartował jak z procy na tor. Po dziesięciu minutach dotarł na swoje pole startowe.

- no wreszcie, gdzieś się podziewał? - zawołał zestresowany Vaughn

- zawsze zjawiam się w samą porę - uśmiechnął się Michael.

Przed nim stał sam Robin Meller. Zmienił samochód na Hondę Civic Type R. Zadaniem Michaela było po prostu ukończyć wyścig, jedyna opcja, która nie wchodziła w grę to dyskwalifikacja oraz zwycięstwo Holendra i tym samym wyrównanie punktowe. W tym przypadku zwycięzcę by wyłoniono z samochodu, który ma mniejszą moc.

Wszyscy byli gotowi na starcie. Ruszyli równie szybko, jak na Cape Ring. Tor Brands Hatch ma jeden ślepy zakręt, który potrafi być mylący, właśnie nienawidził go szesnastolatek, za każdym razem kiedy wydaje mu się że wjeżdża w niego z odpowiednią prędkością nagle wypada na piasek.

Tu także wyscig trwał dziesięć okrążeń. Na nim było jeszcze więcej emocji, jednak Michael miał ogromne problemy z Robinem.

"Niecałe dwieście koni i jest znacznie szybszy? On zapewne oszukuje!" pomyślał.

Siódme okrążenie było decydujące. Michael próbował wyprzedzić po zewnętrznej, jednak Meller zajechał mu drogę, a ten wypadł z niej i doznał tej samej awarii, co rywal kilka dni temu. Był przegrany...

Ciągle siedział w Renault, próbując ogarnąć wszystko, co się stało. Nie mógł uwierzyć, że tak szybko skończy się jego przygoda z Granturismo. To była jego jedyna przepustka do dalszych zmagań. Po chwili W
wysiadł zrezygnowany z auta i poszedł smutnym krokiem do swojego boksu. Wszyscy byli zaskoczeni obrotem spraw.

Czas ZwycięstwaWhere stories live. Discover now