Pierwszy Weekend

91 8 0
                                    

Minęły dwa tygodnie licznych przygotowań, czy to na drodze, czy to na siłowni, czy to nawet w górach. Nie tylko bowiem trzeba umieć jeździć - rzeczą niezbędną jest także siła oraz wytrzymałość, więc w ciągu tego czasu Michael zwiększył swoją muskulaturę, przez co niektóre ubrania były mniej wygodne, niż dotychczas. Sam czuł o wiele więcej mocy w sobie, czuł, że byłby w stanie wystartować w dwudziesto-cztero godzinnym wyścigu na Nurburgring.

Był gotowy na wszystko. Gdy wychodził Rarity go złapała za rękę w ostatniej chwili.

- pamiętaj, coś mi obiecałeś - powiedziała mu patrząc prosto w jego błękitne oczy.

- pamiętam, i obietnicy dotrzymam - odparł Michael z lekkim, pobłażliwym uśmiechem

Rachel także stanęła przy mamie. Przytuliła go mocno, sam był zdziwiony jej reakcją.

- powodzenia braciszku - szepnęła mu do ucha

- dziękuję...

Po chwili pod bramą stał Vaughn. Przyjechał ogromną ciężarówką dla teamu. Dziwił się jakim cudem nią tu się zjawił...

Chłopak pojechał swoim Renault, by przekonać się, jakie jest w codziennym użytkowaniu. O dziwo, okazało się bardzo wygodne i ciche, tylko zużycie paliwa mogłoby być mniejsze. Kierownica chodziła bez najmniejszych oporów, więc komfort podróżowania po mieście był wysoki, bo otóż by dostać się na lotnisko, musieli pokonać miejską dżunglę San Francisco. Pagórki charakterystyczne dla tego miasta kusiły do testu zawieszenia, ale nagle odzyskał świadomość.

"Nie teraz, nie rozwal swojego samochodu centralnie przed wyścigiem", bił się z myślami.

Po godzinie byli już na pasie startowym, odprawa przebiegła pomyślnie. Siedział już na fotelu swojego odrzutowca, który dostał na poprzednie urodziny od mamy. Wpatrywał się w okno i na wszystko to, co dzieje się za nim. Tyle wspomnień z tych ostatnich tygodni kłębiło się w jego myślach. Vaughn wpatrywał się w chłopaka, który dwa i trzy lata temu pokonał go w mistrzostwach Formula Drift.

- o czym tak myślisz? - zwrócił jego uwagę

- o... Wielu rzeczach - odpowiedział nie odrywając wzroku od okna.

Zauważył rumieńce na jego policzkach oraz jego przymrużone oczy i lekki, marzycielski uśmiech.

- masz kogoś? - wypalił

Michael aż zachłysnął się powietrzem

- że co proszę?! Nie, nie mam nikogo... Ale chciałbym... - i znowu odpłynął w marzeniach

- opisz mi ją - dociekał przebiegle przyjaciel

- ona to dziewczyna idealna, ma nieskazitelny charakter, co idzie rzadko w parze z anielskim wyglądem. Ona wydaje się to odwzajemniać, ale wątpię żeby jednak rzeczywiście tak było. Jest zbyt doskonała dla mnie.

- nieprawda! Przecież masz wszystko, charakter niesamowity, nieskażony pieniądzem, zaprzeczasz stereotypowi napuszonego, rozpuszczonego dzieciaka, zawsze idziesz do celu ciężką pracą. Takich to szukać jak igły w stogu siana. Urodę masz po ojcu, więc nie zdziwię się, jeśli ona będzie w tobie zakochana...

Pojawił się szerszy uśmiech na jego twarzy, zwrócił wzrok na Vaughna.

- dziękuję ci przyjacielu, dziękuję, że jesteś - powiedział lekko łamliwym głosem

- jestem w końcu twoim dłużnikiem...

Po trzech godzinach dotarli do Oklahoma City.

- kierunek, Cape Ring! - krzyknął wesoło Michael

Czas ZwycięstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz