Leniwie wstałem z łóżka i poleciałem do toalety. Byłem już podniecony z rana, kurwa i to przez nią. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic, który chociaż trochę zmniejszył mój niedosyt przez to.

I nadszedł ten dzień, kiedy idę z nią na ten koncert. Jej wymarzony koncert zespołu Nickelback, którego tak planowała już w wieku czternastu lat. Ja to zapamiętałem. W sumie bardzo dużo rzeczy pamiętam z Jane i nie mam pojęcia, dlaczego. Dlaczego? Dlaczego tak dużo o niej wiem, dlaczego tak dużo o niej pamiętam? Ja o Rachel tyle rzeczy nie wiem, co o niej. O Zack'u tyle rzeczy nie wiem, co o niej. 

Wczoraj urodziny były porażką. Jedną, wielką porażką i gdy dowiedziałem się od - chyba nawet nie pamiętam od kogo się dowiedziałem - że Jane nie ma w klubie, to krew mnie zalała, kiedy jej nie było, kiedy zostawiła mnie ze wszystkim, kiedy miałem zamiar bawić się sam, a bez niej. Co ona odpierdoliła do cholery? Tak o mnie zostawiła? 

Ale to była moja wina. Moja wina, że wyszła z własnych urodzin. Powiedziałem jej, że nie chcę na nią patrzeć i ta idiotka... sobie poszła, tak po prostu spełniła moje życzenie. Dlaczego? Dlaczego tak bardzo się tym przejąłem? Dlaczego tak bardzo mam wyrzuty sumienia, że to przeze mnie? 

A już najgorszym widokiem, był widok szefa, który się do niej dobierał. Kurwa mać, gdyby ona nie płakała wtedy, gdyby nie była roztrzęsiona - rozpierdoliłbym tego faceta na miejscu. Ona miała już opuszczoną  bieliznę w dół i co by było, gdybym nie przyszedł? Kurwa mać, co ten jebany facet by jej zrobił? 

Dalej czuje złość, kiedy o tym myślę. Dalej mam ochotę tego faceta rozpierdolić i już nawet wiem do kogo pójść, żeby jego ''najlepszy klub w mieście'' zrujnować. On ją dotykał, on ją dotykał, on robił jej krzywdę, ona płakała przez niego. On dotykał moją Jane. Dotykał moją bezbronną Jane. 

Nie, nie, nie, nie, nie! 

To poszło za daleko! Dlaczego ja twierdzę, że jest moja?! Dlaczego?! Gdzie do cholery są nasze kłótnie? Nasza ciągła walka, sprzeczka, awantura? Nie ma, to zniknęło, a jest... normalna znajomość... 

Nie, nie normalna. Przynajmniej dla mnie. Ona ma w sobie coś, co mnie pociąga, co mnie naglę pociąga do siebie, intryguje, fascynuje, podnieca. Jane ma to, zawsze to miała. Uwielbiam na nią patrzeć, ją dotykać, chcę ją dotykać. Kurwa mać, wszystko jest inne między nami. 

Wczoraj mnie pocałowała. W policzek, ale pocałowała, ale chcę w usta, ale to jednak był pierdolony policzek. Marzę o jej ustach. Piękne usta na mnie spoczywały, chciałem więcej, więcej i więcej. Moje serce wtedy zabiło, pamiętam to uczucie do teraz;

Ciało zaczęło robić się cieplejsze, a serce przyspieszyło wraz z tętnem. To było bardzo miłe uczucie, przyjemne, bo robiła to ona, czemu? Właśnie, czemu? Dlaczego, kiedy to do chuja pana, ona? Na urodzinach całowałem się z kilkoma dziewczynami, ale przy żadnej nie czułem tego, co przy Jane. Na dodatek Jane pocałowała mnie tylko w policzek, a co będzie, jak pocałuje mnie w usta? 

O mój boże, czego ja chcę. O czym ja myślę, czego ja pragnę. Nie mogę, nie mogę, nie mogę z nią. Jest to mój wróg, ona mnie nienawidzi, ja jej nienawidzę, nienawidzimy siebie i tyle. Muszę przestać, muszę temu zapobiec, to idzie za daleko. Nasze relacje to tylko czysta nienawiść, a ja czuje coś więcej, a nie chcę, ale czuję.

Wyszedłem spod prysznica i dalej czuje ten niedosyt. Chcę więcej. Co będzie dalej? Co by było dalej, gdybym się nie obudził? Czy tak jej ciało wygląda naprawdę? Jest takie pociągające, podniecające, seksowne, piękne? Chce je zobaczyć.

 Bez ubrań.

Założyłem na siebie tylko dresy i ogarnąłem jeszcze przed lustrem. Po doprowadzeniu siebie do porządku, zszedłem prosto do kuchni, ale widok w salonie obmacujących się rodziców przyciągnął moją uwagę i rozśmieszył. Wybuchłem śmiechem, co od razu przywrócił rodziców na ziemię.

Nienawidzimy siebieWhere stories live. Discover now