Rozdział 20

4.2K 207 15
                                    

Samochód zatrzymuje się przed samym wejściem do kwatery. Ludzie Casmira opuszczają go, a  on sam razem z nimi. Odpinam pas i wychodzę z pojazdu, pomagam go również opuścić Benowi. Trzymając chłopca na rękach, obchodzę samochód. Staję obok Rosjanina przed schodami. Odwraca się w stronę swoich ludzi i zamienia z nimi kilka słów.

Drugi samochód zatrzymuje się za tym, którym my przyjechaliśmy. Wychodzi z niego Brian i Sam. Rozmawiają o czym żywo gestykulując rękoma. Za nimi idzie kilku ludzi Casma.

- Puść mnie - prosi Ben. Stawiam go na ziemi. Podchodzi do Rosjanina i łapie go za rękę. Mężczyzna kończy rozmowę.

- Chodźcie - mówi. Wszyscy kierują się za nim. Ja razem z nimi. Wchodzę do środka. Na zewnątrz budynek wygląda pięknie, ale w środku jest po prostu urzekający.

- Bethany - zwraca się do kobiety w uniformie pokojówki. - Zaprowadź gości do ich pokoi. - Kobieta kiwa głową i spogląda na nas.

Wygląda na jakieś dwadzieścia, góra dwadzieścia pięć lat. Wzdycham cicho i idę za nią. Obok mnie Brian idzie równo ze mną. Ben idzie przede mną i zachwyca się wszystkim do okoła.

- Aill - zwraca się do mnie brat. - Czy będę mógł się tutaj uczyć jeździć na rowerze?- pyta z nadzieją w głosie.

- Jeżeli wujek ci pozwoli - wzruszam ramionami.

- To twój pokój - mówi z uśmiechem dziewczyna i otwiera drzwi do pomieszczenia. Ben z zachwytem wpada do pokoju i rozgląda się do okoła. Wchodzę za nim i również rozglądam się po wnętrzu. Duży pokój, łóżko pod ścianą po prawej od drzwi. Obok niego szafka nocna, biurko. Na przeciw telewizor. Przy ścianie nie obok drzwi stoi duża szafa. Na półkach wiszących na ścianach jest dużo samochodzików i pluszaków.

-Wow- mówi z zachwytem chłopiec.- Mogę tutaj zostać?- spoglądam niepewnie na pokojówkę.

-Jest tutaj bezpieczny- zapewnia mnie.- Pan Casmir kazał zamontować ochronie kamery w każdym pokoju. Chodźcie za mną zaprowadzi was do waszego.

-Naszego?- marszczenia brwi. Nie rozumiem. Przecież Ben ma swój pokój.

-Tak waszego- potwierdza.

Wychodzę za nią z pomieszczenia i dołączam do Briana. Razem z nim zmierzam za Bethany. Kobieta zatrzymuje się przed drzwiami kilka metrów od pokoju Bena. Otwiera je i gestem dłoni zaprasza do środka. Niepewnie przekraczam próg. Duże pomieszczenie z telewizorem, szafami i biurkiem. Drzwi balkonowe i duże okno z widokiem na ogród.

-Po co dwa łóżka?- pytam zdziwiona.

-Dzielisz pokój z nim- kiwa głową w stronę Briana.

-Emm... to chyba jakieś nieporozumienie- mówię niepewnie.- Zresztą nie ważne. Wytłumaczę to z Casmirem. Zostaw nas samych- uśmiecham się do niej wdzięcznie. Kobieta wychodzi i zamyka za sobą drzwi. Podchodzę do łóżka i siadam na nim spoglądając przez drzwi balkonowe. To jest jakieś... przecież nie mogę dzielić pokoju z chłopakiem. To będzie krępujące.

-Aillen- Brian siada obok mnie i otacza ramieniem. Niepewnie przysówam się do niego.-Coś nie tak?

-To krępujące, że mam dzielić z tobą pokój- przyznaje.

-Spaliśmy w jednym łóżku całą noc- przypomina mi.

-Nie o to chodzi- wstaje z łóżka.

-Więc o co?- pyta.- Nie rozumiem Cię. Raz jesteś szczęśliwa i się uśmiechasz. Przytulasz do mnie i rozmawiasz ze mną. Mówisz co myślisz. A chwilę później jesteś smutna, nie mówisz tego co myślisz. Zachowujesz się jakby mój dotyk cie palił albo bolał. Odsówasz się ode mnie.

-Właśnie taka jestem- obejmuję się rękoma i pocieram ramiona dłońmi.- Raz taka, raz taka. Potrafię mówić i robić co myślę. Uśmiechać się, rozmawiać. Przytulać, nie unikam dotyku. Za chwilę zamykam się w sobie i unikam wszystkich. To tak jak ze słowem kocham. Ludzie ciągle go używają. Mówią, że kochają: słodycze, telefon, psa, kota, książki, aplikacje, miśki, miejsca, swój pokój, laptop, jedzenie czy coś innego. W dzisiejszych czasach tak często i bezmyślnie używamy tego słowa, że z biegiem czasu zaczynamy wątpić w jego wiarygodności i to czy aby na pewno znamy jego definicje. Przynajmniej ja tak mam. Ludzie tak często używają tego słowa, że czasem chyba sami nawet nie wiedzą co mają na myśli mówiąc kocham...

-Nie rozumiem co z tym wszystkim ma wspólnego słowo kocham- przerywa mi.

-Jestem jak słowo. Mam swoje znaczenie, ale czasem o nim zapominam. Zaczynam wątpić w to wszystko co robię, myślę i czuje. Tracę wiarę i nadzieję, na lepsze jutro. Zamykam się w sobie i nie pozwalam do siebie dotrzeć. Potrafię się czymś cieszyć jak dziecko, a za chwilę wogólę się nie uśmiecham. Raz otwieram się dla ludzi, a raz jestem zamknięta i nie dostępna. Często zdarza mi się robić i mówić co chcę i myślę. Ale potem często tego żałuję. Nie które decyzję podejmuje bez przemyślenia. Potrafię z tobą rozmawiać i mówić co myślę, a za chwilę trudno mi jest mówić.

-Każdy ma czasem gorszy dzień- mogę sobie wyobrazić jak wzrusza ramionami.

-No właśnie. Dzień- powtarzam.- A nie życie- dodaje pod nosem. Odwracam się w jego stronę i spoglądam na niego. Wstaje z łóżka i podchodzi do mnie opłata mnie ramionami i kładzie brodę na mojej głowie.

-Zobaczysz, wszytsko się ułoży- próbuje podnieść mnie na duchu.

-Ale kiedy i za jaką cenę?- pytam bardziej siebie niż jego.

-Moja mama zawsze mi powtarzała, że nadzieja umiera jako ostatnia- mówi przy moim uchu. Jego oddech łaskocze przyjemnie i delikatnie moją szyję. Przechodzi mnie lekki dreszcz, a na szyii pojawia się gęsia skórka.

-Moja umarła już dawno, zakopałam ja głęboko pod ziemią i jedynie czasem i w nie licznych przypadkach udaje się jej z tamtą wygrzebać.

-W takim razie pomogę ci ją odkopać. A do tego czasu podzielę się z tobą swoją nadzieją, na lepsze jutro- deklaruje.

-Taką nadzieję czasem gubię, może twoja zostanie przy mnie bez wędrówek- uśmiecham się smutno.- Może kiedyś wszystko się ułoży i będzie inaczej. Boję się tylko tego jaką cenę będę musiała za to zapłacić.

-Jeżeli chcesz coś osiągnąć zacznij od teraz- radzi.

-Więc Chodźmy do Casmira - śmieje się.- Ma nas wprowadzić w swój plan czy jak zwał tak zwał. W każdym razie ma nas uświadomić w swoich planach- tłumacze widząc jego minę. Kiwa głową. Odsówam się od niego i kieruje w stronę drzwi.- idziesz czy nie?- pytam stając przy wejściu do pomieszczenia.

-Idę- odpowiada i podchodzi do mnie. Otwieram drewnianą powłokę i wychodzimy.


*****

Rozdział poprawił: AnoAnonymousOus.

Mam nadziję, że się wam podoba. Co o nim sądzicie?

Bad boy(?) and my secret. Where stories live. Discover now