Rozdział 9

9.9K 663 36
                                    


Brian z ociąganiem ale jednak, pojechał do siebie. Pojechał jakieś pięć minut temu, a ja już siedzę jak na drutach, kołkach czy jak to się tam mówi.

Z przerażeniem stwierdziłam, że gdy on tu był czułam się bezpiecznie, a gdy pojechał to bezpieczeństwo zniknęło.

A ten pocałunek. Chciałabym go powtórzyć. Poczuć jeszcze raz smak jego ust. Jeszcze raz znaleźć się w jego ramionach. Jeszcze raz poczuć się bezpiecznie. Jeszcze raz zasnąć w jego ramionach z poczuciem bezpieczeństwa.

I to mnie przeraziło. Przeraziło mnie to, że chce żeby on przy mnie był.

Nagle poczułam ogromną pustkę i jeszcze większą pustkę.

Dotarło do mnie, że stałe odpychanie od siebie ludzi zrobiło ze mnie człowieka zamkniętego w sobie.

Pragnienie czyjeś bliskości i opieki, ale zarazem brak tego.

Każda, nawet najmniejsza bliskość drugiej osoby i jej opieka nade mną, przerażała mnie.

Przez cztery lata, cztery cholerne lata. Mogłam liczyć tylko na sobie. Nauczyłam się o siebie dbać i opiekować się Tobim. Odpychałam od sobie ludzi myśląc, że wszyscy chcą mnie zranić. Nikogo do siebie nie dopuszczałam przez cholerne cztery lata.

I teraz gdy pojawił się Brian, uświadomiłam sobie, że tak na prawdę kogoś potrzebuje.

I nie kogoś, a jego. Tego Briana, który jest szkolnym Bad Boy'em. Tego, który nie bawi się w związki.

Ale czy aby na pewno?

To że jest taki w szkole nie znaczy, że jest taki naprawdę.

Dlaczego akurat mi się to przytrafiło.

Dlaczego chce mieć przy sobie Briana.
Dlaczego?! Przez tyle lat udało mi się unikać czyjejś bliskości, nauczyłam się radzić sobie ze wszystkim, a przede wszystkim chronić siebie i Bena.

Po za tym co się stanie jeśli Brian dowie się wszystkiego. Co się stanie jeśli pozna prawdę?

Przecież on wtedy zniknie, wypatruje z moje życia.

Nie mogę się w nim zakochać- powiedziałam sama do siebie.- Ale chyba już jest za późno.

Jak można zakochać się w kimś w ciągu nie całych trzech dni? No ja pytam, jak?

Z zamyślenia wyrwała mnie czyjąś obecność za sobą. Poczułam, że kto jest za mną w salonie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że w progu stoi zaspany Ben w swojej piżamie w autka.

-Chodź tutaj.- powiedziałam mu. Chłopiec poszedł do mnie i usiadł na moich kolanach. Wtulił się we mnie, a ja objęłam go ramionami.

Nasz spokój, przerwał dzwonek do drzwi. Posądziłam chłopca na sofie i przyłożyłam palec do ust, żeby dać mu znak, że ma być cicho. Skinął głową, a ja wstałam. Pocałowałam go w czoło i po cichu na palcach wyszłam z pokoju. Powoli podeszłam do drzwi i spojrzałam przez Judasza.

Na mojej twarzy pojawiła się ulgą gdy zobaczyłam Casmira. Przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi i wpadłam chłopakowi w ramiona. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło.

-Wejdź- powiedziałam i odsunęłam się od niego. Mężczyzna wszedł do środka, a ja zamknęłam za nim drzwi. Zaprowadziłam go do salonu.

-Ben- powiedziałam.- Zobacz kto przyjechał.

Chłopiec odwrócił się w naszą stronę i na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Mały zerwał się z kanapy i podbiegł radośnie do Casmira, który rozłożył ramiona i czekał, aż chłopiec w nie wpadnie.

-Wujek Casmir.- krzyknął i przytulił się do mężczyzny.

-Ale ty urosłeś.- powiedział z uśmiechem.

-Ben, zostaw nas na chwilę samych, muszę z nim porozmawiać.- chłopiec pokiwał głową i odsunął się od mężczyzny. Poszedł na górę i usłyszałam tylko jak zamykają się za nim drzwi.- Musimy porozmawiać.- zwróciłam się do mężczyzny i poszłam do kuchni, a on za mną.

Usiadłam przy stole, a on naprzeciw mnie. Spojrzał na mój policzek, a w jego oczach zobaczyłam złość.

-Znalazł was?- warknął głośno. Skinęłam głową.- Kurwa.- przeklął.- Musicie się przenieść.

-Casmir, ja już nie chce się dłużej przed nim chować.- powiedziałam patrząc chłopakowi w oczy.

-Aillen- zaczął.- On tu wróci i w końcu uda się mu zabrać Benjamina. Zrozum musicie, się znowu ukryć.

-I mamy się tak ukrywać całe życie?- podniosłam głos.- Zrozum ja już dłużej tak nie chcę. Chcę prowadzić normalne życie. Móc się zakochać, stworzyć prawdziwy dom. Nie chce dłużej przed nim uciekać.

-Ale jeśli tu zostaniecie, on może wam coś zrobić.- powiedział.

-I co znowu się przeprowadzimy. I co pomieszkamy tam w spokoju rok może dwa lub krócej i znów będziemy musieli się prznieść? Casmir ja już dłużej tak nie chcę. Nie chce przed nim uciekać.- powiedziałam zła.

-Wiem jak się czujesz, ale zrozum tu chodzi o wasze bezpieczeństwo.

-Casmir- warknęłam i wstałam. Uderzyłam ręką o stół i popatrzyłam mu prosto w oczy.- Musimy to raz na zawsze zakończyć. Nie pozwolę mu odebrać mi Bena. Ale chcę też zacząć normalnie żyć. Nie chcę dłużej przed nim uciekać. Nie wiesz jak to jest żyć w ciągłym strachu z myślą, że ktoś w każdej chwili może odebrać ci coś co jet dla ciebie najważniejsze. Nie oddam mu Bena choćbym miała umrzeć. Nie oddam go temu tyranowi. Obydwoje dobrze wiemy jak źle traktuje kobiety. Nie pozwolę damskiemu bokserowi zbliżyć się do tego dziecka.

-To co w takim razie mamy zrobić?- uniósł pytająco brew do góry.

-Odebrać mu jakiekolwiek prawa, do tego dziecka i wstawić go za kratki.- odpowiedziałam.

-Jak chcesz to zrobić? Dobrze wiesz, że Damon się tak łatwo nie da.

****

Komu się podoba?

Bad boy(?) and my secret. Where stories live. Discover now