Rozdział 1 - "Jeszcze nie teraz..."

779 40 7
                                    


Czerwiec 2015.

Nie wiem jakim cudem, ale zgodziłam się na oglądanie Turnieju, który rozgrywał się w Crocus'ie. Moja drużyna składająca się z Kimiko, Arena i Milo, wręcz skakała ze szczęścia. Na widok ich uśmiechów, od razu odrzuciłam jakiekolwiek wątpliwości, szczególnie że była to okazja na załatwienie paru spraw.

~Pierwszy dzień Wielkiego Turnieju Magicznego~

Nie muszę chyba mówić, że podwójna drużyna Fairy Tail mnie zszokowała. Z tego, co widziałam w ostatnich latach, była to staczająca się gildia. Słyszałam, że do tego stanu doprowadziły ich wydarzenia z Tenrō, po których najsilniejsi członkowie gildii zniknęli. Jednak nie mam pewności czy to prawda. W końcu... Słyszałam wiele dobrych opinii na temat „rodziny" mojej siostry. Oczywiście spodziewałam się, że po 7-letniej przerwie będą chcieli odzyskać honor, a jej obecność była wręcz do przewidzenia. Wróćmy jednak do tego, co działo się podczas Turnieju...

Ukrycie samo w sobie było dość... nudne? Zdecydowanie. Jedyną atrakcją były popisy Rufusa, które były nieodłączną częścią każdej uroczystości/eventu, w której brało udział Sabertooth.

Walki? Ach... Tu Turniej zaczął się rozkręcać. Na pierwszy ogień poszła ta blondyna z Fairy Tail i jakaś ruda z Raven Tail. Gwiezdna magini na początku lekko przy szpanowała dwoma duchami, jednak kiedy wkurzyła Flare... Auć. Jednak gdy ta ruda małpa zaczęła ją katować, wykorzystując do tego dziecko... Miałam ochotę wejść na tę arenę i własnoręcznie ją pokonać. Najpierw szantaż, potem członek jej drużyny zneutralizował magię Lucy... Ugh! Dlatego nie lubię takich „imprez".

Następne walki nie były zbyt... pociągające. Jednak, kiedy usłyszałam „Orga Nanagear", od razu wiedziałam, że będzie to krótki pojedynek. Tak jak sądziłam, Orga nie próżnował przez te lata. Pokonał pieska jednym ciosem! Tak, jak na Zabójcę Bogów przystało.

Nie mogę zapomnieć także o Jellalu. Tfu... Mystogun'ie. Sprytnie się ukrywa, nie powiem...

~Drugi dzień Wielkiego Turnieju Magicznego~

Cudem powstrzymałam się przed wybuchnięciem śmiechem, kiedy jakże wspaniały Sting Eucliffe przegrał „Rydwan". Nie mogę powiedzieć, żeby wystawienie i jego, i innych Smoczych Zabójców, do tej konkurencji było mądre, ale nie mnie to oceniać...

Pozytywnie zaskoczona zostałam, kiedy nastąpiły dwie walki rodzeństwa Strauss, które zresztą zostały przez nich wygrane. No i jeszcze popis Kagury w ostatniej walce. Nie wiem, czy ludzie zdawali sobie z tego sprawę, ale ta dziewczyna mogła umrzeć! Mikazuchi naprawdę jest silnym przeciwnikiem, co udowodniła pokonując Yukino jednym ruchem.

~Trzeci dzień Wielkiego Turnieju Magicznego~

Trzeci dzień był do tej pory najciekawszy. No bo przecież, nie codziennie Tytania zabija 100 potworów, nawet nie dając wejść przeciwnikom do wieży... Sądziłam, że dogrywkę z łatwością wygra Jura, więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy Cana osiągnęła wynik 9999!

Walki... Pierwsze dwie nie obchodziły mnie w ogóle, a kiedy doszło do walki Laxusa z Alexeiem...

Blondynka z zaciekawieniem obserwowała walkę Laxusa Dreyara z całym Raven Tail. Oczywiście ludzie oraz magowie, wśród których siedziała, widzieli tę walkę zupełnie inaczej. Iluzja stworzona przez Ivana Dreyara ukazywała to, jak Laxus mocno obrywa od „Alexeia". Prawda była zdecydowanie ciekawsza...

Wszystkie ruchy, każdy przepływ mocy, niezliczone iskry... Laxus wiedział doskonale, co robi. Opanował swoją moc niemalże do perfekcji... Jednak nadal nie równał się z mocą bogów.

No właśnie... Westchnęła głęboko i ponownie skupiła się na pojedynku.

Tak jak sądziła, Dreyar wygrał, tym samym przerywając iluzję swojego ojca. Zanim zszedł z areny, przebiegł wzrokiem po publiczności, przez co ich spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy. Niby nic, a jednak...

-Nyaaah... Ciekawe, kiedy kolejna walka kogoś z Fairy Tail.- Z zamyślenia wyrwał ją głos przyjaciółki. Niebieskowłosa zaczesała palcami swoją grzywkę do tyłu, aby ta po chwili wróciła na miejsce.

-Oby szybko Kimi...- Westchnęła i przetarła twarz dłońmi.

I Lou, i Kimiko były pod wrażeniem, jeśli chodzi o Fairy Tail. Na Wielkie Igrzyska Magiczne przybyły wraz ze swoją drużyną, żeby zobaczyć jak wzrosły umiejętności Orgi i czy mała Blendy naprawdę opanowała ich magię. Dodatkowo Louise chciała wykorzystać tę sytuację i zobaczyć swoją starszą siostrę. Jednak nie spodziewały się, że uwagę ich towarzyszy także przykują osiągnięcia Wróżek.

-Lou! Nie wyłączaj się nam!- Aren wręcz wydarł się do lewego ucha blondynki, kiedy ta przez jakiś czas nie odpowiadała na jego pytanie. -Więc? Co wolisz?

-Em... To pierwsze.- Mruknęła niepewnie. Oczy Arena rozszerzyły się lekko, a usta wygięły w ogromnym uśmiechu.

-Właśnie przyznałaś, że jestem lepszy niż Dreyar.- Wybuchnął śmiechem, a ona westchnęła.

-Jesteś idiotą.- Powiedziała cicho i wróciła wzrokiem na arenę.

Ku naszej radości, następna walka rozegrała się między dwiema interesującymi nas osobami. Wendy Marvell, czyli Niebiańska Zabójczyni Smoków, przeciwko Chelii* Blendy, Niebiańskiej Zabójczyni Bogów. Okazało się, że mała Blendy faktycznie opanowała naszą magię... Mimo to walka sama w sobie była... dziecinna. Gdyby Chelia nie była taka dobroduszna, Smocza Zabójczyni mogłaby ponieść poważniejsze obrażenia.

~Czwarty dzień Wielkiego Turnieju Magicznego~

Pod koniec konkurencji „Bitwa Morska" zmieniła się w „Rzeź Morską". Cholerna Minerva... Szczerze? Po zakończeniu zastanawiałam się, czy nie pójść i sprawdzić stanu niejakiej „Lucy". Powstrzymałam się jednak, słysząc o walkach duetów oraz połączeniu drużyn Fairy Tail. Zapowiada się ciekawe widowisko...

Dwie, pierwsze walki oglądałam jedynie ciałem, umysłem błądząc przy następnym pojedynku. Jeśli się nie mylę, komputer powinien „wylosować" czworo smoczych zabójców. Jak pomyślałam, tak było. Na arenę wyszły Bliźniacze Smoki oraz smoczy przedstawiciele Fairy Tail, Natsu Dragneel wraz z Gajeelem Redfoxem. Na samą myśl o ponownym zobaczeniu mocy Redfoxa, uśmiechnęłam się pod nosem.

Cała walka trwała... długo. Westchnęłam, kiedy Gajeel został „niedysponowany" w samym środku pojedynku. Tak jak się spodziewałam, wygrało Fairy Tail. Wiedziałam to już na początku, gdyż wystarczyło jedynie porównać umiejętności całej czwórki i uwzględnić doświadczenie w walce.

A więc... Panie i panowie! Czas na ostatni dzień Wielkiego Turnieju Magicznego!

~Piąty dzień Wielkiego Turnieju Magicznego~

Po moim zdaniem oczywistej wygranej Fairy Tail, ruszyliśmy w poszukiwaniu Orgii. Nie zajęło nam to dużo czasu, gdyż kierował się ze swoją drużyną do hotelu. Gdybym tylko wiedziała... Gdybym odpuściła sobie tę rozmowę...

-Orga!- Krzyknęła Kimi, próbując dogonić Boskiego Zabójcę.

-Huh?- Mężczyzna dopiero teraz odwrócił głowę, aby spojrzeć na niebieskowłosą. -Kimiko?- Zapytał jakby niepewnie, po czym spojrzał na jej towarzyszy. -Kamigami?- Wyszeptał pod nosem, z niedowierzaniem przyglądając się znajomej czwórce.

-Tak właśnie nas nazywają.- Zaśmiała się Lou i podeszła bliżej Nanagear. -Tęskniłeś?- Zaśmiała się cicho i odwzajemniła uścisk, do którego przyciągnął ją Orga.

-Myślałem, że zniknęliście! Tak jak...

-Nie wspominaj.- Przerwał mu Aren, chłodnym tonem. Każda wzmianka o NIEJ doprowadzała go do szału.

-Orga? Mógłbyś wytłumaczyć?- Zapytał Sting, podchodząc bliżej. Nanagear nigdy nie wspominał o żadnych swoich znajomych, więc był w lekkim szoku.

-Sting Eucliffe. Biały Smoczy Zabójca. Wychowany przez Weissologię.- Milo po raz pierwszy się odezwał, skanując blondyna wzrokiem. Dzięki wyuczonej magii mógł poznać każdy szczegół na temat każdej osoby, znajdującej się w zasięgu wzroku. Od podstawowych danych, po upodobania co do partnerów czy ulubione kwiaty. -Przegrał z Dragneelem.- Dodał po chwili z kpiącym uśmieszkiem.

-Aaaa... To ciebie i twojego koleżkę pokonał Różowy?- Upewniła się Lou. Nie potrzebowała słownego potwierdzenia, gdyż wystarczyło jej mordercze spojrzenie Stinga, utkwione w Milo. -Ale wracając do ciebie Orga. Jestem pod wrażeniem...- Uśmiechnęła się blondynka, a jej grupa przytaknęła. -Nie próżnowałeś, jednak... Nie to mnie tu sprowadziło.- Westchnęła. Spojrzała wymownie na swoich przyjaciół, którzy automatycznie się wycofali z okolicy. -Chelia Blendy. Co wiesz o jej osobie?- Zapytała Orgę.

-Ech... To dopiero dzieciak. Bodajże z Lamii Scale. Nie mam pojęcia jakim cudem, ale nauczyła się naszej magii z... książki.- Mruknął niechętnie. Z lekkim żalem sięgnął w swoją pamięć, aby przypomnieć sobie dawnego przyjaciela, operującego tą samą magią co mała Blendy. -Ta sama co Nathana.

-Czekaj! „... naszej magii..."?! Że niby ta dziewczyna...- Tu wskazał na Lou. -... używa tej samej magii co ty?!- Zapytał niedowierzająco Sting.

-Używa? Proszę cię Eucliffe... Pokonałaby mnie bez wysiłku. Ona nad nią panuje...- Prychnął Orga, a Lou uśmiechnęła się dumnie. Tylko dwóm osobom udało się opanować dwa żywioły mocy bogów. Lou oraz zmarły już Nathan.

-Że co?- Zaśmiał się blondyn, patrząc to na brunetkę, to na Orgę. -Ledwo sięga ci do ramion i miałaby cię pokonać?- Wydusił z siebie, między napadami śmiechu.

-Orga... Uspokój kolegę albo sama to zrobię.- Warknęła, a wokół jej lewej dłoni zaczęły gromadzić się czarne krople. Widząc to, „kolega Orgii" zamilkł.

-Sting. Proszę cię, opanuj się...- Mruknął Nanagear, po czym zwrócił się do Lou. -Zapewne skorzystałaś z okazji na zobaczenie siostry...?- Bardziej stwierdził, niż zapytał, lecz mimo wszystko odpowiedziała.

-Pewnie... Była wspaniała podczas trzeciego dnia.- Uśmiechnęła się smutno.

-Nie masz zamiaru się z nią porozmawiać? Pewnie chciałaby wiedzieć co się z tobą działo.- Powiedział Orga, na co Lousie przeniosła wzrok na ziemię.

-Jeszcze nie teraz, Orga. Jeszcze nie teraz...- Wyszeptała. -Właściw...- Przerwał jej wybuch.

Z tego, co wywnioskowała po samych dźwiękach, było to niedaleko. Nie czekając na reakcję Nanagear i Stinga, natychmiast pobiegła tam najszybciej jak mogła. Na miejsce wybuchu dotarła w niecałą minutę. Jej oczy rozszerzyły się, gdy zobaczyła stan placu. Jeszcze piętnaście minut temu stały tu budki z kwiatami oraz fontanna, przy której bawiły się małe dzieci. Teraz całość zamieniła się w krater, a przez siłę rażenia z okolicznych budynków zostały jedynie ruiny. Pośród kawałków kostki brukowej oraz ziemi leżały liczne ciała. Jednak uwagę Lou przyciągnęło tylko jedno z nich.

-KIMIKO!- Przeraźliwy krzyk rozdarł panującą tam martwą ciszę, kiedy blondynka podbiegła do przygniecionego odłamkiem fontanny ciała. -Kimi... Błagam cię... Nie umieraj! Wszystko będzie dobrze...- Zaczęła mówić do wpółprzytomnej przyjaciółki. Na zakrwawioną, bladą twarz kapały łzy. Puste, srebrne oczy patrzyły na Lou. Niebieskowłosa powoli uchyliła malinowe wargi, z których powoli sączyła się strużka krwi.

-Lou... Aren zdradził... Milo... Ja... Nie mogłam... nic zrobić...- Wymamrotała zachrypniętym głosem. Uniosła drżącą dłoń i wskazała na ruiny jednego z budynków. Nad zmasakrowanym ciałem klęczała kobieta wraz z małą dziewczynką. -Wybacz...

-Kimi... Nie rób mi tego! Błagam cię! Nie zamykaj oczu... Wszystko będzie dobrze.- Powtarzała cicho, wpatrując się w blednącą twarz przyjaciółki.

-Dołącz do siostry... Chroń Godslayer'ów... Poluje na nas...- Wyszeptała Kimiko ostatkiem sił. -Kocham cię, siostrzyczko.- Uśmiechnęła się lekko i powoli zamknęła oczy.

-Nie! Kimi... Nie... Nie możesz mnie zostawić...- Blondynka pochyliła się nad przyjaciółką i ze świadomością utraty ważnej osoby, oparła czoło o jej brzuch. -Kimiko...- Szepnęła, zaciskając oczy. Pragnęła, aby był to zły sen, a ona obudzi się w jakimś hotelu. Wstanie i pierwszym co zobaczy będzie uśmiech przyjaciół.

Jednak czując wokół siebie ramiona Orgii, straciła nadzieję i rozpłakała się w jego tors.

_______________________________________________________________________
Notka z sierpnia 2016.




Witam moich starych, jak i nowych, czytelników!

Wreszcie zawitałam na wattpadzie *^* Z tego miejsca chcę podziękować baaaaardzo, bardzo, bardzo Marice, dzięki której nie był to dla mnie aż taki strach, gdyż nie przeniosłam się sama Fairy Tail'owej oc, Louise (ach, ten przypadek xD), zapraszam cieplutko (link zewnętrzny).

Nie wiem jeszcze, w jakim tempie dodawać będę rozdziały, ale wydaje mi się, że jak najczęściej, żeby nadrobić te 39 rozdziałów >_<.

I już na wstępie uprzedzam nowych czytelników, że pierwsze rozdziały są do kitu... Przed faktycznym rozdziałem dopisywany będzie miesiąc, w którym go napisałam, tak, aby można było zobaczyć mój „postęp" ;3.

Do następnego!

Su



***

Notka z 01.09.2018




A więc witam w trochę lepszej, ale nadal ssącej wersji rozdziału pierwszego.

Have fun in that hell.  

Wiem, że ten rozdział jest beznadziejny. Miałam nawet ochotę napisać go od początku, bo aż mi wstyd po przeczytaniu go... ale następne są lepsze! Słowo!

Godslayer [Fairy Tail Fanfiction]Where stories live. Discover now