2.2

814 52 8
                                    

*8 miesiecy pozniej*

*Cat pov*

Urodzilam slicznego chlopca. Ma on juz  3 tygodnie. Dlugo zastanawialam sie nad imieniem dla niego, nie ukrywam ze pomogl mi w tym Josh. Nadalam mu imie Leo, uznalam ze bardzo do niego pasuje.

Co do Josha, bardzo pomagal mi przez okres ciazy. Wydaje mi sie ze sie do siebie zblizylismy... Ale nie wydaje mi sie ze mogloby cos z tego byc.

Od chlopaka dowiedzialam sie ze Justin poszedl na terapie. Dzwonil kilka razy, jednak nie chcialam z nim rozmawiac.. Szczegolnie teraz gdy w mojej glowie jest tylko Leo.

W rozmysleniach przerwal mi delikatny placz dziecka.

Poszlam szybko do synka i go wzielam na rece.

Szybko nakarmilam i podalam smoczek.

Ucalowalam w czolo i przytulilam do swojej piersi.

-Jestes taki podobny do taty..-szepnelam a po policzku zleciala mi jedna lza.-Kocham cie.

Odlozylam Leo do lozeczka i sama usiadlam na lozku.

Nagle moj telefon zaczal wibrowac.

Josh x

Lekko sie usmiechnelam i odebralam.

-Taaaak?-odparlam przeciagajac "a"
-Co tam porabiacie?-wyczulam usmiech na twarzy blondyna.
-Leo wlasnie zasnal a ja sobie siedze, wpadniesz do nas? Georgia wyjechala na kilka dni.
-To jakas propozycja?-zasmial sie.
-Propozycja przyniesienia mi czegos slodkiego.-odwzajemnilam gest.
-Bede za 10 minut.-odparl po czym sie rozlaczyl.

Widzialam ze sie staral.. Wydaje mi sie ze liczyl na cos wiecej niz tylko przyjazn.. Byl naprawde swietnym facetem. Troskliwym, delikatnym, przystojnym, z poczuciem humoru. Czego wiecej mi brakowalo?

Nie był Justinem.

Zeszlam na dol i nalalam sobie soku do szklanki.

Wypilam kilka lykow i usiadlam na kanapie.

Wlaczylam telewizor i tak minelo mi kilka minut.

Uslyszalam dzwiek otwieranych drzwi i od razu na nie spojrzalam.

Gdy moje oczy dostrzegly Josha od razu sie usmiechnelam.

-Czeesc.-odparl calujac mnie w policzek.-Mam ciastka!-zasmial sie.-Nic innego nie bylo..
-Dziekuje i tak.-odparlam usmiechajac sie.
-Dla ciebie wszystko.-puscil mi oczko a na mojej twarz pojawil sie lekki rumieniec.
-Moze pojdziemy na jakis spacer?-zapytal.
-Z checia, ale musze ubrac cieplo Leo, dobrze ze nie pada snieg..-zasmialam sie.
-No jak na zime jest dosc przyzwoicie.-odparl.

Poszlam szybko na gore a moim oczom ukazal sie Leo ktory patrzyl w gore machajac nozkami i raczkami.

-Czesc maluszku, idziemy na spacerek z wujkiem tak?-usmiechnelam sie.

Wyjelam z szafki pajacyka, cieply kombinezon, rekawiczki i czapke.

Ubralam mu wszystko uprzednio zmieniajac pieluszke.

Zeszlam na dol trzymajac zawinietego synka w kocyk.

-Potrzymasz go?-musze pojsc tylko szybko sie ubrac i zrobic mleko.
-Jasne, chodz do wujka.-usmiechnal sie wyciagajac rece i biorac na nie Leo.

Zmienilam bluzke i ubralam sweterek.

Zeszlam na dol i ubralam buty a na to kurtke.

Wzielam od Josha, Leo i ulozylam go wygodnie w wozku.

-Okej, idziemy?-zapytalam.
-Tak.-odparl ubierajac sie.

-Moge?-zapytal patrzac na wozek.
-Jasne.-usmiechnelam sie.

Szlismy kilka minut w ciszy sluchajac tylko gaworzenia Leo.

-Masz jakies wiadomosci od Justina?-zapytalam cicho.
-Cat.. Mowilem ci. Chodzi na terapie i mieszka w Vegas.
-To juz wiem.
-Nie mamy kontaktu.
-Jak to?-zdziwilam sie.
-Justin sie zmienil... Chyba ma jakas dziewczyne.
-Naprawde..-szepnelam.
-Nie o to ci chodzilo? Chcialas zeby o tobie zapomnial.-Odparl Josh.
-Ale... Nie sadzilam ze tak szybko.
-Minelo 10 miesiecy Cat. To prawie rok.
-Umiem liczyc.-syknelam.
-Wiesz ze nie o to mi chodzi..-odparl zatrzymujac sie i chwytajac za moje rece.
-Cat.. Bo..
-Tak?-zapytalam.
-Dobrze wiem ze potrzebujecie stalej opieki. Ty i Leoś. Chcialbym ja wam zapewnic... Stac sie kims wiecej niz przyjacielem dla Ciebie i wujkiem dla Leo. Rozumiesz?
-Josh..
-Nie, Cat. Musisz zapomniec o Bieberze i znalezc sobie kogos kto bedzie cie naprawde kochal.
-Justin mnie kochal.-odparlam cicho a po moich policzkach zaczely leciec lzy.
-Tak? To gdzie on do cholery jest co? Gdzie jest twoj Justin?! Pewnie pieprzy jakas laske i jest nacpany.
-Przegiales Josh.-odparlam a z moich oczu lecialy lzy.

Szybko odwrocilam sie z wozkiem i zaczelam isc w strone domu.

Jak on mogl to powiedziec... Zachowal sie jak palant.

-Caittlin!-krzyknal biegnac w moja strone.-Zaczekaj, prosze.-odparl dobiegajac.
-Czego chcesz?
-Twojej milosci.-odparl wpinajac sie w moje usta.

*****
Jak wam sie podoba? Odniescie sie prosze do tego i poprzedniego rozdzialu❤️ jest on przed przeprosinami. Nie wiem jakim cudem😪

Incognito | J.B |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz